W styczniu w atmosferze tryumfalnej ogłoszono, że Polska Grupa Lotnicza, do ktorej należy PLL Lot wygrała walkę o zakup należącej do zbankrutowanego giganta branży turystycznej firmy Thomas Cook niemieckiej wakacyjnej linii lotniczej Condor LINK >>>
Ekspansja „Lotu” napawała dumą premiera:
Wczoraj PGL z transakcji zakupu, szacowanej na 2,5 mld złotych, która miała być sfinalizowana do końca kwietnia, wycofała się.
Rzeczniczka PGL zakomunikowała, że „na obecnym etapie” nie może nic więcej powiedzieć tylko zakomunikować o rezygnacji z zakupu „Condora”.
Ta enigma otwiera oczywiście pole do interpretacji. Renomowany menadżer i ekspert rynku lotniczego Krzysztof Kapis, były prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, wieloletni dyrektor w PLL LOT, a w 2006 roku jego prezes mówi wprost, że przejęcie Condora było od początku przedsięwzięciem obarczonym bardzo dużym ryzykiem, a w sytuacji pandemii koronawirusa, która wykłada rynek lotów pasażerskich po prostu traci sens. Ekspert argumentuje, że nie wiadomo, jakimi zasobami dysponuje obecnie „Lot”, ani na jakie formy wsparcia może liczyć w nadchodzących miesiącach.
Zdaniem mediów niemieckich, gotowość przejęcia „Condora” sygnalizuje rząd niemiecki.
Inny ekspert rynku, Sebastian Mikosz, w przeszłości dwukrotnie prezes PLL LOT, do niedawna generalny dyrektot Kenya Airways jest zdania, że potrzeba będzie trzech-czterech lat, aby sytuacja lotnictwa pasażerskiego powróciła do stanu sprzed wybuchu epidemiii koronawirusa. „Lotowskie” założenia przedtransakcyjne zakładające rozwój rynku i samego polskiego przewoźnika okazały się nieaktualne. Mikosz twierdzi, w rozmowie z „Business Insider, że obecnie sam „Lot” będzie potrzebował pomocy.
Dziś pewne jest tylko, że Condor odleciał zanim doleciał do gniazda Polskiej Grupy Lotniczej.
Jak w balladzie:
KATALOG FIRM W INTERNECIE