KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 22 listopada, 2024   I   07:33:46 AM EST   I   Cecylii, Jonatana, Marka
  1. Home
  2. >
  3. BIZNES USA
  4. >
  5. Biznes USA

"Wiemy dokąd lecimy" - rozmowa z prezesem PLL LOT. Specjalnie dla Dziennika Polonijnego

16 lipca, 2018

Z Rafałem Milczarskim, prezesem Polskich Linii Lotniczych LOT rozmawia Waldemar Piasecki.

- Po objęciu kierownictwa PLL LOT nasz portal był jednym z pierwszych, jakiemu udzielił Pan wywiadu. Minęło od tego czasu ponad dwa lata, czy jest to czas, kiedy można mówić o podsumowania planów z jakimi Pan przychodził z ich realizacją?
- Możemy z nieukrywaną satysfakcją stwierdzić, że były to bardzo trudne, ale jednocześnie bardzo udane lata dla LOT-u, pod wieloma względami historyczne i rekordowe. Po pierwsze rozpoczęliśmy i z sukcesami kontynuujemy nasz rozwój: na koniec 2015 roku LOT miał w ofercie zaledwie 40 połączeń, dziś ma ich aż 102. Na koniec 2015 dysponowaliśmy flotą nieco ponad 30 samolotów, a dziś mamy ponad 70 maszyn, w tym rekordowe 11 Dreamlinerów. Kolejne rekordy odnotowaliśmy we wzroście liczby pasażerów: zaczynaliśmy z pułapu 4,3 mln przewiezionych osób rocznie, w 2016 roku przewieźliśmy ich już 5,5 mln a 2017 6,8 mln. Dzięki tym wskaźnikom staliśmy się dwa lata z rzędu najszybciej rozwijającą się linią lotniczą Europy. Co cieszy nas szczególnie, wraz z wzrostem poprawia się rentowność LOT-u. Ze straty operacyjnej na poziomie - 46 mln PLN na koniec 2015 roku doszliśmy do ponad 280 mln PLN zysku na koniec 2017 roku. To nie oznacza, że możemy odetchnąć z ulgą, bo przed nami jeszcze ogrom pracy, ale jedno jest pewne: LOT jest dziś stabilną linią lotniczą, stabilną spółką i stabilnym pracodawcą, a nasza Strategia Rentownego Wzrostu LOT 2020 okazała się słuszna i skuteczna i - co więcej - wszystko wskazuje na to, że zostanie ukończona już w 2019 roku.

 

- Na początku 2016 roku przewoźnik był w - delikatnie mówiąc - złej kondycji finansowej z rozmaitymi opcjami naprawczymi, w tym sprzedaży linii zagranicznemu przewoźnikowi. Jaka to wyglada dziś? Jaką poszliście drogą?
- Sprzedaż LOT-u w takiej formie, o jakiej mówiło się kilka lat temu, oznaczałaby ogromną stratę dla polskiego państwa i całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Polska i cały nasz region powinien mieć rodzimego przewoźnika, który będzie zapewniał blisko 180 milionom mieszkańców CEE bezpośredni dostęp do najważniejszych ośrodków biznesowych i turystycznych na świecie. LOT dziś wypełnia tę rolę rozwijając się nie tylko zresztą w Polsce, ale konsolidując znaczącą część rynku Europy Środkowej oferując połączenia również z Estonii czy naszego nowego węzła przesiadkowego, jakim stał się Budapeszt. Gdy obejmowałem stery LOT-u pewnie nie wiele osób dawało wiarę, że ten plan może się udać. Zapracowaliśmy jednak każdym swoim działaniem na zaufanie klientów, instytucji finansowych, partnerów - dzięki temu pozyskujemy nowe samoloty, otwieramy nowe połączenia i sprzedajemy coraz więcej biletów. Wszystko wskazuje na to, że LOT realnie będzie lotniczym kołem napędowym dla Europy Środkowo-Wschodniej, a gdy powstanie Centralny Port Komunikacyjny to właśnie w Polsce będzie się znajdowała jedna z najważniejszych bram do Europy.

- Latanie przez Atlantyk zawsze było podstawą egzystencji Waszych linii, a liczba destynacji kwestią niezmiernie ważną dla polonijnych pasażerów. Nie mogli m.in. zrozumieć dlaczego LOT wyeliminował z sieci połączeń loty do  Newarku w stanie New Jersey i loty z  Rzeszowa… To się zmieniło. Jaka jest frekwencja na tych trasach?
- LOT rozwija połączenia wszędzie tam, gdzie widzi potencjał zarabiania pieniędzy, dlatego, że naszym najważniejszym obowiązkiem wobec Polaków i naszych pasażerów jest bycie samodzielną i rentowną linią lotniczą, która przynosi zyski a nie straty. Z tego powodu wróciliśmy do obsługi oczywistych z naszej perspektywy połączeń bezpośrednich między lotniskami regionalnymi a USA. Najpierw przywróciliśmy bezpośrednią łączność między Krakowem a Chicago a następnie między Rzeszowem a Newark. Dziś latamy z Krakowa do Chicago 2 razy w tygodniu, a z Rzeszowa do Newark 1 w tygodniu i oba te połączenia cieszą się dużą popularnością. Średnie wypełnienie samolotów na tych trasach przekracza 80% i dotyczy to nie tylko klasy ekonomicznej, ale też premium i biznes. A proszę mieć na uwadze, że zapotrzebowanie na rejsy do USA dalej rośnie. Jestem spokojny o rozwój tych połączeń, a przy okazji ogromnie cieszę się, że w ten sposób dajemy Polonii mieszkającej w USA dogodne połączenia, które umożliwiają im wygodniejszy kontakt z rodzinami pozostającymi w Polsce. LOT był i jest ulubioną linią lotniczą znakomitej większości Polaków mieszkających w USA i bardzo chcemy by tak pozostało.

- Zaczęliście latać także do Los Angeles. Czy ten kierunek cieszy się popularnoscią uzasadniającą sens utrzymywania?
- Połączenie do Los Angeles obsługujemy od kwietnia 2017 roku. Zaczynaliśmy od 4 rejsów tygodniowo, dziś mamy ich aż 6. To najlepiej pokazuje, że kierunek ten był strzałem w dziesiątkę. Z połączenia do LA korzystają zresztą nie tylko Polacy, bo widzimy na tych rejsach również znaczącą grupę pasażerów przesiadających się w Warszawie z i do innych miast w Europie Środkowo-Wschodniej.

- Ile w macie tygodniowo lotów na Atlantyku? Czy spodziewacie się w tym roku pobicia rekordu przewozowego?
- Obecnie w sezonie letnim obsługujemy między Europą a USA i Kanadą ponad 50 rejsów tygodniowo, wliczając w to nasze najnowsze połączenia z Budapesztu do Nowego Jorku i Chicago. Jeszcze na początku 2016 LOT latał zaledwie z Warszawy do Chicago, JFK i Toronto. Dziś tych połączeń przez Atlantyk jest w sumie aż 9. Z całą pewnością będziemy bić kolejne rekordy, przy czym nie o rekordy wcale chodzi. Rzecz w tym, by rozwijać LOT w sposób odpowiedzialny, gwarantując spółce jak najszybszą perspektywę zysków z każdego nowego połączenia.

- Rozmawiając z nami zapowiadał Pan zwiększanie liczby destynacji na długich trasach azjatyckich. Efekty?
- Tu również znacząco się rozwinęliśmy. Oprócz rejsów do Pekinu, które zastaliśmy, otworzyliśmy połączenie do Tokio, Seulu, Astany i w tym roku do Singapuru. Wszystkie te połączenia cieszą się bardzo dużym powodzeniem, co skłoniło nas do szybkiego wzrostu liczby wykonywanych rejsów. I tak częstotliwość rejsów do Tokio z trzech razy w tygodniu wzrosła do 5 razy w tygodniu, podobnie jeśli chodzi o Seul, gdzie dziś również latamy 5 razy tygodniowo. Połączenie do Singapuru obsługujemy 4 razy w tygodniu, do Pekinu mamy 3 własne rejsy, a dzięki nowej umowie code-share z Air China oferujemy rejsy codziennie.

- Jak wygląda dziś park maszynowy LOT-u. Na czym latacie? Co się zmieniło? Co się zmieni?
- Rozwój siatki połączeń nie byłby możliwy bez rekordowego tempa rozwoju floty. Przede wszystkim LOT skutecznie uzupełnia lukę w liczbie samolotów z rodziny Boeing 737, które pozwalają przewozić w obrębie Europy dużą liczbę pasażerów na najpopularniejszych trasach. Flotę 3 Boeingów 737-400 rozbudowaliśmy do floty w sumie 11 Boeingów 737, w tym: 3 Boeingów 737-400, 4 Boeingów 737-800 NG i 4 Boeingów 737 MAX 8. Oczekujemy też dostawy kolejnych 8 MAX-ów, a więc nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa w tym obszarze. Do końca roku będziemy mieli też o 10 więcej Embraerów 190/195, które stają się podstawą naszej floty regionalnej. Z perspektywy naszych klientów ze Stanów Zjednoczonych najważniejszy jest jednak rozwój floty Dreamlinerów. W tym roku z radością powitaliśmy największy samolot pasażerski w historii LOT - nowego Dreamlinera 787-9, który zabiera na pokład aż 294 pasażerów, w tym o 6 więcej w klasie biznes. W tym momencie LOT dysponuje już flotą 11 Dreamlinerów, 3 Dreamlineram i większej wersji. Czekamy też na dostawy 4 kolejnych większych Boeingów 787-9. Jak łatwo wyliczyć do końca przyszłego roku będziemy mieli aż 15 Dreamlinerów, co oznacza nowe połączenia i wzrost częstotliwości już istniejących. Nadmienię, że nasz najnowszy Dreamliner Boeing 787-9 lata regularnie na lotnisko JFK, w tym jeden w specjalnym biało-czerwonym malowaniu upamiętniającym odzyskanie przez Polskę niepodległości.

- Czy za tym postępem idzie także wzrost konkurencyjności  linii w stosunku do innych przewoźników?
- Wypełnienie naszych samolotów i wyniki sprzedaży nie powinny budzić jakichkolwiek wątpliwości: LOT jest atrakcyjnym przewoźnikiem nie tylko jeśli chodzi o flotę czy siatkę połączeń, ale również i cenę. Coraz więcej pasażerów korzysta z naszych i zapewniam, że są to pasażerowie z każdej grupy społecznej i o każdej zasobności portfela. Czas skończyć z myśleniem o Locie jako o drogiej linii lotniczej, bo od dawna nie jest to już prawdą. Zachęcam do przeglądania naszych ofert - jestem pewien, że każdy znajdzie coś dla siebie.

 

- Polonia amerykańska, tradycyjnie lojalna wobec LOT-u, ma swoje uwagi. Uległy likwidacji biura w Nowym Jorku i Chicago, co miało zostać skompensowane szybka obsługą internetową i telefoniczną. Niestety dodzwonienie się do waszego biura obsługi nierzadko bywa wyzwaniem. Zdarzają się przypadki nieinformowania o… odwołaniu lotu. Pasażerowie zaczynają narzekać na obsługę pokładową, która uchodziła dotąd za wizytówkę przewoźnika…
- Jeśli chodzi o obsługę pasażera, LOT jest obecnie na etapie odbudowy swojej bezpośredniej obecności na rynku amerykańskim. Dbamy o to, by pasażerowie mogli mieć kontakt zarówno z bezpośrednimi przedstawicielami LOT-u, jak i odpowiednią obsługę we wszystkich biurach podróży, z którymi stale zacieśniamy współpracę. Naszym najważniejszym celem w tym obszarze jest budowanie wizerunku LOT-u jako najbardziej gościnnej linii lotniczej, niezależnie od tego czy mówimy tu o infolinii, lotnisku czy pokładzie naszego samolotu. Stale inwestujemy w nasz produkt, w rozwój i wzrost liczebności personelu pokładowego oraz liczby konsultantów pracujących w naszym contact center. Mam nadzieję, że zmiany te wkrótce będą już w sposób pozytywny odczuwalne dla naszych pasażerów.

- Od dłuższego czasu opinia publiczna zajmowana jest konfliktem lotowskich związkowców z zarządem. Czy wedle zasady „zgoda buduje, niezgoda rujnuje” widzi Pan możliwość jakiegoś konsensusu w tym sporze? Jakiegoś nowego otwarcia?
- Mimo swojej medialnej temperatury, relacje między stroną związkową a zarządem nie są odzwierciedleniem atmosfery panującej w LOT. My cały czas jesteśmy zresztą ze związkami zawodowymi w dialogu i liczymy na to, że ten dialog zakończy się formalnym wprowadzeniu systemowych rozwiązań, które będą gwarantowały pracownikom rozwój, a jednocześnie zapewnią firmie stabilny rozwój. Moim nadrzędnym celem nie jest bowiem bezrefleksyjne spełnianie związkowych postulatów, a zapewnienie pracownikom i współpracownikom bezpieczeństwa miejsc pracy. Pod tym względem LOT jest w miejscu, w jakimi nie był jeszcze nigdy dotąd - każdy nasz pracownik i współpracownik, pod warunkiem, że wykonuje swoją pracę rzetelnie i z maksymalnym zaangażowaniem - może być pewny, że będzie miał pracę i będzie się w tej pracy rozwijał. LOT w ciągu ostatnich dwóch lat awansował około 500 pilotów i członków personelu pokładowego. W sumie na wzrost wynagrodzeń w dwa lata przeznaczyliśmy ponad 40 milionów złotych - w różnej formie, najczęściej poprzez awanse i premie nagradzające pracowników za ich realne wyniki. Ostatnie wprowadzone zmiany to zwiększenie tak zwanego pensum, czyli wynagrodzenia podstawowego dla pilotów. Kolejnych pozytywnych zmian będziemy wprowadzać więcej i głęboko liczę, że wkrótce spotkają się one ze zrozumieniem i akceptacją związków zawodowych.

- Jakie cele wyznacza sobie „Lot” na  2019 rok?
- Wszystko wskazuje na to, że rok 2019 będzie rokiem, w którym wypełni się nasza strategia - oryginalnie planowana do 2020 roku. To oznacza, że już w przyszłym roku będziemy aż dwa razy większą linią lotniczą wobec tego, co zastaliśmy na koniec 2015 roku. Oczywiście chcemy przy tym dalej budować naszą rentowność i rosnąć w siłę, gdyż tylko silny i rentowny LOT będzie przynosił Polsce dumę, będzie zapewniał odpowiedni poziom łączności Europy Środkowo-Wschodniej ze światem, będzie dobrym i stabilnym pracodawcą i nade wszystko coraz bardziej lubianą linią lotniczą.

- LOT od wielu lat znany jest z szacunku dla historii i pamięci narodowej, co uwidacznia się m.in. w nadawaniu imion polskich Bohaterów Narodowych samolotom. Czy macie w planach takie upamiętnienie Jana Karskiego postaci unikalnej dla realcji polsko-amerykańskich?
- Aktualnie LOT nie nadaje  samolotom imion, choć rzeczywiście wykorzystujemy kadłuby naszych samolotów do promowania ważnych postaci i idei. W ten sposób jeden z samolotów upamiętnia Cichociemnych Żołnierzy Armii Krajowej, a na większości maszyn jest dziś symbol obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Mamy też dwa szczególnie ważne samoloty - te, w białoczerwonych barwach promujących Polską niepodległość na wszystkich lotniskach na jakie latamy. Jeden to często spotykany w Nowym Jorku Boeing 787-9 Dreamliner, drugi to latający po Europie Boeing 737 MAX 8. Nie wykluczamy kolejnych działań upamiętniających kolejne ważne wydarzenia czy zasłużonych Polaków. Już dziś zresztą LOT aktywnie angażuje się w różne wydarzenia upamiętniające Jana Karskiego i jako polski przewoźnik jesteśmy z tego bardzo dumni. Mówiąc o tym 13 lipca, w rocznicę śmierci tego wielkiego Polaka i Bohatera ludzkości, czynię to ze szczgólnym wzruszeniem.

Rozmawiał Waldemar Piasecki

pll lot karski poland.us
Prezes LOT-u Rafał Milczarski i rzecznik parsowy linii Adrian Kubicki na grobie Jana Karskiego. Foto: Archiwum