- Home >
- POLONIA USA >
- Informacje polonijne ze świata
Nowy film dokumentalny o Polakach w USA "Polonia w Ameryce jest jak kalejdoskop"
26 czerwca, 2018
Rozmowa z współtwórcą filmu „Polacy w USA. Między dwoma światami” Davidem Mielcarkiem.
Jeszcze do niedawna telewizja była naszym „oknem na świat”. Dziś coraz częściej zaczyna nim być Internet. To tu młodzi ludzie szukają informacji, tu również spędzają swój wolny czas. Internetowi twórcy - youtuberzy cenią go sobie za swobodę w kreowaniu i wyrażaniu swoich myśli. Jednym z nich jest David Mielcarek, reżyser filmu dokumentalnego „Polacy w USA. Między dwoma światami”, którego premiera miała miejsce 17 marca br. w „Domu Polskim” w Filadelfii.
Justyna Bereza: - Davidzie, czym zajmujesz się na co dzień?
David Mielcarek: - Jestem filmowcem, youtuberem i fotografem. Kiedyś było to w innej kolejności. Przez 15 lat tutaj w USA moim głównym i praktycznie jedynym zarobkowym zajęciem była fotografia weselna. Zawsze jednak interesowałem się i pasjonowałem filmem i filmowaniem. Pomysł na YouTube miałem już od bardzo dawna. Nagrywałem różne rzeczy tu i tam, ale nigdy nie ubrałem ich w konkretne ramy. Teraz tego nawet dość poważnie żałuję, bo wiem, że gdybym zaczął na poważnie w 2012 roku-byłem wtedy tego blisko! - to dziś byłbym o wiele, wiele dalej, ale… nie ma się co rozczulać-wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, prawda? Dzisiaj, wraz z moją żoną Blonnie nadal fotografujemy wesela i jesteśmy w trakcie przebranżawiania się na komercyjne filmy. Na pierwszym planie jednak ambitnie pracuję nad naszym kanałem na YouTube, bo nie ma nic lepszego niż poczucie pełnej wolności, jakie mi daje. Jeśli jutro zechcę nakręcić sobie film o dżdżownicy na moim podwórku to nikt mnie od tego nie odwiedzie ani nie zabroni (śmiech). Jeśli natomiast zdecyduję się zrobić kolejny, monumentalny film o Polskiej imigracji, to również mam ku temu w pełni otwarte pole.
JB: - A jak wyglądały Twoje początki jako twórcy internetowego?
DM: - Nasz kanał założyliśmy w czerwcu 2015 roku, kiedy to wybraliśmy się na wycieczkę samochodem przez całe USA. Zajechaliśmy z Delaware do San Francisco i z powrotem, odwiedzając po drodze 26 stanów. Dzisiaj filmy z tej wyprawy zrobiłbym zupełnie inaczej, ale jakby nie było, fajnie się to ogląda (uśmiech). Jeśli ktoś ma ochotę przewinąć ponad 400 filmów do samego początku, to zapraszam!
JB: - Kanał, który tworzysz, nosi nazwę „We are going somewhere”. A dokąd Ty zmierzasz? Jaka jest tematyka Twoich vlogów i skąd czerpiesz do nich inspiracje?
DM: - Początkowo kanał miał być o podróżach… i początkowo był. Po przejechaniu całej Ameryki postanowiliśmy zakupić przyczepę Airstream, którą oczywiście mamy do dzisiaj i mieliśmy nawet przez pewien okres pomysł, aby w niej zamieszkać. W planach była Alaska, spora część Kanady i zdecydowanie wszystkie stany Zachodnie. Plany te zostały jednak pokrzyżowane przez diagnozę raka piersi IV stadium u mojej żony. W tym momencie opowieści o walce z rakiem zaczęliśmy wplatać w raporty z naszego codziennego życia. Było to mniej więcej na takich zasadach, że nie chciałem poddawać się na drodze do realizacji marzeń filmowych i jednocześnie tworzyłem coś w rodzaju naszego video dziennika. Podtrzymywało nas to na duchu i dawało coś, na czym można się było skoncentrować każdego dnia i nie myśleć o prognozach stawianych przez lekarzy.
W styczniu 2017 zrobiłem pierwszy film po polsku na temat „Co jest dziwne dla Polaków w USA?”. Na początku nie był bardziej popularny niż inne. W międzyczasie skończyliśmy „Sezon 1”, czyli cały jeden rok codziennego nagrywania filmów. Na jesieni 2017 roku wybraliśmy się na trzytygodniową wyprawę po Polsce z zamiarem objechania samochodem całego kraju. W tym samym czasie nagle rozpoczęła się niezwykle wysoka oglądalność tego filmu. Nie byłem specjalnie jeszcze wtedy przekonany do robienia vlogów po polsku, bo moja żona jest Amerykanką i uważam, że naszą siłą jest dynamika między nami i wielu ludzi potwierdzało te spostrzeżenia. Głodu polskiego YouTuba jednak nie da się zaprzeczyć. Każdy film nagrywany po polsku miał mniej więcej dziesięć razy więcej odsłon niż nasze dzienne vlogi. Naturalną koleją rzeczy tematyka filmów po polsku łączyła Polskę i Amerykę. Przez długi czas na tym vlogu szukaliśmy naszego „głównego tematu”. W taki sposób dotarliśmy do stwierdzenia, że na chwilę obecną nie są to podróże, ani walka z rakiem, co nie znaczy, że zaprzestaniemy kręcić filmy na ten temat. Główny wątek stanowią w tej chwili tematy związane z polską imigracją i pytaniami na temat szeroko pojętej egzystencji Polaków w USA.
David i Blonnie podczas pracy. Foto: Josh Lynn
JB: - Zarówno Ty, jak i Twoje produkcje są dwujęzyczne. Kto więc jest odbiorcą filmów, które tworzysz?
DM: - W tej chwili 75% naszej publiczności jest w Polsce, więc docelowy widz to ktoś, kto interesuje się życiem w Ameryce i mówi po polsku, jak również dokładnie na odwrót-wszyscy, którzy interesują się Polską. W lecie 2018 będziemy przez cały miesiąc w Polsce i mamy plany nakręcenia kilku filmów na bardzo konkretne tematy. Część z nich będzie związana z imigracją do USA, ale poruszymy też inne zagadnienia.
JB: - Śledząc Twój kanał, trafiłam na bardzo osobiste, wręcz dramatyczne relacje. Czy nie masz wrażenia, że Twoi widzowie wiedzą niekiedy więcej o Tobie niż realni znajomi?
DM: - Oczywiście trzeba się z tym liczyć. Kilka razy już zdarzyło nam się, że poznawaliśmy kogoś nowego, kto mówił, że jest to dla niego dziwne, bo zna nas bardzo dobrze… podczas gdy dla nas było to zupełnie normalne spotkanie z nowym człowiekiem, o którym nie wiemy nic. Z drugiej strony wiem, że nie mamy wielkiej liczby „stałych” fanów, czyli osób, które obejrzały więcej niż kilka, może kilkadziesiąt w najlepszym przypadku, filmów. Wiem o kilku osobach, które obejrzały wszystkie, ale te można na palcach jednej ręki policzyć. Nie uważamy się w żadnym wypadku za osoby publiczne. Ten kanał jest na pewno oknem w nasze życie i trzeba się liczyć z tym, że ma to swoje konsekwencje. Osobiście mam zawsze nadzieję, że ten, kto przez nie zagląda, nie życzy nam źle.
JB: - Pretekstem do naszej rozmowy jest Twój najnowszy film, pt.: „Polacy w USA. Między dwoma światami”. Powiedz, co Cię zainspirowało do zrealizowania tego projektu?
DM: - To była naturalna kolej rzeczy. Od dawna zastanawiałem się nad tym, co wydarzyło się w życiu tych wszystkich ludzi, którzy pozostali na stałe w USA. Każdy z nich ma jakąś historię i jakiś mniej lub bardziej osobisty powód, dla którego zaszła tak drastyczna zmiana w jego życiu. Odkrywanie tych historii jest dla mnie fascynujące i jako filmowiec najlepsze co mogę zrobić, to opowiedzieć o nich światu. Wyobrażam sobie, jak wartościowy będzie ten film dla np. małej Alex, córki Sławka, który jest głównym bohaterem dokumentu, za powiedzmy 40 lat, kiedy sama będzie matką i pewnego dnia pokaże go swoim dzieciom. Zapisywanie ludzkich wspomnień i opowiadanie historii to coś, co robię od zawsze. Przez ostatnie 15 lat było to w formie fotografii weselnej, ale aspiracje filmowe zawsze we mnie drzemały i teraz je uwalniam!
Na planie filmu „Polacy w USA”. Foto: Blonnie Brooks
JB: - W filmie poznajemy losy Polaków, których łączy emigracja. Pokazujesz ich historie, czasem zabawne, a momentami naprawdę wzruszające. Jak określiłbyś myśl przewodnią tego projektu? Jaki efekt chciałeś uzyskać?
DM: - Chciałem, żeby film odpowiedział na dwa pytania: DLACZEGO decydujemy się pozostać w USA albo co nas prowadzi do takich wyborów i co tak właściwie robimy po tej stronie oceanu - jak ułożyliśmy sobie życie ¬- my, Polacy. Myślę, że udało się ten efekt osiągnąć i bardzo mnie cieszy, że - jak zauważył kolega Łukasz podczas wieczoru premierowego - zostały otwarte drzwi do kontynuacji i opowiadania historii kolejnych osób. Polonia w Ameryce jest jak kalejdoskop. Jesteśmy tak kolorowi i ciekawi, że opowieści można tkać dosłownie w nieskończoność.
JB: - Jak długo trwała praca nad nim i czym kierowałeś się przy wyborze bohaterów?
DM: - Praca nad filmem trwała prawie pół roku, ale jeśli wziąć pod uwagę wstępne przemyślenia, zapatrywania i rozważania to o wiele dłużej - nie wiem dokładnie ile. Pół roku to ustawianie terminów rozmów, nagrywanie materiału i edycja. Dobór bohaterów odbył się bardzo naturalnie. Dosłownie po nitce do kłębka. Podzieliłem się moimi pomysłami z kilkoma osobami, które znałem wcześniej. Otrzymałem od nich kontakt i polecenie do następnej osoby, która czyimś tam zdaniem nadawałaby się do tego projektu itd., itd., itd. Podczas samego kręcenia materiału - np. w pamiętny dzień ze Sławkiem, wdrapałem się na dach budynku, w którym pracowała Ania Paciorek, prawnik imigracyjny. Nie poznaliśmy jej tego dnia, ale w taki sposób został nawiązany kontakt i po jednej rozmowie telefonicznej od razu umówiliśmy się na rozmowę przed kamerą.
JB: - Czy trudno było przekonać ich do zwierzeń przed kamerą? Czy Polonia chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami z emigracji?
DM: - Niektórych w ogóle nie udało się przekonać! Było kilka osób po drodze, które bardzo chciałem mieć w filmie, ale nic z tego nie wyszło. Ogólnie staram się mieć zbalansowane podejście do takich spraw. Wiem, że potrafię konsekwentnie dążyć do celu, jeśli coś jest dla mnie ważne, ale nie chcę być widziany jako natrętny, więc jeśli nadal czuję zdecydowany opór, to po kilku podejściach daję ludziom spokój. Sławek na początku powiedział „nie”, ale zaraz potem zapytał „a jak miałoby to wyglądać?”, więc od razu wiedziałem, że będzie z niego dobry „materiał”… i nie myliłem się!
Na planie filmu „Polacy w USA”. Foto: Blonnie Brooks
JB: - Gratuluje intuicji! W filmie pytasz swoich bohaterów o ich trudne życiowe wybory. Ty również jesteś emigrantem, który wiele lat temu zdecydował się osiąść w USA. Jak dziś oceniasz swoją decyzję o wyjeździe z kraju?
DM: - Podobnie jak w przypadku wielu innych osób, moja decyzja o pozostaniu w USA na stałe była w dużej mierze podyktowana życiem, ale nie żałuję, że tak się stało. Uważam, że miałem po tej stronie o wiele lepsze możliwości rozwoju zawodowego niż moi koledzy „po fachu” w Polsce. W USA działać można bardziej prężnie, szybciej i z większym rozmachem. Być może dzisiaj rozwój małych biznesów nie jest już tak promowany, jak było to 15-16 lat temu, kiedy ja stawiałem pierwsze kroki, choćby ze względu na bardzo rygorystyczne nowe prawo podatkowe, które dopiero zostało wprowadzone. Jednak patrząc wstecz z perspektywy miejsca, w którym jestem obecnie, na pewno nie żałuję ubiegłych 16 lat i jestem bardzo zadowolony. Dużo się nauczyłem i wiem, że jeszcze sporo przede mną. Prawdę powiedziawszy, to cały czas czuję się tak, jakbym miał dopiero rozwinąć skrzydła.
JB: - Przed kilkoma dniami, w „Domu Polskim” w Filadelfii odbyła się premiera Twojego filmu „Polacy w USA”. Miałam przyjemność być na miejscu i poznać pierwsze wrażenia widzów. A jakie emocje towarzyszyły Tobie podczas tego wieczoru?
DM: - Szalone. Byłem bardzo szczęśliwy, że udało się ten projekt doprowadzić do końca. Film został zrealizowany praktycznie bez budżetu, tylko za pośrednictwem naszych własnych nakładów. Jeśli podejść do tego w sposób pragmatyczny i popatrzeć na całość z perspektywy czasu, to było to szalone przedsięwzięcie. Przez cały czas towarzyszyło mi uczucie spełnienia i osiągnięcia pewnego etapu na mojej drodze. Był to spory krok ku temu, co ostatecznie chcę robić i uczucie, że udało się go postawić, jest wspaniałe. Potwierdzone bardzo pozytywnym i ciepłym przyjęciem przez publiczność, więc… serce rośnie. Był to wspaniały wieczór i dał mi bardzo dużo inspiracji na dalszą drogę!
Premiera z udziałem twórców i bohaterów w Domu Polskim w Filadelfii. Foto: Blonnie Brooks
JB: - Warto dodać, że premiera filmu to również Twój debiut jako twórcy pełnometrażowego dokumentu. Jak czujesz się w roli reżysera?
DM: - Dobrze się czuję. Naturalnie. Lubię realizować swoje wizje, które gdzieś tam sobie wymyśliłem, czasami być może gdzieś opisałem, zanotowałem. Lubię te wizje modyfikować podczas filmowania i edycji. Cieszę się, że jestem w stanie tak poprowadzić pracę nad projektem, żeby wyszło z niego to, co zamierzaliśmy. Z drugiej strony uwielbiam też odkrywać sam projekt podczas jego tworzenia, ponieważ dość często zdarza się tak, że rozpoczynamy nad czymś pracę i podczas filmowania i edycji pojawiają się nowe pomysły. Coś się zmienia, ewoluuje, powstaje coś zupełnie nowego. Lubię wyławiać takie momenty, kiedy zdam sobie sprawę, że dana modyfikacja idzie w dobrą stronę. Jest to dla mnie istota kreatywnego procesu.
JB: - Czy myślisz, że YouTube może w przyszłości wyprzeć media głównego nurtu?
DM: - Myślę, że już je zaczyna wypierać. Bardzo popularne stają się kanały, które określają się jako „niezależne media”. Ludziom podoba się szeroka możliwość wyboru. Daleko za nami są czasy, kiedy były tylko TVP1 i TVP2… nie będę się nawet nad tym rozwodził (śmiech) YouTube to bardzo szerokie wody, po których kreatorzy tacy jak my mogą dość swobodnie żeglować… i to jest wspaniałe!
JB: - Zapytam jeszcze o Twoją żonę Blonnie. Razem odbyliście podróż do Polski. Jakie wrażenie wywarł na niej kraj nad Wisłą?
DM: - Blonnie uwielbia Polskę, jest nią zafascynowana. Zrobiliśmy kilka filmów na ten temat i wyraźnie w nich widać jak bardzo jej się podobało. Zapraszam do oglądania naszej serii z wycieczki po całej Polsce na jesieni 2017. Są to naprawdę ciekawe filmy, że tak nieskromnie się wypromuję! (śmiech)
Muszę też wspomnieć tutaj o jednym konkretnym filmie, w którym Blonnie opowiada właśnie o tym, co najbardziej w Polsce jej się podoba. Jest to nasz trzeci na liście najbardziej popularnych na kanale:
JB: - A jak Blonnie ocenia Wasz najnowszy film. Jak historie Polaków wyglądają w oczach rodowitej Amerykanki?
DM: - Bardzo jej się podobał, była wręcz zaskoczona, że wyszło aż tak ciekawie. Po raz pierwszy oglądaliśmy całość razem na dzień przed tą wielką premierą w Domu Polskim. Blonnie przyznała, że trochę się obawiała tej godziny i dwudziestu minut, bo zazwyczaj nasze filmy mają ok. 10 minut!, ale minęło bardzo szybko! Była poruszona do łez, mimo że razem nakręcaliśmy prawie każdą klatkę materiału.
JB: - Wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli filmu „Polacy w USA. Między dwoma światami” przypomnij, gdzie można go zobaczyć.
DM: - Na naszym kanale „We are going somewhere” https://youtu.be/00abxyZZSRw
JB: - Debiut reżysera za Tobą. Czy masz już kolejne plany filmowe?
DM: - Tak dużo, że trudno byłoby o wszystkich opowiedzieć. Dziękuję serdecznie za rozmowę i trzymam kciuki za kolejne projekty.
Rozmawiała Justyna Bereza
KATALOG FIRM W INTERNECIE