KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 22 grudnia, 2024   I   08:37:08 PM EST   I   Bożeny, Drogomira, Zenona
  1. Home
  2. >
  3. STYL ŻYCIA
  4. >
  5. Zdrowie i uroda

Refleksja przybysza z daleka... spływ pontonowy na rzece Delaware

28 lipca, 2015

24 lipca o. Waldemar Łątkowski z parafii św. Jana Pawła II w Perth Amboy NJ na prośbę uczestników tegorocznych „Wakacji z Panem Bogiem” zorganizował spływ pontonowy. W sobotni poranek nad Delaware do Bucks County w PA dotarły samochody z rejestracjami z CT,NY, i oczywiście NJ pozdrawiając się wzajemnie. Pogoda sprzyjała wszystkim oczekującym na kolejną przygode z o.Waldemarem a tym razem grupa liczyła prawie 100 osób. Oto co ten dzień pozostawił w pamięci przybysza z Polski...

„Jestem wśród Was trzeci tydzień i w sobotę przeżyłem wspólny wypad na spływ rzeką Delaware zakończony mszą świętą odprawioną przez ojca Waldemara w parku.

Może zacznę od końca. W czasie kazania kapłan zapytał co robimy, gdy jesteśmy głodni, albowiem ewangelia przypomniała nam o cudownym rozmnożeniu chleba dla rzeszy ludzi. No niby banalne pytanie i odpowiedź jest prosta. Idziemy coś zjeść, ewentualnie ktoś daje nam strawę. Następnie uświadomił nam, że my katolicy, powinniśmy być głodni Boga i powinniśmy chcieć się Nim karmić. Patrząc tak na naszą grupę zebraną w cieniu drzew wokół stolika nakrytego białym obrusem, który służył za ołtarz, zastanawiałem się, jak głębokie jest to pytanie i jak wielowątkowa jest odpowiedź. Głodni Boga? Więc co należy robić? Spędzać godziny na modlitwie, częto uczestniczyć we mszy świętej, brać udział w pielgrzymkach, rekolekcjach, itd.? A może głodni Boga, to głodni człowieka? Tego drugiego stojącego obok nas. Głodni wspólnego bycia z nim, doświadczania siebie nawzajem, wysłuchania jego problemów, cieszenia się jego radościami, podtrzymania go na duchu w chwilach trudnych, dostrzeżenia jego wartości, umiejetności postawienia go ponad naszym ego, po prostu dostrzeżenia, że on istnieje. Przecież tak mówi Jezus, że jest w każdym bliźnim, którego postawił na naszej drodze, w przyjacielu, koledze z pracy, domowniku, podwładnym, przełożonym, wykonującym dla nas pracę i dającym nam zajęcie, w każdym napotkanym człowieku.

I tu pojawia się odpowiedź na pytanie: po co organizować takie spotkanie? Przecież można byłoby w tym czasie zarobić trochę pieniędzy, a tych podobno nigdy za dużo, wypocząć po całym tygodniu pracy, a naród polski to bardzo pracowita nacja, albo oddać się błogiemu nic nie robieniu oglądając telewizję, pijąc zimne piwo, czy smaczną kawę.

Można, ale czy nie lepiej spotkać się w grupie, pobyć razem, dać siebie drugiemu, kiedy on tego potrzebuje, obdarzyć uśmiechem, dobrym słowem, podzielić się kanapkami, wodą, podać rękę przy wsiadaniu na ponton, po prostu zatrzymać się na chwilę na tej drodze w naszym zabieganym świecie? Tak nam trudno znaleźć czas dla innych, a przecież ten czas dany drugiemu człowiekowi jest najlepszym czasem, którym obdarowujemy samych siebie. O ileż większa radość jest w dawaniu niż w braniu.

Chciałbym podzielić się jeszcze jednym doświadczeniem tego dnia. W czasie podniesienia kapłan ujął w dłonie hostię, podniósł ją i zwracając się do każdego z nas poprzez ogarnięcie wzrokiem, gest rąk i ciepły ton głosu, który jednak nie dopuszczał sprzeciwu, wypowiedział słowa: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem ciało moje, które za was będzie wydane”. Ten gest był tak wymowny, skierowany bezpośrednio do każdego uczestnika, że aż chciało się wziąć do siebie ten chleb, a właściwie Jego ciało i ten kielich, czyli Jego krew. Było to dla mnie o tyle zaskakujące, że ten moment przeżyłem już tysiące razy w swoim życiu, ale w tę sobotę odczułem, że Jezus zwraca się tak bardzo do mnie, abym jak najczęściej karmił się Nim.

Ja, przybysz patrzacy na grupę ludzi, którzy w większości już się spotkali, zobaczyłem autentyczną radość z bycia razem, chwilę oddechu od codziennych obowiązków, duże zaangażowanie we wspólną eucharystię i chęć bycia dla siebie.
Właśnie dlatego takie spotkania są jak stacja ładowania naszych wewnętrznych życiowych akumulatorów, czy też najlepsza „jadłodajnia”, gdzie możemy najeść się do syta Boga obecnego w drugim człowieku.
Dziękując moim przyjaciołom Asi i Mirkowi, którzy goszczą mnie w tym pięknym kraju i organizatorom tego wydarzenia, pragnę życzyć Wam, aby powstawało jak najwięcej „jadłodajni” karmiących Bogiem poprzez drugiego człowieka.”
Więcej informacji mozna uzyskać na stronie parafii.

Paweł Mrzygłód
www.johnpaulsecond.com

Galeria