Jest jedną z najlepszych na świecie zawodniczek specjalizujących się w biegach długodystansowych. Uczestniczyła w zawodach na pustyniach, w warunkach wysokogórskich w Himalajach oraz w zimowych warunkach na Alasce. Rokrocznie bierze udział w około 10 biegach, których długość czasem wynosi 50 km, a niekiedy aż 550.
Urodziła się w Suchej Beskidzkiej i tam spędziła dzieciństwo. Wspomnienie tamtych czasów przechowuje – jak mówi – w swoim góralskim warkoczu, po którym można ją rozpoznać, gdy trenuje w parku Rockefellera w Sleepy Hollow, Westchester. Studia skończyła w Warszawie na wydziale agronomicznym SGGW. Jej emigracyjna droga wiodła najpierw przez Kanadę, gdzie mieszkała 10 lat, następnie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych.
Sportem interesowała się od zawsze. Początkowo było to pływanie, biegi przełajowe na nartach, tenis. Biegać zaczęła przed kilku laty. Jak twierdzi, jest to najtańszy sport, nie wymagający żadnych nakładów. Jednak zawody, w których bierze udział, są bardzo drogie, szczególnie te ekstremalne. Ich uczestnicy muszą być do nich dobrze przygotowani, bowiem w razie kłopotów czy niebezpieczeństwa mogą liczyć tylko na siebie. “Im trudniejsze zawody, tym więcej wydziela się adrenaliny, stąd ogromna przyjemność uczestnictwa” – podkreśla ultramaratonistka. Bierze udział w imprezach organizowanych zarówno w mrozach, jak i tropikach. Wszędzie mogą czyhać zagrożenia, ale też są niezaprzeczalne uroki uprawianego przez Polkę sportu. Ekscytujące jest obcowanie z przyrodą, z którą – jak opowiada pani Alicja – “mogłam przebywać sam na sam, w miejscach, gdzie nie ma nikogo oprócz mnie”.
O swych podróżach pisze po polsku i po angielsku do różnych czasopism, np. “Ultra Running Magazine”, “Run-Walk and Trele”, “Nowy Dziennik”, współpracuje ze stroną internetową “Evenrate”.
Chociaż po każdym kolejnym maratonie leczy obolałe ciało, to jednak zawsze powtarza “warto było”. “Biegam, bo chcę zobaczyć, jak daleko sięgają moje możliwości. Lubię wygrywać, zwyciężać siebie” – mówi Alicja Barahona.KATALOG FIRM W INTERNECIE