Rozmawiamy z Pawłem Kucharskim, który w najbliższy piątek 5 sierpnia w raz z zespołem Top-One, wystąpi na koncercie muzyki Disco Polo w Polskim Domu Narodowym przy 261 Driggs Ave. na Brooklynie, tego wieczoru zobaczymy także zespoły: Top One, D-bomb, Tomasz Popławski z zespołem Junior oraz Marcin Siegieńczuk. Początek o godzinie 8 pm.
- Czego się spodziewacie po najbliższych koncertach w Stanach?
- Jest to już nasza czwarta wizyta spodziewamy się po niej tego samego co zawsze mamy za wielką wodą. Ciepłego przyjęcia przez Polonię. Na emigracji jest inna, specyficzna publiczność, przyjeżdżając tutaj przywozimy im kawałek Polski.
- Jaki repertuar zaprezentujecie polonijnej publiczności?
- Nie obejdzie się bez naszych muzycznych standardów Top-One, czyli zagramy takie kawałki jak: Ciao Italia, Biały miś, Miła moja, czy Santa Maria. Oprócz tego będzie też premierowy kawałek, który wejdzie na najnowszą płytę. Ale to już niespodzianka.
- Tylko będziecie koncertować, czy macie jakieś turystyczne plany w czasie swego pobytu w USA?
- Zagramy zaplanowane koncerty i spadamy szybko do Polski, gdzie gramy koncerty. Będąc wielokrotnie w Stanach zobaczyliśmy już chyba wszystko co tylko dało się zobaczyć.
- Lubicie Amerykę?
- Ja nie lubię i szczerze powiem, nigdy nie potrafiłbym tu żyć, o czym przekonałem się podczas pierwszej wizyty w 1991 roku, kiedy byliśmy tu aż przez dwa miesiące. Zdążyłem się przekonać, że to nie jest kraj dla mnie. To nie ta bajka... inny ten świat. W Stanach czułem się, jakbym wylądował na innej planecie.
- Nie kusiło cię by spróbować robić tu karierę?
- Jestem realistą i wiem, że nie mielibyśmy na to najmniejszych szans. W Stanach dla mnie jest wciąż dziki zachód i na próżno byłoby szukać tu spokoju.
- Jakie były początki waszej kariery muzycznej?
- Bardzo spontanicznie i z ogromnym dozą szczęścia. Pewnego dnia zwróciliśmy daliśmy redaktorowi prowadzącego co piątek audycje disco, Bogdanowi Fabiańskiemu nasze nagrania, spodobały się mu i zaczął je puszczać na antenie. Reszta załatwili już sami słuchacze, którym nasza muza szybko wpadła w ucho.
- Marzyłeś kiedyś o takiej sławie?
- Szczerze mówiąc ja zawsze bardzo tego chciałem i wierzyłem w to. I pewnie dlatego się udało, bo jestem zdania, że jeśli czegoś na prawdę mocno się chce, to się spełnia.
- W Polsce macie wielu fanów, czy sława czasami utrudnia ci życie?
- Owszem, mamy wielu fanów i bardzo nas to cieszy, bo bez nich byśmy nie istnieli. Czasem bywa to uciążliwe, ale nie mam prawa narzekać, gdyż jest to wpisane w nasz zawód. Dostajemy też dużo od nich miłych listów i zawsze staramy się na nie odpowiadać.
Rozmawiała Marlena Dudzińska
KATALOG FIRM W INTERNECIE