Zwrócono moją uwagę na artykuł w weekendowym \"Nowym Dzienniku\", autorstwa p. Ewy Kern-Jędrychowskiej, niezłomnie drążącej różne bajorka polonijnego półświatka. Artykuł poświęcony był postaci p. Pawła Janaszka, notorycznego pseudo-prawnika imigracyjnego.
Osobnik ten pojawiał się już kilka razy na łamach Bloghu, bo też nie można znaleźć bardziej zasłużonego praktykanta przekrętów imigracyjnych niż p. Janaszek. Żadna zresztą w tym tajemnica i artykuł p. Kern-Jędrychowskiej nie ma tu większej wartości odkrywczej. Dziwi natomiast wolta wydawców "Nowego Dziennika", gazety która w swej mało świetlanej przeszłości, częstokroć promowała różnorakich "doradców" imigracyjnych, pomagając im żerować na Polakach w Ameryce. Wystarczy tu tylko wspomnieć, skądinąd zabawne, wypociny pp. Olszewskiego i Muszyńskiego. Czyżby niedawna zmiana właścicieli gazety, zmieniła też "pecunia non olet"-owe podejście "Nowego Dziennika" do swych czytelników? Byłaby to mile widziana zmiana.
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do meritum artykułu p. Kern-Jędrychowskiej. Parafrazując: czas bezkarnych przekrętów p. Janaszka się już skończył, sępy krążą, a jego obecni i byli "klienci" mają istotne powody do obaw. Nic zatem dziwnego, że jest to dobry moment aby polonijna gazeta zajęła się sprawą, bowiem temat taki zawsze był poczytny wśród Polonii. Niepokoi mnie jednak pewien rys, który przenika przez tekst artykułu.
Czytając wypowiedź autorki, odnoszę wrażenie, że nie rozumie ona istoty szkody, popełnianej przez p. Janaszka i jemu podobnych "doradców imigracyjnych". Nie jest bowiem zasadniczym problemem to, że p. Janaszek "oszukał" tego czy tamtego ze swoich "klientów", lub że "zawalił" tą czy inną "sprawę", prowadzoną przez jego "kancelarię", (boć za to nie można mieć żadnych pretensji, tak jakby się złościć, że trabant nie jest mercedesem). Główną jego przewiną jest to, że p. Janaszek miał czelność podszywać się pod płaszczyk adwokata, bez jakichkolwiek uprawnień, licencji, wiedzy czy odpowiedzialności za swe działania. Łamiąc w ten sposób prawo federalne i stanowe, stał się pospolitym przestępcą.
Nie należy się smucić, jak sugeruje to trochę artykuł p. Kern-Jędrychowskiej, że wraz z widocznym upadkiem janaszkowej organizacji przestępczej, upadła możliwość skutecznego oszukiwania Urzędu Imigracyjnego. (Skutecznego, bowiem nikt nie zaprzeczy, że p. Janaszek pomógł wielu swoim wspólnikom czy też ofiarom, "załatwić" zielone karty, które im się według prawa nie należały). Oszustwa imigracyjne mają nie tylko krótkie nogi, (o czym wielu się przekonuje na swojej skórze), ale powodują ogólną demoralizację systemu imigracyjnego. Nie jest ten system zbyt mądry czy sprawiedliwy, ale jest to jedyny system który mamy. Dura lex sed lex. Znam wielu ludzi, którzy próbują ze wszystkich sił, grać tą legalizacyjną grę, według jej reguł. Widok janaszkowych "cudów-niewidów", gdzie nie straszny był brak odpowiedniego zawodu, sponsora, wykształcenia czy zaświadczenia o stażu pracy, bo wszystko można było tam kupić, powodował u nich deprawację. Mówili sobie: "skoro inni mogą, czemu nie ja?"
Nie płaczmy zatem nad p. Janaszkiem. Nie był to żaden Robin Hood czy chociażby Janosik. Radujmy się raczej, że ze sceny schodzi poważny przestępca, który od lat zatruwał nasze środowisko. Miejmy tylko nadzieję, że na jego miejsce, tak jak to zwykle po chwaście, nie pojawi się kilka nowych.
Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy: www.adwokatbloch.com
KATALOG FIRM W INTERNECIE