Niespodzianki nie było. Większość postępowego elektoratu w całym kraju, który jeszcze dwa lata temu wybrał Baracka Obamę prezydentem, zdegustowana indolencją Demokratów, nie poszła głosować. Przy urnach pojawił się zatem Ciemnogród i kołtuni, posiłkowani cierpiącymi na amnezję. W rezultacie, Partia Republikańska przejmie od stycznia kontrolę nad Izbą Reprezentantów, a o kontrolę nad samą Partią Republikańską, powalczy beton partyjny i nowy, lunatycki odłam tej partii, znany umownie pod nazwą Partii Herbaty. Piękny będzie show.
Z naszego punktu widzenia, nic się nie stało, co się i tak już nie działo, a działo się źle. Republikanie, nie mając jeszcze kontroli nad Senatem i Białym Domem, nie będą mogli przeforsować swoich co bardziej idiotycznych postulatów, chociażby jak zniesienie namiastki reformy zdrowotnej, przeprowadzonej za Obamy czy prób kryminalizowania nielegalnego pobytu w USA. Powrócą zatem do swojego genialnego planu gry, czyli sabotowania i torpedowania wszystkich koniecznych dla kraju inicjatyw legislacyjnych, wychodząc ze słusznego założenia, że jakiekolwiek pozytywy wsparły by Baracka Obamę i Demokratów w 2012 r. (Nota bene, ciekawe jak długo jeszcze, korporacyjni i bankierscy kolesie Republikanów, sztucznie podtrzymywać będą bezrobocie w USA, siedząć jednocześnie na coraz to pęczniejących workach pieniędzy).
Głównymi ofiarami wczorajszego "Tsunami", "Potopu", "Trzęsienia Ziemi", (jak słusznie zauważył Jon Stewart, wszystkie te popularne wśród Republikańskich mediów określenia, mają grubo negatywne konotacje i oznaczają zwykle śmierć wielu ludzi; rzeczywiście, brakuje tylko "Czarnej Śmierci"), nie byli postępowi Demokraci. Wśród tych, z wyjątkiem świetnego senatora z Wisconsin, Russa Feingolda, strat praktycznie nie ma. Zmasakrowani zostali natomiast, praktycznie wszyscy "Demokraci Rahma Emanuela", Demokratami będąc z nazwy tylko. Nie będziemy jednak żałować tych hamulcowych reformy. Lepiej mieć wrogów z otwartą przyłbicą, niż takich krypto-Republikanów za plecami. Ci z nas, którzy przecierpieli przez ostatnie cztery lata, gdy Demokraci mieli ponoć większość w Kongresie, na pewno zgodzą się ze mną.
Jeden ciekawszy epizod wczorajszych wyborów, to masowe poparcie Latynosów w Nevadzie, dla senatora Harry Reida, dzięki któremu wygrał ponownie swój fotel senatorski i utrzymał pozycje Lidera, mając za przeciwniczkę, jedną z bardziej lunatyckich przedstawicielek Partii Herbaty. Wiele im sen. Reid naobiecywał. Jeśli nie przeprowadzi do stycznia, przynajmniej "Dream Act" dla nielegalnych studentów, okaże się niewdzięcznikiem...
Od stycznia 2011 r. zaś, nastąpi tzw. "saska noc". Wystarczy tylko jeden z nowo-wybranych lunatyków, jak chociażby senator-elekt Rand Paul z Kentucky, aby używając swego liberum veto w Senacie, skutecznie zablokować wszelkie dalsze reformy. A na usztywnienie kręgosłupa u prezydenta Obamy i reszty Demokratów, nie ma co liczyć. Dalej się będą płaszczyć. Już wczoraj słyszeliśmy przewidywalne jęki o konieczności "kompromisu" i "kooperacji" z Republikanami. Niestety, niczego nie nauczyły ich wczorajsze wybory i rok 1938, w Monachium.
Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy: www.adwokatbloch.com
KATALOG FIRM W INTERNECIE