KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   11:12:01 AM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Poradnik Imigranta w USA

Plan \"B\"

17 sierpnia, 2009

Wszystko wskazuje na to, że projekt nowej ustawy imigracyjnej będzie jednak przedstawiony w Senacie w tym roku. Prawdopodobnie, zaraz po Labor Day. Senatorzy, demokrata Chuck Schumer z Nowego Jorku i republikanin Lindsey Graham z Płd. Karoliny, pod uważnym okiem Białego Domu, w postaci szefowej DHS, Janet Napolitano, pracują nad ramami reformy imigracyjnej. Do końca pracy zostało jeszcze prawie miesiąc, a szkic ustawy ma już ponad tysiąc stron. Niemniej, jak na szkielet, wystarczy.

Szansa na pozytywne wprowadzenie tej ustawy znacznie wzrosła w ostatnich tygodniach. Bardzo pomocnym czynnikiem w tej materii, było obnażenie się wrogów jakiejkolwiek reformy jako wyjącej tłuszczy rozhisteryzowanych rasistów i szowinistów, zgoła niespełna rozumu. To co się działo w ubiegłym miesiącu podczas słynnych już teraz "town halls", wstrząsnęło światkiem politycznym Waszyngtonu ale nie w sposób jakiego by sobie życzyli mocodawcy tych pożal się Boże "patriotów". Chęć zreformowania dysfunkcjonalnego systemu, tak opieki zdrowotnej jak i imigracji, stała się dla wielu obojętnych do niedawna polityków, punktem honoru. Z tego powodu zatem, jakkolwiej nic nie jest jeszcze pewne w stu procentach, decyzja została już podjęta przez Biały Dom, aby, jak to kiedyś powiedział tow. Gomułka, "stojąc na skraju przepaści, zrobić wielki krok naprzód". Coś będzie się działo na wiosnę przyszłego roku.

Walka o reformę imigracyjną będzie na pewno zacięta i wynik tej walki jest niepewny. Co zatem, jeśli Kongresowi nie uda się fundamentalnie zmienić prawa imigracyjnego, wiosną 2010 roku?

Wiem z kilku bardzo dobrych źródeł, że Biały Dom ma w takim razie, tymczasowy plan awaryjny. Plan ten oparty jest na istniejących już teraz prowizjach prawa imigracyjnego i inherentnej władzy wykonawczej prezydenta a ma wejść w życie na wiosnę 2010 roku, tak czy owak. Mowa tu o dwóch programach imigracyjnych, "Temporary Protected Status" (TPS) z artykułu 244 prawa imigracyjnego i "Deferred Enforced Departure" (DED). Programami tymi objęci są obecnie obywatele następujących krajów, przebywający w USA, nieważne w jakim imigracyjnym statusie: Liberii, Salwadoru, Hondurasu, Nikaragui, Somalii i Sudanu. Dawniej było tych państw więcej. Nawet Polska brana była pod uwagę, o czym za chwilę niżej. Uczestnikom, po zarejestrowaniu się w Urzędzie Imigracyjnym, przysługuje ochrona przed deportacją, prawo do pracy, numer Social Security, możliwość wyjazdów za granicę. Nie mają natomiast prawa do uzyskania stałego pobytu w USA, na tej wyłącznie podstawie. Osoby z przeszłością kryminalną wyłączone są z programów TPS i DED.

Obecnie, aby kwalifikować się do uczestnictwa w TPS i DED, dany kraj musi być rozdarty albo zbrojnym konfliktem, albo kataklizmem naturalnym albo prezydent musi zadecydować, że objęcie programem danego kraju jest w istotnym interesie narodowym Stanów Zjednoczonych. A czyż nie jest w istotnym interesie bezpieczeństwa narodowego USA, aby formalnie dowiedzieć się kim są te miliony nielegalnych imigrantów, przebywających od lat w Ameryce, niezależnie od kraju pochodzenia? Ich rejestracja, pobranie danych biometrycznych, ustalenie tożsamości, pozwoli skoncentrować się policji imigracyjnej na tych obcokrajowcach, którzy nie powinni tu z nami mieszkać, którzy życzą nam źle. Czyli odróżnić terrorystów i kryminalistów od ciężko pracujących ludzi, którzy nie chcą nic innego jak lepszego bytu dla siebie i swoich rodzin. Dodatkowym bodźcem jest tutaj szansa na rozszerzenie puli płatników podatków, bowiem nie ma żadnego powodu aby osoby które pracują w Ameryce, nie płaciły tutaj podatków.

Na kwietniowym spotkaniu dotyczącym reformy imigracyjnej, p.o. szefa USCIS, Michael Aytes, przyznał, że jego urząd otrzymał dyrektywy od Białego Domu, aby przygotować się na szybkie rozpatrzenie ok. sześciu do ośmiu milionów nowych wniosków. Biorąc pod uwagę, że w chwili obecnej USCIS funkcjonuje ok. 50% poniżej swojej normy, nie mówiąc już nawet o wiele wyższych możliwościach przerobowych, p. Aytes uznał wytyczne Białego Domu za bardzo realistyczne i nie wymagające specjalnych dodatkowych nakładów z budżetu.

Na koniec, chwila wspomnień z lipca 2001 i moich starań o przyznanie Polsce TPS. W owym czasie, z różnych powodów, których się dzisiaj wstydzę, byłem bardzo blisko administracji George\'a Busha jr. Wykorzystująć owe "wejścia", dostałem zapewnienie, że katastrofalna powódź w Polsce w 2000 roku, idąca w ślad za powodzią "stulecia" w 1997, praktycznie gwarantowała Polsce objęcie programem TPS. Trzeba było jedynie "spontanicznej", społecznej akcji poparcia i formalnego wniosku ze strony rządu RP. Akcja poparcia była, owszem. Przygotowane przez moją kancelarię blankiety z tekstem apelu do polityków zostały opublikowane i rozpowszechnione pro publico bono przez "Super Express", "Gazetę Polską" i "Tygodnik Nowojorski" p. Godowskiej. "Nowy Dziennik" i "Kurier plus" nie przyłączyły się do tej akcji, bowiem, w przypadku "Nowego Dziennika": "skoro pan mecenas nie popiera naszego pisma, to my nie popieramy pana mecenasa", a "Kurier Plus" uznał to za moją krypto-reklamę i chciał policzyć standardowo za ogłoszenie płatne. Niemniej kilkaset tych "petycji" pojawiło się w Białym Domu i biurach Kongresu. Pozostało jedynie uzyskać akceptację polskiego rządu, co w obliczu beneficjów jakie miały spłynąć na dziesiątki tysięcy Polaków nielegalnie zamieszkujących w Stanach i pośrednio przez nich, ich rodzin w kraju, wydawało mi się sprawą oczywistą. A jednak nie. Jak poinformował mnie ówczesny ambasador RP, p. Przemysław Grudziński, człowiek skądinąd prawy i rozumny, rząd polski nie zgodził się sprowadzać Polski do rzędu państw trzeciego świata, a moja sugestia, że Polska może nie poradzić sobie z ogromem strat, a jej obywatele potrzebują w Stanach specjalnej klauzuli pomocy, rzutowała by bardzo negatywnie na skuteczność działań ówczesnego rządu SLD. A należy pamiętać, że premierem za czasów powodzi, powszechnie ganionym za swą nieudolność, był ówczesny minister spraw zagranicznych. Sprawa polskiego TPS-u została więc odłożona ad acta, do lepszych czasów. Które niebawem nadeszły.

\"\"

Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy:
www.adwokatbloch.com