Parę miesięcy temu pisałem o tarapatach jednego z polonijnych prawników imigracyjnych z Nowego Jorku, mec. Alberta Lefkowitza. Mój wpis podyktowany był wtedy rozpaczliwymi prośbami o informację i pomoc od jego byłych klientów. Muszę jednakże stwierdzić, że było to niczym w porównaniu z desperacją osób, pozostawionych \"za burtą\", poprzez nagłe \"zniknięcie\" w grudniu 2007, nowojorskiego prawnika imigracyjnego, Marka Wacława Schera. Wydawało się, że to plaga jakaś dotknęła moich \"kolegów po fachu\".
Po prawdzie, kłopoty obydwu panów nie dziwiły mnie zbytnio, bowiem w ciągu tych ostatnich kilkunastu lat miałem sporo okazji zetknąć się z owocami praktyki adwokackiej mec. Lefkowitza i mec. Schera. Praktycznie nie było miesiąca, abym nie musiał wysłuchiwać gorzkich żalów ich byłych klientów. Jak wiadomo, nie ma nic bardziej obiektywnego jak niezadowolony klient adwokata czy dentysty i zawsze używałem sporego sita do ich przesiewania, ale te ich zażalenia miały, pomimo niezależności opowiadań, pewien stały stopień spoistości i pokrewieństwa.
Aby zapobiec więc rozszerzaniu się dalszych plotek i insynuacji na temat pobudek działalności mec. Schera, niektórych bardzo niewybrednych, w których przeplata się polakożerstwo z antysemityzmem, podaję poniżej prawdziwy przebieg smutnego końca praktyki mec. Schera.
Około 17 marca 2008 roku, Komitet Dyscyplinarny nowojorskiego Sądu Najwyższego, oficjalnie przedstawił mecenasowi Scherowi 36 zarzutów natury dyscyplinarnej a wynikającej z sześciu różnych przypadków w których mec. Scher był adwokatem. Komitet zarzucił mu też, oprócz zaniedbań w praktyce, świadome wprowadzanie w błąd swoich klientów i prowadzącego dochodzenie Komitetu Dyscyplinarnego. Zanim mec. Scher odpowiedział na formalne zarzuty, jego adwokat, mec. Mark Adler, zawnioskował o dobrowolne zawieszenie licencji adwokackiej ze strony mec. Schera z powodów medycznych i utajnienie przedstawianych przez mec. Schera zaświadczeń lekarskich. Zaświadczeń tych było trzy, jedne od psychiatry mec. Schera, drugie od eksperta-psychiatry wynajętego przez mec. Schera a trzecie od eksperta-psychiatry wynajętego niezależnie przez Komitet Dyscyplinarny. Wszyscy trzej psychiatrzy stwierdzili zgodnie, że mec. Scher jest niepoczytalny i nie jest obecnie w stanie wykonywać zawodu adwokata, a dwaj pierwsi, że nie jest się nawet w stanie adekwatnie bronić przed stawianymi mu zarzutami.
Komitet Dyscyplinarny zgodził się, w związku z powyższym, że mec. Scher jest już niepoczytalny psychicznie, i przychylił się do wniosku jego adwokata o dobrowolne zawieszenie go w czynnościach adwokata. Zwłaszcza, że mec. Adler poinformował Komitet o przejściu mec. Schera na emeryturę, z dniem 6 grudnia 2007. Według mec. Adlera, mec. Scher spędza całe swe dni na leczeniu swych schorzeń i nie ma żadnych planów podjęcia dalszej praktyki prawniczej.
W dniu 30 grudnia 2008, Sąd Najwyższy stanu Nowy Jork, bezterminowo zawiesił mec. Schera w czynnościach adwokata i oddalił zarzuty o jego oszustwach i zaniedbaniach, do momentu aż mec. Scher odzyska władzę nad swoim umysłem. W czerwcu 2009, to samo uczynił federalny Departament Sprawiedliwości i Urząd Imigracyjny i odpowiednie powiadomienia wysyłane są do jego byłych klientów.
Co zatem mają czynić poszkodowani wieloletnią praktyką mec. Schera? Po pierwsze, wszyscy ci ludzie powinni się zawstydzić, że nie docenili zakresu choroby psychicznej mec. Schera i pogodzić się ze stratą swych pieniędzy i pogorszenia swej sytuacji imigracyjnej. Po drugie, nie powinni mówić nic złego o mec. Scherze, bowiem nikt nie wybiera swej choroby i jeśli psychiatrzy orzekli, że mec. Scher jest niepoczytalny, to tak właśnie najwyraźniej musi być. Gdyby okazało się, na przykład, że mec. Scher jest garbusem, nikt przecież nie wytykał by go palcem, ani nie podstawiał mu nogi, lub próbował odbierać mu apartamentu z widokiem na Central Park. Więcej empatii, drodzy ludzie, bowiem nigdy nie wiadomo komu bliżej do szpitala psychiatrycznego.
Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy: www.adwokatbloch.com
KATALOG FIRM W INTERNECIE