Wielu nielegalnych imigrantów, oszczędzających ciężko zarabiane od lat i opodatkowane już pieniądze, czeka tylko na swą legalizację aby kupić własny dom lub założyć własny biznes...
Jedną z pierwszych obserwacji, jaką mogę się podzielić, to absolutny brak jakiegokolwiek lidera "ruchu", w wyniku choroby sen. Kennedy\'iego, (czy jak to nazwał jeden z kongresmenów, "kozła ofiarnego"), który miałby ochotę lub odpowiednią rangę, aby pociągnąć za sobą resztę polityków. (Kimś takim nie jest, wbrew własnym mniemaniom, kongresman Luis Gutierrez z Chicago, którego odznaczyliśmy jednakże w czwartek, Nagrodą im. Michaela Maggio, za zasługi na polu chwały.) Polityków, którzy, w dużej mierze, są bardzo pozytywnie, a nawet entuzjastycznie nastawieni do pozytywnych zmian imigracyjnych. Postawa taka nie dziwiła mnie u naszych znanych sojuszników, jak Nita Lowey czy Nydia Velasquez, ale widoczna także była u bardziej konserwatywnych kongresmenów, z agrarnych dystryktów. Nie spotkałem właściwie nikogo kto byłby, w swym założeniu, przeciwko reformie imigracyjnej. Nie znaczy to wcale, że opozycja zasypia gruszki w popiele. Jeden z kongresmenów pokazywał mi nawet, śmiejąc się, pięknie zapakowaną cegłę, którą przysłał mu zwolennik budowania muru z Meksykiem i Kanadą.
Wielu moich rozmówców zaciekawionych było moją sugestią, na podstawie sytuacji niektórych moich klientów, iż wielu nielegalnych imigrantów, oszczędzających ciężko zarabiane od lat i opodatkowane już pieniądze, czeka tylko na swą legalizację aby kupić własny dom lub założyć własny biznes. Wszelkie bowiem próby podwiązania reformy imigracyjnej do rozwiązania obecnego kryzysu ekonomicznego, a la Obama, są dzisiaj mile widziane w Kongresie i powinny być w związku z tym, integralnym elementem argumentu za reformą.
Jednym z ciekawszych spotkań, była prelekcja republikańskiego senatora, Arlena Spectera z Pennsylwanii, jednego z najbardziej dzisiaj wpływowych polityków amerykańskich. W jasnych słowach zapewnił nas, że choć sam nie zamierza być trybunem imigracyjnym, jeśli przyjdzie do tego, będzie 41-szym, decydującym głosem w Senacie, głosem przeważającym za reformą imigracyjną. Sen. Specter zażartował nawet, że jako prawnik, zapisze się do AILA, aby podkreślić swe poparcie dla naszych celów. Na koniec spotkania, sen. Specter wyróżnił mnie prywatną rozmową, na osobności.
Dużo mówiło się też na temat "dziwacznej" ciszy ze strony prezydenta Obamy, na temat reformy imigracyjnej. Część polityków uzależniała swe poparcie od większej aktywności prezydenta na tym polu, część uważała, że cisza ta to tylko cisza przed burzą, że taka jest właśnie strategia Obamy we wszystkim czego się tyka. Najbardziej krytycznym, w stosunku do prezydenta, był, o dziwo, kongresman Gutierrez, który wydawał się wprost zdemoralizowany podejściem Białego Domu. Być może uznał, jak wielu innych, że "several months" z ust Obamy, znaczy jednak kilkanaście miesięcy a nie kilka. Nikt nie suponował kłamstwa wyborczego, ale było blisko...
Co do słynnego już teraz "publicznego forum", o którym Obama mówił z latynoskim politykami w ubiegłą środę, to jest to nic innego jak zasłona dymna. Senator Schumer z Nowego Jorku, przewodniczący senackiej podkomisji d/s imigracji, zaprosił mnie nawet na pierwsze takie forum, które odbędzie się 23 kwietnia, w nowojorskiej New School. Obecni będą: sen. Schumer; Michael Aytes, chwilowy szef USCIS; Tamar Jacoby, prezes pro-imigracyjnego ImmigrationWorksUSA; Mark Krikorian, dyrektor wykonawczy anty-imigracyjnego Center for Immigration Studies; Marshall Fitz z AILA i Jeffrey Passel, demograf z Pew Hispanic Center.
Pisać można by jeszcze wiele o różnych zebraniach, z szefostwem Urzędu Imigracyjnego, Urzędu Pracy i Departamentu Stanu, bo każde wnosiło coś nowego i ciekawego. Jednym przykładem może tu być informacja od Donalda Neufelda, zastępcy szefa USCIS, że Urząd Imigracyjny planuje latem, kolejną wymianę "zielonych kart", tym razem rzeczywiście w kolorze zielonym.
Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy: www.adwokatbloch.com
KATALOG FIRM W INTERNECIE