W ostatnich czasach nie było zbyt dużo okazji aby pisać o pozytywnych wieściach z imigracyjnego frontu. Tym z wiekszą radością donoszę, że trzy dni temu, (17 kwietnia), prawo imigracyjne zmieniło się na lepsze dla wielu tysięcy ludzi. Zmiana ta przyszła z niespodziewanej strony, bo jako precedens Imigracyjnej Rady Apelacyjnej (BIA) w sprawie "Matter of Arrabally" 25 I&N Dec. 771 (BIA 2012). Piszę "niespodziewanie", bo przez ostatnich kilka lat, BIA była źródłem bardzo negatywnych, jeśli nie wręcz anty-imigracyjnych interpretacji prawa imigracyjnego, często o absurdalnych lub mętnych uzasadnieniach. A właśnie na precedensach BIA, które mają zasięg krajowy, opierają swoje decyzje urzędnicy USCIS.
O co zatem chodzi? Ktokolwiek interesuje się prawem imigracyjnym, dobrze wie o wprowadzonych ustawą IIRAIRA w 1996 roku, wieloletnich zakazach wjazdu do USA, po uprzednim nielegalnym pobycie w Stanach. Trzy lata kary za okres od 180 dni do roku. Dziesięciu lat za okres ponad rok. Owe słynne, a właściwie notoryczne, karencje. (Kto nie interesuje się prawem imigracyjnym, niech tylko przejrzy kierowane do mnie na stronie internetowej pytania. Prawie połowa dotyczy tego właśnie tematu.) We wszystkich przypadkach, aby karencja mogła obowiązywać, konieczny jest wyjazd ze Stanów Zjednoczonych. Dla większości osób, które z USA wyjechały, a przebywały tu nielegalnie przez dłuższy okres czasu, nie zmieniło się nic. "Matter of Arrabally" nie zmienił im nic. Aby wrócić do Ameryki, ich okres karencji musi się spełnić, albo formalne przebaczenie kary, tzw. "waiver", (na podstawie udowodnionych trudności życiowych współmałżonka lub rodziców delikwenta, a zarazem stałych rezydentów lub obywateli USA), musi zostać zatwierdzone przez Urząd Imigracyjny.
Ale jest jednak inna grupa imigrantów, nie posiadajacych jeszcze stałego pobytu, która po długim nawet nielegalnym pobycie w Stanach, może podróżować za granicę i o dziwo, wracać z powrotem do USA. Są to osoby, którym Urząd Imigracyjny wydaje tzw. "list żelazny" albo "advance parole". Dokument ten przyznawany jest już teraz właściwie rutynowo, wraz z pozwoleniem na pracę, a podanie składa się równolegle z wnioskiem o przyznanie wizy imigracyjnej na terytorium USA, tzw. "adjustment of status". Nawet opłata skarbowa wliczona jest do sumy ogólnej. Z owych "advance parole" korzystają tysiące osób. Tysiące osób, które przed złożeniem wniosku o "adjustment of status", często przebywały w Stanach nielegalnie przez wiele lat, a "przebaczenie" swojej nielegalności uzyskały poprzez ślub z obywatelem USA lub ochronę paragrafu 245(i), poprzez sponsorowanie sprzed 30 kwietnia 2001 r.
A teraz pytanie. Jak moi drodzy Czytelnicy sądzą, traktowano owych posiadaczy "listów żelaznych", po ich powrocie do Stanów? Czy brano pod uwagę fakt, że wszyscy oni wyjechali z USA za oficjalną zgodą Urzędu Imigracyjnego? Że o ich wcześniejszych przewinach wobec prawa imigracyjnego dobrze wiedziano, zanim udzielono zgody na wyjazd? Czy fakt, że ich z fanfarą wpuszczono z powrotem, miał jakiekolwiek znaczenie dla USCIS? Czy posiadanie żony czy męża-obywatela lub ochrona paragrafu 245(i) i uiszczenie 1,000 dolarowej kary, zmieniło cokolwiek?
W przeciągu tych piętnastu lat miałem okazję spotkać wielu takich nieszczęśników, jak Manohar Rao Arrabally z Indii, którzy naiwnie zawierzyli "żelaznemu listowi" z Imigracji i wyjechali z USA, często na pogrzeb najbliższych, a potem bezlitośnie otrzymali odmowy swoich spraw o stały pobyt, na podstawie karencji wizowej. I bardzo często deportacje. Nie pomogło im, że USCIS perfidnie ostrzegał, tłustym drukiem w tekście samego dokumentu "advance parole", że ktoś kto przebywał nielegalnie w USA po 1 kwietnia 1997 roku, nie powinien korzystać z przyznanej właśnie zgody na podróż zagraniczną. Nie pomogło im też, że sama Rada Apelacyjna, w swych dwóch wcześniejszych precedensach, "Matter of Lemus" i "Matter of Lemus II", jasno opowiedziała się za karencją dla wszystkich "wyjeżdżających" z USA po uprzednim, odpowiednio nielegalnym pobycie. A ilu moich klientów, mających w ręku "advance parole", nie puściłem do Polski na pogrzeb rodziców, ślub dzieci czy chrzciny wnuków? Tych wszystkich, w imieniu naszego dysfunkcjonalnego systemu imigracyjnego, przepraszam.
Cóż. Okazuje się, że nie zrozumieliśmy sędziów z BIA. Teraz, po piętnastu latach i tysiącach odmów "za karencję", wychodzi na to, że podróż z "listem żelaznym" nie jest wcale "wyjazdem" z USA. I jako taka, nie porusza karencji. Osoby, które w ubiegłych latach dostały taką właśnie odmowę zielonej karty, a nie deportowano ich jeszcze do kraju, mogą starać się o otwarcie swoich wniosków o stały pobyt lub składać je na nowo, nie martwiąc się już o karencję.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
W sprawie najbardziej aktualnych informacji prosimy kontaktować się bezpośrednio z firmą.Zdjęcia zawarte w artykule służą jedynie jako ilustracja artykułu.
Dzwoniąc powołaj się na reklamę z POLONIJNEJ KSIĄŻKI - Polish Pages.
Przemysław Jan Bloch
Kontakt z adwokatem >>
Kliknij tu >>>
KATALOG FIRM W INTERNECIE