- Home >
- WIADOMOŚCI >
- USA
W Waszyngtonie i Warszawie pamiętano o 120. rocznicy urodzin pułkownika Marian Kozielewskiego
Agata Muzyka, Waszyngton 08 września, 2017
120 rocznica urodzin pułkownika Marian Kozielewskiego. Kwiaty na waszyngtońskim grobie, msza w warszawskiej bazylice Świętego Krzyża.
Pułkownik był najstarszym bratem Jana Kozielewskiego, późniejszego legendarnego emisariusza, który wszedł do historii jako Jan Karski.
Pułkownik Marian Kozielewski czterokrotnie honorowany Krzyżem Walecznych został legionistą Józef Piłsudskiego mając szesnaście lat. Przeszedł szlak bojowy Legionów. Był ranny, przebywał w niewoli, by powrócić do służby. Ze względu na stan zdrowia przeszedł do służby w Policji Państwowej. Walczył w wojnie 1920 roku z bolszewikami. Poprzez komendantury powiatowe w Radomsku, Włoszczowej i Szydłowcu oraz wojewódzkie w Nowogródku i Lwowie osiągnął w 1934 roku pozycję komendanta stołecznego policji w Warszawie. Po kapitulacji Warszawy, po bohaterskiej jej obronie we wrześniu 1939 roku, sprawował komendę Polskiej Policji Porządkowej (tzw. granatowej). Stworzył w jej ramach sprawną organizację konspiracyjną. Aresztowany przez gestapo w maju 1940 roku przez kolejny rok więziony był w obozie KL Auschwitz.
W warszawskiej Bazylice Świętokrzyskiej odbyła się uroczysta msza w intencji pułkownika Mariana Kozielewskiego. Ze światynią sąsiadowała Komenda Stołeczna Policjii Państwowej, na podwórzu której znajadował się dom-kwatera komendanta. Tam zamieszkiwał Marian Kozielewski z żoną Jadwigą i bratem Janem. Wszyscy byli parafianami świętokrzyskimi. Foto: Archiwum Bazyliki Świętego Krzyża
Po zwolnieniu dzięki zabiegom Podziemia, zorganizował siły policyjno-porządkowe Państwa Podziemnego - Państwowy Korpus Bezpieczeństwa. Stał na jego czele do końca listopada 1943 roku. Walczył w powstaniu warszawskim będąc dwukrotnie rannym. Po ucieczce z obozu w Pruszkowie, ukrywał się w Szydłowcu. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, uniknął aresztowania przenosząc się do rodzinnej Łodzi. Tam jednak NKWD wpadło na jego ślad i musiał uciekać z Polski. Dotarł do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Berlinie, a stamtąd do Francji. Tam służył w Polskich Kompaniach Wartowniczych.
Dzięki Janowi Karskiemu emigrował do Kanady w 1948 roku, gdzie wraz z żoną prowadził farmę rolniczą pod Montrealem. W 1960 roku osiadł w Waszyngtonie. Odmówił renty dla uchodźców politycznych i kombatantów uważając, że Polska została zdradzona w Jałcie przez Amerykę. Pracował jako strażnik Corcoran Gallery. Ze skromnej pensji pomagał swoim towarzyszom broni w kraju. W lipcu 1964 roku popełnił samobójstwo.
Jak dowiadujemy się, Attachat Obrony Ambasady RP w Waszyngtonie zajmie się grobem pułkownika Mariana Kozielewskiego w sposób permanentny podobnie jak grobem spoczywającego obok generała Jana Karskiego pamiętając o ważnych datach z ich pięknych biografii. Attachat będzie także asystować wizycie rodziny Kozielewskich na grobach obu braci, do jakiej dojdzie niebawem.
- Jestem za to głęboko wdzięczna - mówi dr Wiesława Kozielewska-Trzaska, bratanica obu polskich bohaterów i chrzestna córka Jana Karskiego. - Doceniam to, co Wojsko Polskie robi w ostatnich latach dla uczczenia ich pamięci.
Z kolei w Warszawie, w bazylice Świętego Krzyża, z którą blisko związana była rodzina Kozielewskich, specjalną mszę w intencji pułkownika odprawił proboszcz parafii ksiądz kustosz Robert Berdychowski. Portretując w homilii postać Mariana Kozielewskiego podkreślił znaczenie, jak miał on dla formowania swego młodszego barta Jan, którego powiódł do czynów heroicznych, o których mówić dziś cały świat.
- Takie rody, jak Kozielewskich są solą polskiej ziemi… - wybrzmiało.
Józef Piłsudski wywarł wielki wpływ na karierę Mariana Kozielewskiego. Komendant najpierw przyjmował szesnastolatka do Legionów w 1914 roku. Potem w 1931 r. zasugerował powierzenie Kozielewskiemu komendy nad policją województwa lwowskiego ogarniętego niepokojami wśród ludności ukraińskiej i jej protestami przeciwko pacyfikacjom urządzanym poprzez poprzedniego komendanta wojwódzkiego powszechnie znienawidzonego przez Ukraińców. Po zabójstwie przez ukraińskich nacjonalistów ministra spraw wewnetrznych Bronisława Pierackiego w 1934 roku, Piłsduski wezwał ze Lwowa Kozielewskiego i w trybie natychmiastowym nakazał przejęcie komendy nad stołecznym garnizonem policyjnym. Do jego obowiązków należało m.in. zabezpieczanie Belwederu. Do planowanego w 1935 roku przez Józefa Piłsudkiego awansu pułkownika Kozielewskiego na komendanta głównego Policji Państwowej już nie doszło ze względu śmierć Marszałak. Foto: Archiwum
KATALOG FIRM W INTERNECIE