Wiele osób zadaje mi pytanie, jaki są moje powiązania z koncepcją WIR (Weto-Inicjatywa-Referendum). Są nawet osoby, które informują mnie o istnieniu WIR, a także takie, które naiwnie chcą mnie skontaktować z WIRowskimi liderami. Wreszcie pojawiają się od czasu do czasu "przywódcy" tychże organizacji, którzy proponują mi współpracę i próbują mi tłumaczyć, jak ta koncepcja funkcjonuje.
Aby przerwać to błędne koło, bardzo chętnie wyjaśnię tutaj, jak doszło do powstania koncepcji WIR, którą sam określam "teorią magicznego trójkąta".
Jak to było?
W 2018 r. ukazała się na rynku księgarskim w Polsce moja książka pt. "Szwajcarska demokracja szansą dla Polski?" Do napisania tej publikacji namówił mnie Wojtek Kuban z fundacji PAFERE.
Książkę napisałem i z czasem zacząłem pisać artykuły, w których opisywałem semidemokratyczny styl rządzenia w Polsce.
Następnie zebrałem wszystkie te artykuły, które oczywiście zostały wydane w tzw. drugim obiegu medialnym i wydałem je w postaci książki pt. "Polska semidemokracja". Tak powstał termin "polska semidemokracja", którego używam dla określenia połowicznej, niepełnej demokracji, która się wykształtowała w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat. Celem wydania książki było uzasadnienie potrzeby zmian ustrojowych w naszym państwie.
W międzyczasie nawiązał ze mną kontakt Jerzy Zięba, który bardzo się zainteresował modelem szwajcarskim i zaczął lansować książkę "Szwajcarska demokracja szansą dla Polski?"
Anegdota podaje, że Jerzy Zięba czytał tą książkę całą noc, a rankiem zdecydował się na poparcie modelu szwajcarskiego dla Polski. Jako ciekawostkę przytaczam tutaj ostatnie zdanie wspomnianej publikacji: "Proces ten powinien mieć na celu zwiększenie uczestnictwa i współdecydowania obywateli w życiu politycznym i przyczynić się do zlikwidowania tzw. społeczeństwa równoległego (my i wy) w Polsce".
Mnie w Polsce wówczas nikt nie znał (a i teraz niewiele ludzi wie, kim jestem i co robię). Natomiast Jerzy Zięba był i jest znany i cieszy się olbrzymią popularnością w społeczeństwie polskim.
Z Jerzym Zięba przeprowadziliśmy wiele rozmów na temat możliwości zastosowania niektórych elementów bezpośrednio-demokratycznych. Z czasem wymyślił on nazwę WIR i wylansował tą koncepcję w swoich mediach społecznościowych.
Czym miał być WIR?
Koncepcja Weto-Inicjatywa-Referendum (WIR) opiera się na rozwiązaniach szwajcarskich i ma na celu ograniczenie wszechmocnej władzy wodzowskich partii politycznych w Polsce i wszechwładnego partyjnego Sejmu. Daje ona obywatelowi możliwość współdecydowania w sprawach ważnych dla państwa i jednocześnie daje społeczeństwu do ręki element kontrolny w stosunku do tzw. władzy, która jak powszechnie wiadomo, nie liczy się z nikim i z niczym w Polsce.
W 2019 r. wydałem książkę pt. "Ewolucja zamiast rewolucji", w której dokładnie opisałem zasady działania tej koncepcji, zaproponowałem nowe zapisy konstytucyjne i podałem przykłady funkcjonowania instrumentów weta, inicjatywy obywatelskiej i oczywiście referendum. Przeanalizowałem również korzyści tej koncepcji dla systemu politycznego w Polsce.
Czego WIR nie zawiera?
Koncepcja WIR / magicznego trójkąta, nie zawiera zasad rzeczywistej demokracji oddolnej na szczeblu lokalnym. Nie ma w niej analizy funkcjonowania gmin/samorządów w kontekście demokracji bezpośredniej.
Osobiście zakładam, że najpierw należy ograniczyć samowolną władzę partyjnego parlamentu w Polsce, aby następnie moc wprowadzać rzeczywistą demokrację oddolną na szczeblu lokalnym (samorządy). Oczywiście, cały czas miałem i mam na uwadze inny polski problem – mianowicie chorą i niedemokratyczną ordynację wyborczą w naszym kraju, funkcjonującą na bazie tzw. list partyjnych i progu wyborczym.
Dlatego nawiązałem kontakt że stowarzyszeniem Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW), które od lat walczy z bezprawną polską ordynacją wyborczą, odbierającą polskiemu obywatelowi bierne prawo wyborcze.
W listopadzie 2018 r. wygłosiłem na konferencji JOW we Wrocławiu referat na temat konieczności powiązania działań na rzecz demokracji bezpośredniej i nowej ordynacji wyborczej.
Konieczność tego skoordynowanego działania przedstawiona została w książce pt. "Kulisy polskiej demokracji. Obywatel wobec systemu" (Kuban, Matyja, Sanocki).
Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie razem z organizacją JOW w Polsce organizują w marcu br. konferencję na temat nowelizacji Konstytucji RP, która ma rozpocząć konstytucyjną debatę w skali ogólnopolskiej. Celem debaty jest oczywiście nowa Konstytucja, zawierająca zapisy efektywnej i funkcjonalnej demokracji oddolnej oraz demokratycznej ordynacji wyborczej. Wszystkie środowiska, zainteresowane rzeczywistą zmianą systemu politycznego w Polsce, będą mogły wziąć udział w tej debacie. Jeśli będą chciały…
Ale jak było dalej?
W Polsce zaczęły powstawać różne stowarzyszenia o nazwie WIR, które przejęły koncepcje Weto-Inicjatywa-Referendum, nie spoglądając przy tym ani w prawo ani w lewo. Ba, nawet nie patrząc przed siebie ani za siebie. Stowarzyszenia te zaczęły "sprzedawać" obywatelom wspomnianą koncepcję, jako lekarstwo (a nawet szczepionkę) na wprowadzenie demokracji bezpośredniej/oddolnej w Polsce.
Nie musze dodawać, że twórcy tych ruchów obywatelskich nie przestudiowali do końca idei lansowanego przez J. Ziębę i przeze mnie modelu i potraktowali go co najmniej bardzo powierzchownie. Niektórzy skoncentrowali się tylko na trzech słowach (weto, inicjatywa i referendum), inni ograniczyli się tylko do przekazywania skrótu WIR. Rozpoczęły się nawet paradoksalne nawoływania do tworzenia szkól liderów i konieczności wylansowania wodza nowego ruchu, co jest z punktu widzenia demokracji bezpośredniej kompletnym bezsensem. O prawdziwej oddolnej demokracji na szczeblu samorządów nikt nie pomyślał.
Powstała nawet partia polityczna głosząca potrzebę "wprowadzenia WIRu" w Polsce. Domniemany wódz tej partii sugerował mi nawet, że "moje pisanie" to stanowczo za mało i że potrzebna jest armia. Nie wiem jednak, czy miał na myśli armię zawodową czy z poboru.
Niemniej jednak, idea J. Zięby i moja stworzenia ruchu oddolnego w Polsce zaczęła się niebezpiecznie chwiać w swoich posadach.
Schemat się powtarza
Samozwańczy liderzy wszelkich ruchów WIR w Polsce są oczywiście przekonani, że to oni wylansowali tą koncepcję i że wprowadzają demokrację oddolną w nadwiślańskim państwie. Krzyż im na drogę!
Nie zrozumieli, że WIR to środek do celu, a nie cel sam w sobie. Popełniają przy tym – świadomie lub nieświadomie – trzy podstawowe błędy.
Po pierwsze, nie pojmują faktu, że teoria "magicznego trójkąta" / WIR nie obejmuje w pełni demokracji oddolnej, a już na pewno nie zawiera w sobie tego typu demokracji na szczeblu lokalnym.
Po drugie, nie traktują tej koncepcji jako ruchu oddolnego, lecz wchodzą w tryby systemowe. Przejęli hasła WIR, aby na tej bazie zaimponować wyborcom i wejść na plecach tej koncepcji do semidemokratycznego systemu (parlamentu).
Po trzecie, chcąc wepchnąć siebie lub swoich kolegów do Sejmu/Senatu, argumentują to bezsensownie potrzebą zmiany Konstytucji. Funkcjonuje to na zasadzie: musicie nas wybrać, bo jak zostaniemy posłami/senatorami, to zmienimy Konstytucje i wprowadzimy do niej WIR.
Nie muszę tu uzasadniać, że jest to schematyczne myślenie, wprowadzające zwykłego obywatela w totalny błąd. Skądinąd wiemy, że zmiana Konstytucji musi zostać poprzedzona szeroką ogólnopolską debatą. Jeden albo dwóch WIRowskich posłów nie mają na to szans w aktualnym polskim parlamencie, zdominowanym przez partię rządzącą.
Podsumowanie
Stowarzyszenia i partie WIRowskie w Polsce skręciły z oddolno-demokratycznej drogi masowego ruchu oddolnego – zakładając, że kiedykolwiek znajdowały się na tej drodze - w ślepy i systemowy zaułek.
Najgorsze jest przy tym to, że ich liderzy nie widzą albo nie chcą tego widzieć. Obiecują ludziom demokrację bezpośrednią, a sami pchają się do tzw. władzy w ramach aktualnego systemu.
Wojciech Jaruzelski też lansował odnowę polskiego systemu politycznego w 1982 r. w ramach istniejącego wówczas systemu komunistycznego i w okresie stanu wojennego. Jaki był tego efekt? Zmarnowana dekada 80-tych lat w Polsce.
Nie tędy droga, Panowie.
KATALOG FIRM W INTERNECIE