KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 1 listopada, 2024   I   03:27:51 AM EST   I   Konrada, Seweryny, Wiktoryny
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Chińskie linie lotnicze walczą ze skutkami epidemii koronawirusa

Tomasz Śniedziewski     18 lutego, 2020

Chyba nie ma przesady w twierdzeniu, że lotnictwo cywilne Chin przeżywa obecnie jeden z najtrudniejszych momentów w swojej historii. Epidemia tajemniczego koronawirusa powodującego zapalenie płuc, która rozwinęła się w chińskim hubie transportowym Wuhan, szybko rozprzestrzeniła się na resztę kraju, pociągając za sobą decyzję wielu zagranicznych linii lotniczych o zawieszeniu lotów do Państwa Środka. Kilkanaście krajów zdecydowało się wprowadzić administracyjne ograniczenia lotów do Chin. Wszystko to doprowadziło do powstania obaw opinii publicznej przed podróżami do Państwa Środka, przekładając się na załamanie się popytu na podróże do tego kraju, jak również na loty krajowe.

Odwołane dziesiątki tysięcy lotów, setki samolotów na ziemi

Obraz kryzysu, z jakim zmaga się branża lotnicza w Chinach, nie jest do końca jasny, gdyż przez lata linie lotnicze z Państwa Środka niechętnie dzieliły się nawet takimi danymi, jak liczba samolotów we flotach. Według oficjalnych informacji, w styczniu tego roku ruch pasażerski w Chinach spadł o 5,3 proc. rdr, podczas gdy w tym samym okresie 2019 r. rósł w tempie 7,9 proc. rdr.

Jak informuje VariFlight, od 10 stycznia do 3 lutego odwołanych zostało około 90 tys. operacji lotniczych, a od początku lutego odwoływanych było średnio 10 tys. lotów dziennie. Tylko 11 lutego, linie lotnicze odwołały prawie 12,7 tys. lotów w Chinach. Z kolei według danych firmy Cirium, od 23 stycznia do 3 lutego nie wystartowało aż 30 proc. z planowanych 144,2 tys. lotów krajowych: China Southern zawiesiły ponad 7,9 tys., lotów, Xiamen Air prawie 3,3 tys., podczas gdy Hainan Airlines niemal 3 tys. 3 lutego, odwołanych zostało już 60 proc. lotów po kraju.

Tak wysoka liczba zawieszonych lotów przekłada się na bezprecedensową liczbę uziemionych maszyn. Szwajcarska firma ch-aviation, specjalizująca się w dostarczaniu danych dla branży lotniczej, informuje że 12 lutego uziemionych pozostawało ponad 1,2 tys. samolotów spośród nieco ponad 4,1 tys. maszyn należących do 87 linii lotniczych z Chin, Hongkongu oraz Makau. W liczbie tej zawiera się również 87 boeingów MAX, które pozostają uziemione już od marca ubiegłego roku.

Najwięcej, bo aż 191 samolotów, czyli 33,7 proc. z floty liczącej 556 samolotów, uziemiły linie lotnicze China Eastern Airlines. 173 samoloty, czyli 32,6 proc. floty 530 maszyn uziemiły linie lotnicze China Southern Airlines, natomiast Air China nie korzysta ze 119 maszyn, czyli z 27,8 proc. całej floty liczącej 428 samolotów.

Wiele głównych lotnisk kraju przekształciło się na gigantyczne przestrzenie do parkowania uziemionych maszyn. Na lotnisku Beijing Capital znajdziemy 108 zaparkowanych samolotów, w porcie lotniczym w Kantonie 79, w Hangzhou 60. Niewiele mniej, bo 59 w Xi’an, oraz 58 w Urumqi, wylicza ch-aviation.

Bezpłatne urlopy dla personelu

Poważne uszczuplenie oferowania, które ma miejsce w tak krótkim okresie czasu, dla linii oznacza poważne konsekwencje prowadzące do konieczności silnego zaciskania pasa i podejmowania działań, które do niedawna wydawały się nie do pomyślenia. Jednym z takich działań jest wysyłanie zagranicznych pilotów, których zatrudnienie wiąże się dla linii lotniczych z najwyższymi wydatkami, na bezpłatne urlopy.

Z punktu widzenia finansów firm, decyzja o tym, by zawiesić zagranicznych pilotów, czyli najwyżej opłacanych pracowników poza kadrą managerską, wydaje się logiczna, gdyż przynoszącą wymierne oszczędności. Wysyłanie pracowników na bezpłatne urlopy jest rozwiązaniem często stosowanym w kulturze chińskiej w momencie, gdy kurczy się ilość pracy lub liczba zamówień. Z punktu widzenia długofalowego rozwoju branży lotniczej w Chinach, decyzja ta może jednak mocno wpłynąć na postrzeganie Państwa Środka jako atrakcyjnego rynku dla zagranicznych pilotów.

Spadek postrzeganej atrakcyjności może okazać się problemem dla rynku lotniczego Chin, który jak do tej pory zmierzał w kierunku stania się, jeszcze w połowie nowej dekady, największym rynkiem lotniczym świata. W tym roku, według szacunków Urzędu Lotniczego Chin (CAAC) branża w Państwie Środka miała przewieźć 720 mln pasażerów. Do 2035 r., ta liczba ma ulec podwojeniu. By stało się to możliwe, potrzeba jest duża liczba pracowników personelu kokpitowego. Pomimo podejmowanych znaczących wysiłków w tym kierunku, nie jest jasne czy Chiny będą samowystarczalne w dostarczaniu rynkowi pracy wystarczającej liczby pilotów. W 2018 r., same linie lotnicze China Southern, największy przewoźnik w kraju pod względem liczby pasażerów i osiąganych przychodów, przewiozły 151,5 mln pasażerów, dysponując flotą 820 samolotów i zatrudniając prawie 10 tys. pilotów.

CAAC nakazuje utrzymanie zagranicznych operacji

Ryzyko utraty zagranicznego personelu pokładowego, to jeden z czynników, który może przełożyć się na przyszły rozwój branży lotniczej w Chinach. Na pozycję chińskiego lotnictwa na arenie międzynarodowej mogłoby także wpłynąć wycofanie się przewoźników z Państwa Środka z obsługi połączeń za granicę.

Podobnie jak w przypadku wysłania zagranicznych pilotów na bezpłatne urlopy, taka decyzja wydaje się logiczna - spadek popytu na loty do Chin dotyka wszystkich przewoźników operujących na tych trasach. Niektórzy analitycy branży uważają nawet, że na obecnej sytuacji bez porównania bardziej cierpią linie lotnicze z Chin, gdyż władze w Pekinie, przez lata mocno ograniczając dostęp do swojego rynku przez przewoźników z zagranicy, spowodowały że teraz to rodzimi przewoźnicy, z większymi udziałami w obsłudze ruchu pasażerskiego do kraju, dotkliwiej odczuwają gwałtowny spadek popytu.

Wycofanie się z obsługi lotów za granicę nie jest jednak opcją dostępną dla linii lotniczych z Chin. Na początku lutego, Urząd Lotnictwa Cywilnego Chin (CAAC), nakazał rodzimym przewoźnikom kontynuację obsługi zagranicznych operacji, z wyłączeniem tych krajów, które zabroniły lotów z Chin z uwagi na epidemię koronawirusa. Teraz, CAAC chwali się, że nakaz działa.

– Pomimo, że Chiny obserwują czasowy zakaz lotów z i do niektórych krajów oraz spadek liczby lotów, system lotniczego transportu międzynarodowego kraju pozostaje stabilny – powiedziała Liang Nan, dyrektor Departamentu Stosunków Międzynarodowych CAAC podczas środowej (12.02.) konferencji prasowej. Do zapewnień CAAC dołącza się Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin, deklarując, że Chiny nie zawieszą lotów cywilnych, a pogłoski o tym, że obcokrajowcom będzie trudniej wydostać się z kraju są “bezpodstawne”.

Zamiast wyliczać zawieszone trasy, CAAC woli informować o liczbie wciąż obsługiwanych połączeń lotniczych. - Obecnie 77 krajowe i zagraniczne linie lotnicze obsługują 710 tras międzynarodowych pomiędzy Chinami i 46 krajami i regionami, wykonując 2,6 tys. lotów pasażerskich i cargo tygodniowo - wyliczała Liang.

Dla Chin, kontynuacja lotów zagranicznych jest bardzo ważna, gdyż w ten sposób możliwe jest utrzymanie dróg łączności ze światem. Istnieje też inny, bardziej prozaiczny, lecz ważny powód, dla którego linie lotnicze z Chin powinny być nieprzerwanie widoczne w hubach transportowych – wiele lotnisk stosuje zasadę “use it or lose it” odnoszącą się do slotów, czyli pozwoleń na wykonywanie operacji lotniczych, mówiącą o tym, że jeśli przewoźnik nie chce wykorzystać przyznanych praw, to prawa te po jakimś czasie będą mu odebrane i przydzielone innej linii lotniczej. CAAC potwierdza, że prowadzi rozmowy z władzami innych krajów w celu zagwarantowania utrzymania praw przewozowych, jak i slotów dla swoich linii lotniczych, oraz zapewnia, że planuje wznowić loty natychmiast po zniesieniu ograniczeń.

Połowiczne rozwiązanie problemu

Nawet deklaracje CAAC o tym, że system międzynarodowego transportu lotniczego tego kraju jest stabilny, nie ukryją faktu, że z punktu widzenia interesów Chin, sytuacja w której przewoźnicy z zagranicy odwołują loty do Państwa Środka, podczas gdy rodzime linie lotnicze kontynuują obsługę operacji, nie jest optymalna. Potencjalne problemy dobrze obrazuje przykład lotów do Warszawy.

Loty z Warszawy do Chin zawiesił LOT, polski przewoźnik narodowy. Według najnowszych planów, zawieszenie połączeń na oba pekińskie lotniska potrwa do 28 marca. Podczas gdy LOT zadecydował by czasowo zamknąć trasę, nasz kraj nie zdecydował się na wprowadzenie ograniczeń w ruchu lotniczym lub na zamknięcie granic dla obywateli Chin. Oznacza to, że wprawdzie z Chin nie przylecimy na pokładach samolotów PLL LOT, ale wciąż obsługiwane są połączenia przewoźnika narodowego Chin, linii lotniczych Air China, na Lotnisko Chopina w Warszawie.

W przeciwieństwie do Chin, w Polsce rząd musi liczyć się ze zdaniem opinii publicznej, a ta coraz częściej wyraża niezadowolenie z faktu, że Air China wciąż lata do Polski. Niektóre organizacje działające w branży lotniczej, takie jak Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego, uważają że prowadzi do narażania na niebezpieczeństwo epidemiologiczne Polaków.

– Wczoraj znowu przyleciał do Warszawy samolot z Pekinu potencjalnie przywożąc zakażonych pasażerów. Czy ktoś się zastanawia jakie mogą być konsekwencje? LOT nie lata, czas na zakaz dla Air China – apeluje na Twitterze Związek.

Z chińskiego punktu widzenia, w Polsce, jak i w wielu innych krajach, panuje więc dość niepewna sytuacja, która przekłada się na istnienie ryzyka wprowadzenia zakazu lotów z Chin.

Przekonać zagraniczne linie do powrotu

Według wyliczeń władz w Chinach, bardziej pewną i stabilną sytuację, pozwalającą myśleć o odbudowie popytu na przewozy lotnicze do Chin, można osiągnąć wtedy, gdy do Państwa Środka wrócą zagraniczni przewoźnicy. Władze Chin nie szczędzą więc wysiłków, by przekonać zagraniczne linie lotnicze do tego rozwiązania.

– Bezpieczeństwo, zdrowie oraz standardy życia obcokrajowców są zagwarantowane, a CAAC podjął efektywne środki, by zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronowirusa drogą podróży lotniczych, przekonuje Hua Chunying, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Chin, na łamach prorządowej gazety China Daily.

CAAC przyznaje, że blisko współpracuje z chińskim MSZ i informuje władze lotnicze w ponad 70 krajach o tym, jakie działania podejmują Chiny by stosować kontrolę i środki zapobiegawcze przez rozprzestrzenianiem się wirusa przy lotach z Chin, jak również informuje o zmianach w przepisach celnych i regulacjach dotyczących kwarantanny. Chiński urząd liczy na to, że kampania informacyjna przyniesie rezultaty i już niedługo kraje zdecydują się znieść restrykcje na podróże z Państwa Środka.

Chiny coraz głośniej wyrażają też swoje niezadowolenie z tego, że kilkanaście krajów zdecydowało się wprowadzić ograniczenia.

– Akcje, które podjęły Chiny przynoszą pozytywne rezultaty, dlatego Chiny wyrażają swoje niezadowolenie i sprzeciw z powodu decyzji niektórych krajów, by zawiesić loty z i do Chin, gdyż takie działanie jest sprzeczne z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oraz Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Zgłosiliśmy poważne obiekcje w stosunku do postępowania tych krajów – powiedziała Hua.

Z podobnym przesłaniem występują też placówki dyplomatyczne Chin. W niedawnym wywiadzie dla Rzeczpospolitej, Liu Guangyuan, ambasador ChRL w Polsce, przekonywał że zawieszenie przez LOT połączeń do Chin było spowodowane kwestiami technicznymi i wyrażał oczekiwania, że loty zostaną wznowione 29 lutego.

Koronawirus niebezpieczny również dla finansów przewoźników

Zanim spełnią się nadzieje władz Chin i sytuacja lotnicza w tym kraju wróci do normy, koszty kryzysu zmuszeni są w dużej mierze odczuwać przewoźnicy z Państwa Środka. CAAC doskonale dostrzega ten problem i deklaruje, że będzie występować w roli adwokata linii lotniczych przekonując władze centralne oraz lokalne w kraju do subsydiowania przewoźników dotkniętych obecną sytuacją, poinformował Xiong Jie, rzecznik prasowy CAAC.

Dla wielu linii lotniczych, taka pomoc może okazać się niewystarczająca. Jeszcze przed pojawienim się kryzysu związanego z wybuchem epidemii koronawirusa z Wuhan, część przewoźników z trudem utrzymywało się na rynku, stąd też coraz częściej mówiono o konieczności przejęć i fuzji w chińskiej branży. W centrum dyskusji pojawiały się kłopoty z płynnością finansową konglomeratu HNA, przypomina Li Xiaojin, chiński ekspert lotniczy, w rozmowie z Reutersem. W tym kontekście wymieniano konieczność znalezienie nabywców mniejszych linii lotniczych, takich jak Lucky Air czy Okay Airways.

– Problem polega na tym, że linie lotnicze na sprzedaż, oczekiwały zbyt wysokiej ceny… Po wybuchu epidemii każdy ma swoje problemy, jednak małe linie lotnicze pewnie zmagają się z najtrudniejszą sytuacją, dlatego powinny obniżyć oczekiwania co do ceny – powiedział Li.

Słowa eksperta o tym, że to najmniejsze linie lotnicze najbardziej tracą na kryzysie, potwierdzają dane. Ch-aviation wylicza pięć linii lotniczych, które musiały uziemić ponad połowę swojej floty. Wśród nich są sami niewielcy przewoźnicy: China Xinhua Airlines, które uziemiły swoją całą flotę liczącą dwa samoloty, Henan Airlines, które uziemiły 20 spośród swoich 30 samolotów, czyli 66,7 proc., floty, China Grand Air, które uziemiły dwa spośród swoich trzech samolotów, wymieniane wcześniej Okay Airways, które uziemiły 17 spośród 26 maszyn (65,4 proc.) oraz GX Airlines, które zdecydowały się na wyłączenie z operacji 14 spośród 27 maszyn (51,9 proc.).

CAAC zadeklarował, że będzie wspierał fuzje i przejęcia linii lotniczych w oparciu o ich potrzeby oraz zachęcał je do optymalizacji oferowania, tak aby przeczekać trudne czasy i wygrać z wirusem, powiedział Xiong. Nie wiadomo jednak, na czym dokładnie polegałoby to wsparcie.

Przetrwać niepewne czasy

Obecne problemy i działania branży, do niedawana wydawały się nie do pomyślenia. Równo rok temu, chińska branża cieszyła się z rekordowych przewozów lotniczych podczas Chińskiego Nowego Roku i żyła kończącą się budową portu lotniczego w Pekinie Daxing. Niebo nad Chinami przemierzały boeingi 737 MAX, których Chiny były największym odbiorcą. Nawet trwająca wojna handlowa ze Stanami Zjednoczonymi wydawała się nie mieć większego wpływu na przewozy pasażerskie. Teraz, niewidoczny gołym okiem wirus, wywołuje bardzo widoczne straty.

Branża lotnicza nie raz pokazywała swoją żywotność i zdolność do wychodzenia obronną ręką z największych kryzysów, stąd też nie ulega wątpliwości, że branża lotnicza w Chinach poradzi sobie i z tym problemem. Aktualne pozostaje jednak pytanie, kiedy do tego dojdzie i w miarę gdy przeciąga się towarzysząca obecnej sytuacji niepewność, rodzą się kolejne pytania o to, jak będzie się kształtowała branża lotnicza po przejściu epidemii koronawirusa z Wuhan.

Źródło: rynek-lotniczy.pl