Po serii nagłośnionych przez media tragicznych wypadków (w tym sezonie było już 11 śmiertelnych) na podejściu pod szczyt najwyższej góry świata władze Nepalu rozważają zabronienie słabszym wspinaczom wejścia na Czomolugnmę - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
„Rząd może wprowadzić obowiązkowe badanie przez lekarza w bazie pod tym szczytem lub przejście kursu wspinaczkowego” - czytamy w depeszy PAP.
Miejscowe władze wydały w tym roku rekordowe 381 pozwoleń na wejście na Mount Everest, co sprawia, że razem z tragarzami w okolicach szczytu jest nieraz równocześnie prawie 600 osób. Pokazane przez wiele stacji telewizyjnych korki przed końcowym podejściem przypominają te, jakie tworzą się w sezonie letnim pod Giewontem.
Dyrektor Departamentu Turystyki w rządzie Nepalu Meera Acharya powiedział dziennikarzom, że powodem wielu wypadków śmiertelnych jest kiepski stan zdrowia wspinaczy.
„Pod koniec grudnia 2017 r. rząd wprowadził poprawkę do ustawy o pozwoleniach, które zabraniały wspinania się na Everest osobom bez obu nóg lub niewidomym. Protestowało środowisko wspinaczkowe, w tym Hari Budha Magar, nepalski żołnierz z oddziału brytyjskich Gurkhów, który stracił obie nogi w Afganistanie” - napisała PAP.
Planował on zdobyć Czomolungmę wkrótce po tym jak wszedł na sześciotysięcznik Meera Peak.
- Wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, nie rozumiałem dlaczego chcieli mi zabronić spełnienia marzenia. Walczyliśmy z tym niesprawiedliwym przepisem z całych sił. Z całym szacunkiem dla innych osób, ale nie raz udowodniłem, że jestem wystarczająco silny, fizycznie i psychicznie, żeby zdobywać wysokie góry - powiedział PAP Magar.
„Wkrótce nepalski Sąd Najwyższy uchylił zakaz. Według sędziów łamał konstytucyjne prawa człowieka. Urzędnicy Departamentu Turystyki przyznają, że trudno ocenić, kto jest za słaby do wejścia na szczyt i trudno byłoby zakaz egzekwować” - czytamy w depeszy PAP.
Osłabienie wspinaczy najczęściej zdarza się w tzw. strefie śmierci na wysokości około 8 tysięcy metrów, gdzie powstają największe zatory.
„22 maja, w czasie okna pogodowego, aż 250 wspinaczy ruszyło do ataku szczytowego. Ponad 200 zdobyło szczyt. Wielu z nich jednak słabło w drodze. Wspinacze opisywali, jak z braku miejsca chodzili po zamarzniętych ciałach osób zmarłych w poprzednich sezonach. Tego dnia dwójka ze wspinaczy, 55-letni Amerykanin Donald Lynn Cash i 54-letnia Induska Anjali Kulkarni, zmarli z wycieńczenia oczekując na zejście. Dzień później, w podobnych okolicznościach, zginęła kolejna obywatelka Indii, Kalpana Das” - opisała ten tragiczny dzień PAP.
Niektórym himalaistom amatorom kończył się tlen w butlach, a tragarze wysokogórscy nie mogli do nich dotrzeć. W ubiegłym roku nepalski rząd nakazał wspinaczom posiadanie minimum pięciu butli.
„Zdaniem Departamentu Turystyki zdarza się, że wspinacze nie posiadają wystarczających umiejętności wspinaczkowych i wymagają ciągłego wsparcia tragarzy wysokogórskich. Proponują wprowadzenie obowiązkowych kursów wspinaczkowych dla składających wnioski o pozwolenie na wejście na najwyższą górę świata” - czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
Michał Klonowski
Polish Pages Daily News
Amerykański Portal Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE