„Rząd Niemiec będzie po raz pierwszy od końca zimnej wojny zachęcał obywateli do robienia zapasów żywności i wody pitnej pozwalających przetrwać przez 10 dni w przypadku poważnego kryzysu” - napisał wczoraj cytowany przez Polską Agencję Prasową „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (niedzielne wydanie znanego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”).
Jak zawsze u naszych zachodnich sąsiadów, przygotowania są prowadzone fachowo, konkretnie i rzetelnie, chociaż zbrojny atak na terytorium Niemiec, który wymagałby obrony kraju siłami konwencjonalnymi, wydaje się dzisiaj mało prawdopodobny.
„Propozycję obejmującą też stworzenie niezawodnego systemu alarmowego, przygotowanie służby zdrowia na wypadek kryzysu oraz budowę systemu wspierania Bundeswehry przez instytucje cywilne przygotowało ministerstwo spraw wewnętrznych. Projekt przewiduje m. in. ograniczenia w ruchu publicznym na wypadek konieczności przemieszczania większych sił wojskowych. Rząd ma uchwalić program w najbliższą środę” - czytamy w „FAS”
Redakcja podkreśliła, że jest to pierwsza tego rodzaju strategia od zakończenia zimnej wojny na przełomie lat 80. i 90. Jej zdaniem „Niemcy muszą być przygotowane na zagrażający istnieniu kraju rozwój wypadków, którego nie można wykluczyć” (cytaty za PAP).
Brzmi to dosyć niepokojąco, nawet jeżeli jest tylko przejawem godnej podziwu zapobiegliwości władz w Berlinie. Skoro podejmuje się takie kroki, coś musi być jednak na rzeczy.
Kogo boją się Niemcy?
Michał Klonowski
Polish Pages Daily News
Amerykański Portal Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE