KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 1 listopada, 2024   I   11:27:24 PM EST   I   Konrada, Seweryny, Wiktoryny
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Polskie kulisy Brexitu

Xenia Jacoby     06 lipca, 2016

Historyczny czas dla Brytanii gdy czas jest kluczem.

Przed Brexit
W czwartek 23 czerwca br. w Wielkiej Brytanii przeprowadzono referendum dot. członkostwa w Unii Europejskiej. Na ulicach jednego z miast Płn. Anglii w Manchester, (hrabstwa Lancashire) dało się zauważyć przed niektórymi domami angielskie flagi i girlandy z chorągiewek oraz plakaty w oknach prywatnych domów. Przemawiały sugestywnie do przechodniów za wyjściem z Unii - Vote Leave. Na ulicy w zatoczkach zaparkowano samochody z billboardami przypominającymi o referendum. W autobusach rozrzucono na siedzeniach broszurki dot. głosowania. W dzień referendum w środku miasta przy dużym centrum handlowym, w miejscu przepływu zawrotnej ilości pieszych, po jednej stronie ulicy zebrali się Brytyjczycy w koszulkach z napisem Vote Leave (Głos za odejściem), a po drugiej stronie ulicy inni demonstrowali z tablicami Vote Remain in Europe (Zostać w Europie). Jedni i drudzy rozdawali ulotki i naklejki, mówiące o pozostaniu w Unii inne o opuszczeniu UE. Nawoływano przez mikrofony - głosząc swoje hasła.

Kryzys w National Health Service?
W ciągu miesiąca, a szczególnie nasiloną falą od dwóch tygodni tuż przed głosowaniem, w każdej debacie TV wypowiadano się nt. referendum i ważono problem wyjścia z EU. Spotykali się dwaj przeciwstawni eksperci, a zaproszeni goście z widowni, zadawali im pytania - ukazując swoje racje pozostania lub wyjścia z Unii. Przy okazji różnych programów poświęconych referendum, ocierano się również o problem gorzkiej pigułki jaką są emigranci. Ukazywano przy tym problemy i kryzys finansowy w brytyjskiej służbie zdrowia NHS - National Health Service (odpowiednik polskiego NFZ). To spowodowało, że obywatele zaczęli winić emigrantów za różne trudności, np.: z umówieniem wizyt do lekarzy specjalistów w szpitalu. Polska nauczycielka w Primary School (Szkoła Podstawowa) nasłuchała się, co mówiły jej angielskie koleżanki o problemach, które mają z wizytami lekarskimi bo jest to wina emigrantów. Stąd większość nauczycieli z tamtej szkoły w Hollynwood Oldham zagłosowało za wyjściem. W moim przypadku zmieniano mi ostatnio aż 4 razy wizytę RTG, która wciąż nie doszła do skutku. Czy to ma związek z Brexitem?

W nawiązaniu z powyższym kryzysem w NHS, wypowiadała się prywatnie pewna Polka pracująca dla NHS-u. Poruszyła sprawę samych tylko wydatków za tłumaczy. Do jej obowiązków należy umawianie wizyt lekarskich do specjalistów, dla pacjentów różnych narodowości, w jednej z wielu rejestracji szpitala Manchesteru. Codziennie ma kilkanaście zgłoszeń dot. wzywania tłumaczy na wizyty lekarskie w wielu językach nawet jej nie znanych, (jakie więc społeczności i grupy etniczne zamieszkują WB obok Polaków?) gdzie musi poszukać dla tych pacjentów tłumaczy języka angielskiego. Wizyty pokrywa NHS płacąc od każdego zlecenia około £20. Co się tyczy umawiania translatora dla polskich pacjentów, to w ciągu miesiąca ma tylko kilka zgłoszeń, mówiła polska rejestratorka. Polacy znają na tyle język, że nie potrzebują tłumacza lub na wizyty przychodzą z krewnymi czy znajomymi, co jest dużym odciążeniem dla kasy NHS. Ponadto wielu Polaków zamiast zalecanego im Paracetamolu na nasze dolegliwości, leczy poważniejsze choroby w Polsce lub w prywatnych polskich przychodniach w WB - płacąc z własnej kieszeni. Doceniamy wtedy fachowość i doświadczenie polskich lekarzy.
Dla przykładu podam, że czekając w szpitalu w długiej kolejce na pobranie krwi, zaczepiła mnie zagubiona Arabka - przybysz z Holandii, mieszkająca od roku w Manchester. Jej tłumacz się spóźniał. Nie znała języka angielskiego. Rozmawiałyśmy po włosku i prosiła mnie, Polkę, o pomoc znalezienia jej miejsca w kolejce, a w konsekwencji bym jej pomogła znaleźć pracę…

Kto płaci podatki w Wiekiej Brytanii
Brytania jest mocno zhierarchizowanym państwem. Ludzi trzymających władzę jest niezbyt wielu, oraz tych co bardzo korzystnie zarabiają. Średnia klasa sama się utrzymuje, nie mając nic wspólnego z kasą benefitów. Ale są i tacy co pobierają różne pakiety zasiłków w zależności od swej stopy życiowej. Tym przyznaje się zasiłki, aby mieli na „fish-chips and beer” i siedzieli cicho. Od razu lepiej mieć ich z głowy - dając zasiłek i mieć spokój, bo nie wyjdą na ulicę, by się awanturować. Ci są bezrobotnymi na własne życzenie.

Lubią obwiniać nas, Polaków, za bezrobocie, bo zamieszkujemy ich Zjednoczone Królestwo i zabieramy im pracę, której nie podejmują (z braku ochoty lub odpowiedniego wykształcenia). Spytałam czarnoskórego brytyjskiego obywatela pod 50-tkę, który nigdy w życiu nie pracował, dlaczego nie podejmuje żadnej pracy zarobkowej. Odrzekł: "Tylko głupi człowiek pracuje…" Osoba ta urodziła się w Manchester, ale jego rodzice są z Barbados. Od lat pobierał co miesiąc zasiłek dla poszukujących pracy. Jak nie chcieli mu go dać, wtedy w biurze pracy wydzierał się na głos i wyzywał pracowników od rasistów. Na boku jest dealerem narkotykowym i podrabia dokumenty ubezpieczeń samochodowych, z czego ma dobry dochód na utrzymanie Audi i inne potrzeby. Socjal przyznał mu nawet mały domek i est zwolniony z płacenia czynszu! Nie płaci także co miesiąc podatku za zamieszkanie - Council Tax. Dlatego, że wszystkie osoby pracujące w WB muszą odprowadzać tą wysoką daninę, tacy obywatele jak on - utrzymywani są z naszych ciężko zarobionych pieniędzy.

Raz zdarzyło się, że zapomniałam zapłacić Council Tax. Dostałam list napisany na czerwono o przydzieleniu mi kary pieniężnej i o ostrzeżeniu grożącym mi sądem, kosztami sądowymi, a w konsekwencji więzieniem, jeśli nie zapłacę podatku i kary. Moim znajomym grożono zajęciem ich konta bankowego i kontroli zarobków. Czekają na nas takie ostre restrykcje. Są i tacy rodacy, którzy nie są dobrze zorientowani w prawie i płacą nawet podwójnie rachunki, gdy zażąda tego urząd podatkowy. Rezygnują z dochodzenia swych racji i praw, na korzyść zachłannego urzędu, który utrzymuje nierobów, a zna się dobrze na polsko brzmiących nazwiskach. Zjednoczone Królestwo ma wielką korzyść z nas Polaków.

Żyjąc w Wielkiej Brytanii kilkanaście lat zauważyłam, że w przeszłości winą za niektóre problemy obarczano Polaków, a to nie pozostało bez echa i utrwaliło się w społeczeństwie Wyspiarzy do dziś. Media nie wspominały przy tym o emigrantach z innych krajów UE żyjących między nami w Królestwie. Pomimo, że codziennie mijamy wielu ludzi różnych ras i narodowości, to Polacy najbardziej przeszkadzali tutaj opinii publicznej.

Wszystkiemu winni emigranci
Żyjąc 10 lat w Niemczech nigdy nie słyszałam w mediach i polityce o kryzysie, którego przyczynami są Polacy ciężko tam pracujący. Mieszkając 3 lata w USA również nie dotarło do mnie, że Polaków się winiło za cokolwiek. W takiej sytuacji bardzo dziwi fakt, dlaczego brytyjskie media i ekonomiści nie mówią prawdy o Polakach, że nakręcamy brytyjską gospodarkę. Jako jedna z liczniejszej grupy etnicznej Europy (ok. 800 tys. Polaków przebywa w WB) wypracowujemy swoją pracą wysoki dochód PKB do budżetu WB (ang. Gross Domestic Product GDP). W konsekwencji wielu z nas płaci co miesiąc wysokie podatki i obowiązkowe ubezpieczenia. Natomiast niewykształceni Brytyjczycy siedzący na zasiłkach mają wyrobione zdanie nt. świata. Przeszkadza im to, że wykształceni Polacy pracują fizycznie - zabierając im zasiłki i miejsca pracy, których oni nie chcą.

Emigranci pracują często za najniższą krajową. Polacy i Polki podejmują również ciężkie, brudne prace w trudnych, surowych i uciążliwych warunkach, za które są wynagradzani najniższą stawką na godz. (np.: praca w bardzo zimnych chłodniach przy przenoszeniu 20 kg kartonów, pudeł z mięsem do maszyny mielącej na kotlety i burgery. Potem układa się to mięso w zamrażarkach, do których trzeba wejść. Można tu wytrzymać tylko krótki czas ze wzgl. na minusowe temperatury. Tutaj marznie się aż do szpiku kości a przemarznięta skóra schodzi i łuszczy się na czerwonej twarzy). Takie ciężkie prace jak i te na akord przy sprzątaniu w hotelach - omijają wielkim łukiem obywatele, smakujący w gładkim życiu. „Easy peasy lemon squeezy” - życie ma być łatwe jak wyciśnięcie cytryny. Dzięki naszej pracy i podatkom, korzystają na tym zasiedziali od trzech pokoleń brytyjscy beneficjenci, na których odprowadza się haracz. Siedzą na zasiłkach z przyzwyczajenia, z wygody i kalkulacji bo nie opłaca im się wychodzić z domu. Wielu tych nierobów przez całe życie NIGDY nie pracowało zarobkowo, (znam kilku osobiście) nie mając wyuczonych zawodów - żyją z zasiłków, na które wypompowywane są pieniądze z kieszeni pracujących Brytyjczyków, a także Polaków. Polacy bardzo ciężko pracują, są i tacy co harują ponad swe siły, często do wyczerpania. Podczas gdy nasz rodak permanentnie pracuje, nasi sąsiedzi lubią konwersować, robić sobie przerwy na kawę, herbatę i częste dymki z papierosa. Mogą nie przychodzić do pracy ze względu na... hangover czyli kaca.

Opłacalna jest prokreacja
Innym przykładem, który może kłuć w oczy tutejszych, są urodzenia polskich dzieci. Polki mają zazwyczaj dwójkę dzieci, kiedy muzułmanki są otoczone gromadką. Polskie kobiety po urodzeniu swych pociech w WB, tylko krótki czas pozostają w domu z niemowlęciem. Wg brytyjskiego prawa te, które przepracowały odpowiedni okres czasu przed ciążą, mogą korzystać z urlopu macierzyńskiego Maternity leave, płatnego przez 9 miesięcy. Wypłata macierzyńska zazwyczaj wynosi tygodniowo ok. £139. Potem matki Polki organizują opiekę dla dziecka i idą do pracy choć na kilka godzin dziennie. Nie pozostają w domu jak kobiety muzułmańskie czy żydowskie (u ortodoksyjnych żydów) u których dosłownie spełnia się przysłowie „Co rok prorok.” Rodziny inne niż polskie nierzadko pobierają pakiety zasiłków np.: Working Tax Credit (dopłata do zarobków), Child Benefit (zasiłek na dziecko), Child Tax Credit (inny zasiłek na dziecko!), Child Care (zasiłek na opiekę dla dziecka), Income Support (zasiłek przy słabych zarobkach lub dla osób samotnie wychowujących dzieci), Housing Benefit (opłata całkowita lub częściowa do czynszu), czy także w programie dla rodzin Healthy Start (zdrowy strat. W tym ostatnim przysługują bony, gdzie każdy voucher w wysokości £3.10 przeznaczony jest na zakup mleka i owoców dla dzieci. Na miesiąc jest 6 bonów na łączną sumę £18.60. Można też uzyskać bezpłatny Bus Pass (bilet autobusowy) dla osób w wieku 60 lat i wzwyż lub bezrobotnych.

Z tego też powodu w większości kobiety muzułmańskie i żydowskie nigdy nie podejmują pracy zarobkowej - pozostając do końca życia w domu. Jest lista innych zasiłków, których lista jest równie długa. Gdy rodzina ma niski dochód może pobierać pakiet zasiłków na wszystkich członków rodziny (dzieci + rodzice) lub korzystać z określonych benefitów dopasowanych do swej sytuacji. Tutaj bardzo opłacalna jest prokreacja, gdyż zasiłki na dzieci utrzymują rodziców i całą rodzinę. W większości obywatele polscy zamieszkujący Zjednoczone Królestwo pracują zarobkowo i nie robią nadużyć w pobieraniu zasiłków, o które nas często się obwinia.

Wieża Babel
Kolejną sprawą w WB jest nie rozróżnianie przez Brytyjczyków grup etnicznych zamieszkałych w WB. Wielu gubi się nie rozróżniając różnych słowiańskich języków, mniemając, że jest to ten sam język polski. Dla ułatwienia - wszystkich emigrantów z Europy nazywają Polakami. Czesi, Słowacy, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, Estończycy, Bułgarzy, Rumuni, Węgrzy czy Serbowie - określani są mianem Polaków! Zauważyłam to kiedy proszono mnie o tłumaczenie z tamtych języków na język angielski, ponieważ w oczach Brytyjczyków mówili oni w moim języku. Twierdziłam, że to nie są Polacy i nie rozumiem o czym dokładnie mówią, ale dziwiono się jak mogę nie rozumieć języka ojczystego. Stąd domysły, dlaczego zwykli Wyspiarze przypisują nam Polakom olbrzymi napływ ludności z UE do WB w różnych falach emigracji. Wynika to często z ich niewiedzy. Niektóre urzędy państwowe Anglii w roku 2008 nie wiedziały nawet, że Polska należy do UE i traktowały nas Polaków jako nielegalnie zamieszkujących ich kraj. Wiem o tym z rozmów z urzędami, z którymi miałam do czynienia.

Nas Polaków ukazuje się także jako tych, którzy „zabierają” tutejszym mieszkańcom lokale do wynajęcia na sklepy czy restauracje, kiedy odmawia się rzekomo wynajmu innym. Od Polaków można zedrzeć wyższy czynsz, który oni zapłacą. Możemy być solą w oku dla okolicznych sklepikarzy i może mieszkańców. Natomiast staje się powszechnym to, że właściciele sklepów zapożyczają polskie nazwy na swoje punkty i tu w Manchester np. Kurdowie prowadzą swój sklep o nazwie „Krakow Delicatessen.” W mojej okolicy są sklepiki o nazwie „Polski Sklep,” gdzie towary są z różnych krajów Europy, Indii i z Azji, ale shop nosi polską nazwę. Nie zorientowani uważają, że sklep prowadzony jest przez Polaków, mimo iż za ladą obsługują Pakistańczycy, a i właścicielem jest Pakistańczyk.

Media
W związku z gorącym czasem referendum, programy TV ukazywały rozmowy pełne obaw przed przystąpieniem Turcji do UE. Poruszano kwestie życia wśród emigrantów. Przedstawiono np.: polską rodzinę: mama, tata z 8-mioletnim dzieckiem. Polka mówiła, że bardzo cieszy się z pobytu w WB. Dziecko bardzo dobrze mówiło po angielsku tak, że spikerka była zdziwiona świetnym poziomem u polskiego dziecka. Informowała telewidzów, że do angielskich szkół uczęszcza dużo polskich dzieci, ale dla nich oraz ich rodziców edukacja jest bardzo ważna, ważniejsza niż dla wielu brytyjskich rodzin. Przedstawiano zalety i wady życia wśród emigrantów. Bardzo zawstydzono i poniżono w programie TV ludzi z Rumunii, ukazując ich braki oraz jak żyją i pracują. Ośmieszano ich bezlitośnie. Aż przykro pisać. Natomiast o licznych grupach ludności z Indii, Pakistanu, Afryki, Jamajki czy Chin zamieszkujących WB nie ma mowy w mediach. Powód jest prosty - oni potrafią głośno protestować, że są dyskryminowani. Dobrym tematem zastępczym dla mediów są Polacy. Pomimo iż wielu obywateli brytyjskich w różnym wieku (dużo jest młodych) wysiaduje przy bankomatach i żebrze od przechodniów (co jest tutaj nielegalne) o drobne pieniądze (także od Polaków) - to pomimo tego, w gazetach pojawi się opis polskiej biedy w Polsce, z przypadkowymi zdjęciami spod kościoła i z polskiej ulicy.

W pamiętny piątek, w pierwszy dzień po referendum w rannych gazetach rzuciły się na pierwszych stronach gazet szokujące newsy: Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z Unii. W porannych wiadomościach słychać było wywiady z Dawidem Cameronem, Donaldem Tuskiem, Nigelem Farage z UKIP - Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Jego hasła z kampanii wprowadziły w błąd Wyspiarzy mówiąc, że jeśli wyjdą z UE to zaoszczędzą 350 mln funtów nie płacąc ich Unii lecz przeznaczą te pieniądze na opiekę zdrowotną NHS i na edukację. (uwierzyli w to schorowani Wyspiarze ci po 75-tym roku życia, dlatego zagłosowali za wyjściem). Takie oto hasła jeździły na autobusach z reklamą, obiecując Brytyjczykom lepsze standardy życia. Potem w wywiadzie udzielonym dla ITV Farage wyparł się, aby coś takiego miał powiedzieć w kampanii. Pomimo iż osobiście tego nie wypowiadał, to treści posłużyły w jego kampanii za propagandę. Dowodem na to są hasła na autobusach, którymi to autobusami posłużono się, by reklamować zalety wyjścia z Unii. Rozczarowani potem wyborcy zagłosowali wpierw za opcją Farage’a, który finalnie nazwał to pomyłką.

Do Brexitu usilnie namawiali konserwatywny burmistrz Londynu Boris Johnson, mający apetyt polityczny na stanowisko premiera i Michael Gove, konserwatywny polityk poseł do Parlamentu, którego poglądy atakowali i wyśmiewali młodzi ludzie w debatach przed referendum, nazywając je fantastycznymi urojeniami.
Powracając do momentu głosowania – powiedziano mi, że w lokalach wyborczych zamiast długopisów, na wyborców czekały ołówki. Ci, którzy głosowali - przekazywali innym osobom, by zabierali ze sobą długopisy i nie posługiwali się łatwo ścieralnym ołówkiem. Wielu głosujących za pozostaniem w Unii było strasznie rozczarowanych, rozgoryczonych wręcz zawiedzionych ponurym dla nich rezultatem. Nie spodziewali się takiego wyniku wyborów, które w ich oczach mogą być oszustwem.

W wyniku referendum za UE głosowało 48,1%, przeciw EU 51,9%. W zaistniałej sytuacji premier David Cameron podał się do dymisji w efekcie domina. To porządnie wstrząsnęło i zachwiało poczuciem stabilności i bezpieczeństwa niektórych obywateli.

W licznych rozmowach angielscy i brytyjscy znajomi mówili o swych nastrojach po Brexicie. Usłyszałam narzekania, jęk i lęk co teraz się stanie kiedy Brytania wyszła z Unii, niosąc poważne konsekwencje dla młodych Brytyjczyków i nowych pokoleń. W konsekwencji nastąpić ma 5 poważnych zmian po Brexicie:

  • Holiday Pay – pieniądze na wakacje: Za każde £100 wymieniane przez turystów brytyjskich, otrzymają równowartość £9 mniej w euro lub £12 mniej w dolarach, niż przed głosowaniem;
  • Retirement Income - emerytura: Stawka zaoszczędzonych dochodów systematycznie będzie spadać. Nastąpi obniżenie stopy % rent i  emerytur o ok. 2 punkty procentowe;
  • Investments - inwestycje: niepewność stworzy zmienność rynków uderzając mocno w banki i budownictwo
  • Housing outlook – perspektywa na zakwaterowanie: Sektor mieszkaniowy zwł. w Londynie będzie niepewny. Ceny domów gubić będą swą wartość. Stopy oprocentowania kredytów hipotecznych spadają. Nie wiadomo czy kupować domy lub je sprzedawać;
  • - Petrol prices – ceny benzyny: ponieważ spada wartość funta, należy spodziewać się wzrostu kosztów paliwa ok 3p (pensów) na 1litrze, co spowoduje wzrost kosztów innych towarów. 

Stracone pokolenie
Powszechnie wiadomo, że cały okręg Manchester w większości oddał swe głosy za pozostaniem w UE. Inne hrabstwa, gdzie w przeważającej części głosujący byli w przedziale wieku ponad 65 lat – głosowali za wyjściem. W Manchester obywatele mówią dosłownie, że ci starzy, którzy głosowali przeciw UE, to już na zawsze zostaną w ziemi brytyjskiej, bo bliżej im do śmierci niż do życia i oni w ten sposób egoistycznie głosując przyblokowali ich przyszłość. Starzy ulegli histerii, którą wywołały media i politycy, wpływając na nich. Starsze pokolenie żyjące w innych czasach stało się konserwatywne i zacięte. Wciąż uważają, że mieszkają w imperium, któremu zagrażają emigranci. Niepokój, który ich kiedyś opanował pod wpływem emigrantów, wciąż w nich jest i chcą żyć w izolacji poza Unią. Mają dosyć masowej emigracji. Starych i młodych dzieli odległość w czasie, dlatego mają rozbieżne spojrzenie na rzeczywistość, która ich radykalnie rozdzieliła w referendum. Młodzi są przejęci, że kolejne pokolenia będą wzrastać w separacji poza Europą. Ponadto WB wiele straci osłabiając swoją gospodarkę, funt traci na wartości. Są i tacy, którzy uważają, że emigranci wiele ich nauczyli, urozmaicili życie i wiele dobrego wnieśli swą różnorodną kulturą, wkładem ciężkiej pracy i nie wyobrażają sobie życia bez emigrantów (nie mylić z imigrantami zasiłkowymi).

Wynik referendum przebudził i oburzył młodzież brytyjską, że 90-letni starcy zadecydowali o przyszłości młodych – wyrywając ich z łączności z Europą. Ci młodzi byli wychowywani w atmosferze europejskiej. Teraz na portalach społecznościowych oraz w szkołach średnich komunikują się, że chcą nowego referendum, gdzie również oni będą mieli prawo głosować nt. swojej przyszłości jako Europejczycy, gdyż należą do Europy.  Podpisują do rządu petycje dot. rejestracji 16. i 17., aby mogli zagłosować w sprawie swej przyszłości. Zamiast nich - uczynili to starzy ludzie. Ich przyszłość wyrwano z nich na korzyść starców. 16., 17. latkowie pytają dlaczego 90. latkowie mają więcej do powiedzenia i zadecydowania o życiu i przyszłości tych młodych? Więcej niż 75% ludzi młodych w przedziale od 18 do 25 roku życia, zagłosowało za pozostaniem w UE. "To jest najgorszy błąd dla młodych ludzi jaki zrobili starzy dla nas" - relacjonują. "Czujemy, że w przyszłości będziemy odizolowani i podzieleni.” Młodzi uważają, że już nie są Zjednoczonym Królestwem, gdzie Szkocja i Irlandia Północna chcą od nich odejść, by dalej być w Unii. Brytyjczycy z Mamchester mówią, że są Europejczykami a takie wielkie metropolie jak Londyn i Manchester otwarte na różnorodność, powinny dążyć do połączenia z Unią. Te miasta są wybitnie europejskie i zamieszkiwane są przez bardzo wielu emigrantów z całej Europy a także ze świata. Studiują tam, pracują i wnoszą cały swój wkład finansowy i kulturowy w życie społeczne. To powoduje, że obywatele tych metropolii chcą przynależności do Unii ale z mądrze zreformowanym prawem unijnym.

Co dalej?
Ponieważ od lat biorę udział w wyborach w WB, tak teraz po Brexicie dostaję codziennie pisma i petycje od partii opozycyjnych do UKIP, których liderzy informują, że właśnie ignorują wynik referendum i nie dopuszczą do opuszczenia UE, o co będą walczyć w kampaniach. Ze względu na tak fatalny i bolesny wynik dla WB i dla Europy, gdzie kampania referendalna pozbawiona skrupułów, oparta była na straszeniu kosztami, emigrantami i imigrantami (którzy są zagrożeniem dla dobrobytu społeczności Wyspiarzy) tak że 51,9% histerycznie przerażonego społeczeństwa brytyjskiego, wcześniej straszonego przez brytyjskich polityków i media - zagłosowało za Brexitem.

Także śmierć Jo Cox, brytyjskiej lewicowej posłanki, która była za pozostaniem Brytanii w UE, zamordowanej na tydzień przed referendum, podczas służby publicznej podczas swego dyżuru poselskiego w bibliotece - był szokiem dla społeczeństwa i dla samych polityków. Gdy oglądało się brytyjskie media i wypowiedzi polityków podsycających strach w ludziach, ta śmierć mogła być odczytana jako przesłanie i cena pozostania w UE.

Są i tacy Brytyjczycy, którzy zagłosowali za wyjściem a teraz są w szoku przebudzenia. Wynik ich otrzeźwił tym, że ich głos naprawdę zaważył o wyjściu z UE. Tak naprawdę to nie chcieli Brexitu i chcą nowego referendum widząc konsekwencje. Tak samo postulują nastolatkowie. Bo młodzi są przyszłością narodu i młodzi zagłosowali za Europą, tłumaczą swoje poglądy.

Dodam, że bardzo wielu Brytyjczyków przepraszało mnie Polkę za to, co się wydarzyło w czwartek. Kilkoro prosiło o wybaczenie. Podawali mi dłonie i obejmowali mnie, przepraszając i klnąc na swych zaślepionych i nie myślących przyszłościowo rodaków. Byli bardzo niezadowoleni i oburzeni. Mijani na ulicy ludzie, których znam a jest ich naprawdę bardzo wielu – pytali mnie jak się czuję i czy jestem zawiedziona wynikiem? Większość z nich winiła za wynik głosowania ogłupiające media oraz głupiutkie płytkie społeczeństwo brytyjskie, które spędzając czas w pubach przy piwie lub przy rozrywkach - nie myśli, a głosując nie przewiduje konsekwencji.

Na ulicach mijali mnie też smutni, przygnębieni ludzie. Jedni wydzierali się na głos na ulicy, obwieszczając straszne niezadowolenie i zawód. Używali wulgarnych, niecenzuralnych słów wobec swych rodaków. Inni mówili mi przygnębieni i straceni: „straszny dzień dzisiaj nastał i straszny czas przyjdzie z wieloma niewiadomymi; cóż za depresyjny i cholerny dzień dzisiaj nastał po głosowaniu; cóż za wstyd przed całą Europą i przed wami emigrantami.” Znajoma dostała sms od swej angielskiej sąsiadki z przeprosinami za wynik referendum przyznając, że to bardzo zła decyzja nieświadomych ludzi.

Inni natomiast dla odmiany kupowali szampany i plastikowe kieliszki, by uczcić zwycięstwo wyjścia, a wtedy Brytania naprawdę pozostanie sobą – czystą Brytanią bez emigrantów.

Prawdą jest, że Brytyjczycy i Anglicy jako kolonizatorzy skolonizowali połowę świata, a teraz część z nich skarży się na emigrantów. Przy tym trzeba dodać, że Brytyjczycy są bardzo praktyczni i zawsze dbali o swój własny interes (doskonały przykład z czasów II wojny światowej, gdy padła Francja, to jako jedyni alianci w walce Polacy stanęli u boku WB, także bijąc się w 40 r. w bitwie o Anglię. Po tym Churchill oddał Polskę za darmo pod nową okupację, dla zwyrodniałych żądz Stalina). Skostniały i bardzo egoistyczny system myślenia u niektórych z nich przetrwał w formie nienaruszonej do dziś. W rozmowie z pewnym Brytyjczykiem, który nie znał historii, gdy mówiłam mu dlaczego nie lubię Churchilla – odpowiedział mi z zimną kalkulacją: „Churchill był dobrym dyplomatą i zadbał jak najlepiej o swój kraj, a Polska jako obcy kraj - nie musiała go obchodzić…”

Sprawa Brexitu otworzyła także furtkę rasistowskim atakom na polską społeczność, bo mówimy innym językiem. Obrażanie Polaków na portalach społecznościowych przy użyciu mowy nienawiści też nie była incydentalna. Tam również można było zauważyć ruch przed i po referendum, gdzie wręcz pisano: „F... the Polish,” czyli P.. Polaków.

Po fali nienawiści przeciw Polakom jako reakcję na to, dostałam maila przepraszającego od wielkiego przyjaciela Polaków w Anglii – mjr. Normana Armstronga Kersh z organizacji Life for Life. Norman opisał akty dyskryminacji wobec Polaków, po wynikach referendum. Na budynkach malowano agresywne grafitti oraz wrzucano ulotki przez skrzynki pocztowe w domach, gdzie zamieszkiwali Polacy. Pisał: „To przypomina mi o działaniach prowadzących do reżimu nazistowskiego w Niemczech w 1930 r. a do tego nie można znowu dopuścić. Zapewniam, że z ogromnym szacunkiem dla Polski i wszystkich jego polskich przyjaciół, dołożę wszelkich starań, by pomóc w ochronie i promowaniu polskiej społeczności w WB i poza nią.” List swój zakończył: „Z prośbą do Boga, aby błogosławił nasze dwa wielkie narody.”

Inny przyjaciel Polaków dołączył taką treść: „To obrzydliwe, zajadłe i haniebne zachowanie kilku nieświadomych osób, nie odzwierciedla poglądów i uczuć bardzo wielu brytyjskich obywateli zwłaszcza tych, którzy są świadomi, że nasze dwa narody walczyły razem nie tak dawno temu p/złu nazizmu. Stojąc przy wielu znakomitych polskich przyjaciołach wołam: Niech żyje Polska! - Long Live Poland!”

Dodam, że większość moich znajomych Wyspiarzy to bardzo porządni ludzie. Żywię do nich wielki szacunek. Co innego indywidualni wspaniali ludzie, z którymi przeplata się nasze życie, a co innego bezduszne oceny mediów, nakręcające społeczeństwo przeciwko nam.

Przy całym zamieszaniu dot. wyjścia z Unii i rezygnacji premiera Camerona, najcichszym głosem jaki do mnie docierał był głos zatroskanych polskich kobiet, matek z dziećmi w wózkach: „Co się teraz stanie… poczekajmy… zobaczymy. Nie chcą nas. Przecież nie mogą nas wyrzucić, przecież pracujemy…” tłumaczyły sobie ściszonym głosem, będąc zagubione i wystraszone. Polscy mężczyźni byli bardziej odważni w prognozach i optymistycznie nastawieni. Uważają, że do dwóch lat będzie zmiana prawa i nikt nie będzie nas Polaków stąd ruszał, a dopiero potem będą się martwić. Co dalej przyniesie efekt domina – czas pokaże.

Polskie biura prawne zachęcają tych, którzy obawiają się skutków Brexitu, aby się trochę zabezpieczyli. Można wyrobić stałą rezydenturę gdy się jest więcej niż 5 lat albo starać się o obywatelstwo i paszport brytyjski. Brexit to także biznes dla brytyjskich kancelarii prawnych, których oferty wyrosły jak grzyby po angielskim deszczu i oferują swym obywatelom pomoc w załatwieniu polskiego obywatelstwa, paszportu a przez to przynależeć do UE. „If your ancestors emigrated from POLAND after 1920 you may be eligible by law for Polish citizenship and the EUROPEAN PASSPORT” (Jeśli wasi przodkowie wyemigrowali z Polski po 1920 roku możecie być kwalifikowani przez prawo do polskiego obywatelstwa i paszportu EUROPEJSKIEGO). Wybrzmiewa to jak chichot historii, gdzie paradoksalnie teraz Brytyjczycy mogą starać się o polskie obywatelstwa, by znów należeć do Europy…

Na razie życie w WB pozostaje w wielkiej niewiadomej i w zawieszeniu przed zmianą prawa. Są ludzie, którzy wciąż tutaj wierzą, że WB może nigdy nie opuści Unii, a wszystko to przez dążenia niepodległościowe Szkocji i Irlandii Płn.

Czas jest kluczem, mówią eksperci.

Xenia Jacoby
po Brexicie 29.06.2016.
Zdjęcia Xenia