Kto ja zacz? Ni to ja Profesor Brzeziński, ani też Profesor Chodakiewicz, którzy z natury i zawodu mają upoważnienie opiniotwórcze, zabieram głos na taki ważny temat, który zajmuje połacie opiniotwórczych gazet takich jak Financial Times, Washington Post, a nawet Gazety Wyborczej. Może z zazdrości staram się dołączyć do światłych w polityce międzynarodowej, kiedy moje kwalifikacje, jako inżyniera przybladły w porównaniu z osiągnięciami tych młodzików, którzy piszą Apps (aplikacje) do telefonów komórkowych i porozumiewają się między sobą za pomocą 140 znaków alfabetu na Twitterze. Niestety, w tym wypadku, z powodu początkującej sklerozy, posłużę się dłuższym tekstem, jako że Ukraina nie da się opisać za pomocą 140 liter alfabetu, nawet cyrylicą (ukraińską!).
A więc czy jestem za Ukrainą? Odpowiem jednoznacznie, że i Tak i Nie. Tu muszę dać kredyt naszemu prezydentowi (byłemu) Lechowi Wałęsie, który stał się słynny z podobnego powiedzenia, na jakiś (już zapomniany) temat, kiedy to był i Za i Przeciw. Musze także pochwalić Prezydenta Wałęsę, że przestrzega Ukraińców przed rozlewem krwi i nie zachęca Premiera Tuska do odegrania roli Marszałka Piłsudzkiego z jego ideą partnerstwa z Symonem Petlurą.
Kiedy Batiuszka Stalin, a może jeszcze wcześniej, Lenin nakreślił palcem na mapie granice Ukrainy, a Stalin ją potem poszerzył po ziemie zabrane Polsce w 1939 roku, to żaden z tych władców nie przypuszczał, że te fikcyjne granice staną się granicami niepodległego państwa. Nagle "społeczność międzynarodowa" uznała te granice za nienaruszalne, gotowa je bronić przed zakusem Putina ich naruszenia. A co to za społeczność? Ano US i EU, którzy wedle mojego widzimisię podbechtali Ukraińców w Kijowie, aby zmienili sobie prezydenta na bardziej europejskiego. O ile sobie przypominam Putin dawał Ukrainie ropę za pół darmo i obiecał następne 10 miliardów dolarów, aby wyciągnąć Ukrainę z zapaści ekonomicznej. Natomiast Unia Europejska coś wspominała, że może dać na odczepne 1 miliard dolarów. Nic więc dziwnego, że prezydent Janukiewicz zawiesił rozmowy i oddał się w ręce Putinowi, którego oferta była lepsza.
Rząd to jedno, a ludzie to drugie. Ukraińcy na Zachodniej Ukrainie nie bardzo rozumieli rachunku ekonomicznego i byli zaślepieni „dobrobytem”, w jakim jakoby żyli Polacy, Litwini no i oczywiście Niemcy stowarzyszeni w Unii Europejskiej. Ukraińcy w Kijowie wygonili uprzednio wybranego w wolnych wyborach prezydenta spodziewając się, że od jutra będą jeździć na „saksy” do Niemiec, gdzie zarabia się podcierając tyłki staruszkom (przepraszam, ale to prawda) 10 razy więcej niż pracując jako inżynier na Ukrainie. Merkel już zachodzi w głowę jak to Niemcom wytłumaczyć, że muszą się spodziewać najazdu Ukraińców i że winni zmienić dietę na zimną, bo Rosja może odciąć gaz, którym Niemcy gotują swe potrawy i ogrzewają swoje mieszkania. Wygląda na to, że łatwiej jest podbechtać Ukraińców do rewolty, ale trudniej rozwiązać problem ruskiego gazu, od którego Europa zarówno Wschodnia, jak i Zachodnia jest uzależniona. A oto są cyferki, jakie cytuję za brytyjskim Financial Times:
Następujące kraje korzystają z rosyjskiego gazu w 100%. Są nimi: Estonia, Łotwa, Litwa, Czechy, Bułgaria, Finlandia. Natomiast takie kraje jak Słowakia korzysta z rosyjskiego gazu "tylko" w 99.5%, Rumunia w 86.1%, Polska w 79.8%, Austria w 71%, Rumunia w 86,1%, Grecja w 59%, Niemcy w 35%, Włochy w 28.1%.
Jeśli zaczniemy, znaczy się my w USA, zamykać Rosjanom konta bankowe, więc wcale bym się nie dziwił, że Rosja zakręci kurek na dostawy gazu do Unii Europejskiej. Oczywiście jest to broń obusieczna, bo jak nie będzie Rosja sprzedawać gazu to nie będzie miała pieniędzy na zakupy niemieckich maszyn i polskich jabłek, w których podobno Rosjanie się delektują.
Ponadto sankcje, jeśli zostaną wprowadzone, w samych Niemczech spowodują kryzys w 6,200 niemieckich firmach, których sumaryczne obroty z Rosja wynoszą około 330 miliardów dolarów. Francja z kolei może stracić kontrakt wartości 1,65 miliarda dolarów na dostawę do Rosji dwu super nowoczesnych statków wojskowych modelu Mistral.
No, a co zrobią trzęsący się z zimna i barku elektryczności "Europejczycy". No może USA położy rurę pod Atlantykiem i dostarczy Europie gazu z nowo odkrytych łupków. Zabierze to trochę czasu i miejmy nadzieję, że Europejczycy nie zamarzną na śmierć z zima i nie ugotują się w spiekocie latem z powodu braku elektryczności dla chłodziarek, czyli zwanych ostatnio w Polsce, jako "Air Conditioners". Prezydent Obama zachęca do budowy stacji skraplania gazu ziemnego, którego mamy jakoby w nadmiarze i wysyłania go do Europy, aby uczynić ją bardziej niezależną od gazu rosyjskiego. Takie przedsięwzięcie, może będzie bardziej praktyczne niż kładzenie rurociągu pod Atlantykiem, aczkolwiek jego wykonanie nie jest możliwe w ciągu najbliższych kilku lat. Więc sankcje są niebezpieczne i nie wiadomo, czy je wprowadzając, nie strzelimy sobie do własnej bramki.
Tak sobie myślę, że może to i dobrze, że Europa i Rosja są związanie węzłem gordyjskim na rurociągach gazowych. Gdyby tego nie było, to o wojnę byłoby łatwiej. Niektórzy z nas łatwiej znoszą nagłą śmierć od kuli, niż długi i nieprzyjemny zgon od głodu lub chłodu.
A co ja bym zrobił gdybym był Ukraińcem? Wybrałbym ogólny plebiscyt na całej Ukrainie i w zależności od wyników podzieliłbym kraj na dwie części. Tą, w której większość ludzi mówi po ukraińsku i tą, w której ludzie wolą mówić po rosyjsku. Jeśliby część wschodnia wybrałyby Rosję, z którą chciałaby się złączyć, to ich wola. Zachodnia Ukraina byłaby wolna stowarzyszyć się z Unią Europejską.
A czy Ukraina winna wejść do struktur NATO? To jest pytanie strategiczne. Obawiam się, że Putin, tak czy inaczej, miałby w takim rozwiązaniu duże obiekcje.
Wiadomo, że koncepcja podzielenia Ukrainy nie pasuje do planów nowej władzy w Kijowie, aczkolwiek w niedalekiej przeszłości podobny, pokojowy podział odbył się kilkadziesiąt lat temu w Czechosłowacji, w wyniku, którego dwa nowe państwa powstały, Republika Czeska i Słowacja.
Z ostatnich wypowiedzi Prezydenta Obamy widać, że pogodził się on z aneksją Krymu przez Rosję, a nawet wykluczył militarną interwencję przez NATO w wypadku dalszych aneksji rosyjsko-języcznej Ukrainy przez Rosję. Wspominał jedynie o rozszerzeniu sankcji gospodarczych, które w gruncie rzeczy pozbawione są "zębów" z powodu związków ekonomicznych krajów Unii Europejskiej z Rosją.
Co do Polski, jedyna rada jaką bym miał, to nie wkładanie palca między ukraińskie drzwi, których otwarcie czy zamknięcie może być skutkiem wydarzeń, na które Polska i Polacy nie będą mieli wpływu.
Jan Czekajewski
KATALOG FIRM W INTERNECIE