Dzisiaj można już żartować (bo wszystko dobrze się skończyło) i mówić, że w pobliżu Krakowa wydarzyła się historia rodem z czarnej komedii, ale w niedzielę wieczorem nikomu nie było do śmiechu, kiedy na drzewie w Wielmoży pod Skałą zawisła… awionetka.
Pilotował ją 80-latek, któremu w dodatku 9 listopada wygasła lotnicza licencja. Obecnie znajduje się on na obserwacji w szpitalu, gdzie wkrótce zostanie przesłuchany przez policjantów, którzy nie wykluczają, że może otrzymać zarzut nieumyślnego spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu osób, za co grozi kara do roku więzienia.
Ultralekki, dwuosobowy samolot produkcji kanadyjskiej wystartował z Czech. Polski pilot wynajął go w jednym z tamtejszych aeroklubów i prawdopodobnie próbował awaryjnie lądować, ponieważ zabłądził w zapadających ciemnościach, kończyło mu się też paliwo. Miał ogromne szczęście, bo awionetka zawisła na drzewie w pobliżu zabudowań mieszkalnych, skąd ściągnęli go strażacy z grupy wysokościowej. Skarżył się jedynie na wyziębienie organizmu i na bóle kręgosłupa.
Wrak samolotu jest już na podwórku jednego z domów, skąd zostanie przetransportowany do hangaru w Krakowie w celu dokonania oględzin przez inspektorów z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Na razie stanowi wielką atrakcję dla mieszkańców Wielmoży i okolicznych miejscowości.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE