W religii katolickiej istnieje pojęcie grzechu zaniedbania. Dziwię się, że nie wie o tym aktywnie działająca przecież w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która popełniła go ostatnio w sprawie sowieckiego pomnika Braterstwa Broni na placu Wileńskim, popularnie zwanego \"Czterema Śpiącymi\".
W związku z budową drugiej linii metra trzeba go było usunąć z dotychczasowego miejsca. Czyż można sobie wyobrazić lepszą okazję do definitywnego pozbycia się tego reliktu komunistycznego panowania nad Polską z przestrzeni publicznej stolicy?
Z takim wnioskiem wystąpili kilka miesięcy temu warszawscy radni Prawa i Sprawiedliwości, z czym nie zgodzili się jednak ich polityczni przeciwnicy z Platformy Obywatelskiej oraz z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, o czym już tutaj pisałem.
I tak zamiast trafić do jakiegoś stołecznego magazynu lub do skansenu komunizmu w podlubelskiej Kozłówce, „Czterej Śpiący” zostaną przeniesieni na inną część placu. Pociągnie to za sobą spore koszty, które zwiększy jeszcze konieczność dokonania niezbędnych prac renowacyjnych.
Zdaję sobie sprawę, że gdyby w grę wchodziło usunięcie pomnika, trzeba byłoby zapewne podjąć rozmowy - na szczeblu państwowym - między Federacją Rosyjską (prawną następczynią Związku Sowieckiego) a Rzeczpospolitą Polską. Ale przecież, jak głosi stare przysłowie, „dla chcącego nic trudnego”, konieczna jest tylko silna wola polityczna, której najwyraźniej zabrakło i Hannie Gronkiewicz-Waltz, i jej partyjnym kolegom z Rady Warszawy. Gdyby poparli słuszny wniosek rajców PiS, „Czterej Śpiący” zniknęliby już ze stołecznego pejzażu. Niestety, zmarnowana została znakomita okazja, która już się nie powtórzy.
Czy gorliwa chrześcijanka wyspowiada się na początku Adwentu z poważnego grzechu zaniedbania, jaki popełniła w sferze publicznej?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE