Ewelina Zwijacz-Kozica dostała się na staż do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Po prawie 32 latach przerwy kobieta ma wreszcie szansę zostać członkiem tego ekskluzywnego stowarzyszenia, niosącego pomoc ludziom w najwyższych polskich górach.
„Choć w październiku władze TOPR nie zaakceptowały Eweliny Zwijacz-Kozicy, teraz głosowanie było dla niej korzystne. Część ratowników uważała, że kobieta sobie z tymi obowiązkami nie poradzi, choć w 102-letniej historii TOPR było 9 kobiet-ratowniczek. Pierwszą, która złożyła ślubowanie była Zofia Radwańska-Paryska. Do TOPR dołączyła w 1945 roku, a trzy lata później została pierwszą kobietą-przewodnikiem. Monika Rogozińska została ratownikiem w 1979 roku i od tamtej pory aż do teraz pań do TOPR nie przyjmowano” - napisała o tej sprawie „Rzeczpospolita”.
Zupełnie inaczej jest w Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, gdzie pełnią służbę 102 kobiety, najwięcej (28) w grupie jurajskiej.
„Ewelina Zwijacz-Kozica pracuje w administracji TOPR. Jest instruktorem narciarstwa i narciarstwa wysokogórskiego. Wspina się i kocha góry, a ratownikiem jest także jej ojciec i mąż. By dostać się na staż, już musiała przejść próby potwierdzające, że się do ratowniczego fachu nadaje. Musiała m.in. zdać egzaminy: kondycyjny, narciarski, taternicki, z topografii. Na stażu trwającym od półtora roku do trzech lat musi teraz przepracować w pogotowiu społecznie 240 godzin, wziąć udział w pięciu wyprawach ratunkowych i zdać kolejne egzaminy” - czytamy w „Rzeczypospolitej”.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE