Piotr Piwowarczyk jest założycielem i prezesem fundacji „Mam Marzenie”. Jest to pierwsza organizacja charytatywna, której misją jest spełnianie marzeń polskich dzieci, cierpiących na nieuleczalne choroby, często zagrożone śmiercią. Idea ta zrodziła się 26 lat temu w Ameryce, w stanie Arizona, kiedy spełniono marzenie 7-letniego Chrisa, który chciał zostać policjantem. Z czasem organizacja ta przekroczyła granicę jednego stanu i rozrosła się w wielką fundację Make a Wish. Polska jest trzydziestym krajem, dokąd dotarła misja spełniania dziecięcych marzeń.
Polskie dzieci mają takie same, lub bardzo podobne marzenia, jak dzieci amerykańskie czy z innych krajów europejskich. Spełniamy więc bardzo różne marzenia, np. któreś z dzieci chce pieska czy konika, inne komputer, ale są też marzenia bardziej skomplikowane, jak na przykład chęć spotkania się z papieżem lub wyjazd do Disneylandu. W tej chwili spełnia się marzenie chłopca, który chciał wyjechać do Edynburga i zobaczyć Szkocję.
- Marzenie marzeniem, ale to wszystko wymaga nie tylko pracy organizatorskiej, ale także pieniędzy. Skąd je wziąć?
Nawet specjalnie nie zabiegając o promocję, otrzymujemy ją zwykle z inspiracji mediów. Taka jest siła fundacji „Mam Marzenie”, tak mocne jest jej przesłanie. Na przykład wyjazd do Edynburga, to spełnienie marzenia rodzeństwa: 15-letniej Danusi i 14-letniego Przemka, dzieci cierpiących na nieuleczalną chorobę genetyczną, zdających sobie sprawę z beznadziejności swojego losu. Ale są to dzieci, które w tym wszystkim potrafią jeszcze marzyć. Parę tygodni temu spełniliśmy marzenie Danusi, która zwiedziła Disneyland w Paryżu, potem pojechała z bratem do Szkocji. Media o tych wydarzeniach informują i to pomaga nam zyskiwać przyjaciół i sponsorów. Trzeba pamiętać, że tym wszystkim dzieciom choroba zabrała najpiękniejsze lata życia.
- Ile dzieci polskich objęła do tej pory akcja?
Spełniliśmy 612 marzeń i jest to naprawdę liczba imponująca, biorąc pod uwagę, że działamy raptem dwa i pół roku. W pierwszym roku działalności fundacja Make a Wish spełniła 10 marzeń, w drugim 20, my zaś spełniliśmy w pierwszym roku 37 marzeń, w drugim 297, a potem się już posypało. Po prostu otwarł się worek z marzeniami. Istnieją w Polsce oddziały fundacji w 14. miastach, a ewenementem na skalę niemalże światową jest to, że wszyscy pracujemy tu na zasadzie wolontariatu, nikt za nic nie bierze pieniędzy. Po prostu pomagamy dzieciom z potrzeby serca.
Pieniądze otrzymujemy od ludzi dobrej woli. Polonia amerykańska, zwłaszcza nowojorska i z całego Wschodniego Wybrzeża, od samego początku bardzo mocno nas wspiera finansowo i organizacyjnie. Kiedy zorganizowaliśmy w konsulacie polskim w Nowym Jorku inaugurację fundacji „Mam Marzenie”, pojawiło się 200 osób i pierwsze tysiące dolarów na spełnienie marzenia Bogusi, która wyjechała do Disneylandu na Florydzie.
Od roku istnieje w Nowym Jorku organizacja pod nazwą Friends of Fundacja „Mam Marzenie”, na jej czele stoi Ilona Zakrzewska z Brooklynu. Organizacja skupia Polaków, głównie młodych wolontariuszy najczęściej z Nowego Jorku i okolicy, z New Jersey czy Connecticut, którzy organizują akcje mające za zadanie zebranie funduszy, czy też popularyzowanie tej misji wśród Polonii. Niedawno odbył się piknik „SuperExpressu”, zebraliśmy tam niemal 4 tysiące dolarów na naszą akcję. Będą więc kolejne wyjazdy do paryskiego Disneylandu, bo te wycieczki cieszą się wśród polskich dzieci największym zainteresowaniem.
- W jaki sposób dotrzeć do fundacji Make a Wish, jak się z nią skontaktować?
Najlepiej odwiedzić stronę internetową: www.mammarzenie.org. Można zaproponować własną ochotniczą pracę w fundacji, lub sponsorować ją finansowo. Można wskazać konkretne polskie dziecko, któremu chcemy spełnić jego marzenie. Na stronie internetowej jest tak zwana poczekalnia, gdzie dzieci czekają na spełnienie swojego marzenia, dziś jest tych dzieci ponad 160. Można więc wybrać sobie dziecko z jego marzeniem i je zaadoptować.
Jak Ilona Zakrzewska, która pomogła spełnić marzenie chłopca z Poznania uwielbiającego Spidermana i śniącego o spotkaniu z jego twórcą, Stanem Lee. Ten pan ma 78 lat, mieszka w Beverly Hills i nie wychodzi z domu. Dzięki pomocy jego agenta i Polonii, udało nam się zorganizować most powietrzny przez linię satelitarną i w ten sposób obaj spotkali się wirtualnie na ekranie i z sobą rozmawiali.
Ale nie tylko amerykańska Polonia jest nam przychylna. Pomagają nam Polacy na całym świecie.
Rozmawiał (Ri)
KATALOG FIRM W INTERNECIE