Do wszystkich gorących zwolenników i szczerych obrońców czasowo pozbawionego przez zakonnych przełożonych możliwości występowania w mediach (poza \"Tygodnikiem Powszechnym\") księdza Adama Bonieckiego mam jedno pytanie: czy z takim samym zapałem bronili kilka lat temu potraktowanego w podobny sposób przez kardynała Stanisława Dziwisza księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego?
Jakoś nie przypominam sobie, aby tzw. salon popadł wtedy w analogiczną do obecnej histerię i z równym dzisiejszemu zapałem powoływał się na zasadę wolności słowa, ostro krytykując metropolitę krakowskiego za uciszenie ujawniającego niewygodną dla wielu duchownych prawdę o ich współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa.
Czyżbyśmy mieli do czynienia z podwójną moralnością osób i środowisk pragnących uchodzić za opiniotwórcze, a nawet odgrywać role autorytetów?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE