Polityk, który naiwnie wierzy przedstawicielowi mediów, że ich rozmowa na ważny temat ma wyłącznie prywatny charakter oraz że żaden jej fragment nigdy nie przedostanie się do opinii publicznej albo wcale nie jest politykiem (chociaż on sam sądzi, oczywiście, inaczej), albo powinien jak najszybciej zrezygnować z uprawiania tego zawodu i zabrać się do pisania wspomnień.
To jest cały mój komentarz do zachowania europosła Prawa i Sprawiedliwości Tadeusza Cymańskiego, który najpierw ostro i jednoznacznie skrytykował kierownictwo swojej partii w rozmowie z dziennikarzem nieprzychylnego jego ugrupowaniu redakcji, a potem bardzo się zdziwił, że została ona nagłośniona.
Cymański od dawna gra w PiS rolę dyżurnego błazna i wesołka, często oraz obficie sypiąc w mediach żartami i przysłowiami, a starannie unikając wypowiadania się w kwestiach politycznych, bo na żadnej z nich się nie zna. Po co była mu więc ta żenująca próba zmiany wizerunku, za którą musi teraz przepraszać i liczyć na wyrozumiałość prezesa? A łaska pańska - o czym miłośnik ludowych powiedzeń powinien dobrze wiedzieć - na pstrym koni jeździ.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE