W jakże szczęśliwym kraju przyszło nam żyć, skoro do rangi głównego wydarzenia w kampanii wyborczej urastają problemy kibiców, a raczej kiboli, którzy wytrwale i konsekwentnie urządzają tzw. kocią muzykę objeżdżającym kraj premierowi oraz ministrom z jego partii.
Gdziekolwiek zatrzymuje się rządowy orszak, z rzadka czekają nań gotowi do dyskusji o ważnych sprawach przeciwnicy polityczni ze stosownymi transparentami, zawsze zjawiają się natomiast hałaśliwe i dokuczliwe grupki fanów piłki nożnej skutecznie uprzykrzając życie prominentom Platformy Obywatelskiej, co wyraźnie denerwuje, a nawet wyprowadza z równowagi niektórych spośród nich (ostatnio Radosława Sikorskiego).
Także media ponad miarę ekscytują się tymi spotkaniami, relacjonując je z zaangażowaniem godnym zasadniczych przed wyborami parlamentarnymi rozpraw o podatkach, służbie zdrowia, szkolnictwie, polityce zagranicznej, a nie o szukaniu sposobów na efektywne zwalczanie stadionowego chuligaństwo.
Na tle dosyć bezbarwnej i miałkiej kampanii "ustawki" kibiców przeciw PO muszą robić wrażenie, a postronnego obserwatora spoza Polski mogą skłaniać do wyciągnięcia takiego wniosku, jaki zawarłem w pierwszym zdaniu.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE