Dawniej wychodzący ze schroniska na wysokogórską wycieczkę turysta obowiązkowo wpisywał się do tzw. księgi wyjść, podając planowaną trasę i orientacyjną godzinę powrotu. Ułatwiało to jego poszukiwania, gdyby nie zjawił się w określonym terminie z powrotem lub w innym miejscu oznaczonym jako docelowe.
Dzisiaj, w dobie telefonów komórkowych, papierową książkę może zastąpić elektroniczna. W razie nieszczęśliwego wypadku informacja o prawdopodobnym pobycie turysty zostanie wysłana do bliskich, którzy będą mogli zaalarmować odpowiednie służby.
O tej inicjatywie Grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (tzw. system Emess - Emergency Message) poinformowała "Polska-Gazeta Krakowska".
Pomysł jest bardzo prosty:
"- Turysta, wychodząc w góry, wysyła SMS na numer 71 160 (koszt to 1,23 zł - przyp. red.), ustawia go na konkretną godzinę i na konkretne osoby, na przykład żonę, matkę, ojca. Do tego dokładnie opisuje, gdzie idzie i kiedy zamierza powrócić. Gdy będzie się zbliżał ustawiony przez nas czas powrotu, system przypomni nam o tym. Jeśli wrócimy cali i zdrowi, wysyłamy kolejny SMS i wtedy będzie można odwołać alarm. Gdyby jednak coś się nam stało, wiadomość dotrze do wytypowanych przez nas osób. Wtedy one będą mogły zawiadomić ratowników o kłopotach" - powiedziała gazecie Aleksander Kowalczuk, przedstawiciel firmy, która stworzyła system.
Jeśli sprawdzi się on na Podhalu, będzie wdrożony także w Tatrach, w których najczęściej zdarzają się tragiczne wypadki podczas wędrówek po polskich górach.
Warto zapamiętać ten numer: 71 160. Może być na wagę życia.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE