Henryka Krzywonos-Stycharska przyznała w rozmowie z TVP Info, że kierownictwo Sojuszu Lewicy Demokratycznej zaoferowało jej dobre miejsce na liście wyborczej tej partii.
Sławna tramwajarka, jedna z najbardziej znanych uczestniczek strajku w Gdańsku w sierpniu 1980 roku, nie przyjęła tej propozycji, uzasadniając swoją decyzję dawnym zobowiązaniem, iż nie wejdzie do polityki.
- Jak ja obiecam ludziom, że czegoś nie zrobię, to słowa dotrzymam - powiedziała dziennikarzom.
Po czym dodała:
- Ja do SLD nic nie mam. Przecież Jarosław Kaczyński nie jest szefem tej partii. Moi koledzy z lat opozycji są w PSL i SLD, są w PO i w PiS. Dla mnie jest to zdrowe, że są różne partie, które mogą doprowadzić do czegoś dobrego. Na tym polega demokracja. A ja mam do zrobienia więcej tu, gdzie jestem.
W tym, że Sojusz kusi wiele osób z dawnej opozycji nie ma nic dziwnego. Zdumiewa natomiast, że Krzywonos zamiast grzecznie podziękować za tę propozycję, uznała za stosowne wypowiedzieć - zupełnie bez sensu - kilka nieprzychylnych słów o Kaczyńskim, którego od dłuższego już czasu najwyraźniej nie darzy sympatią i nie przepuszcza żadnej okazji, aby go urazić.
Legendarna opozycjonistka powinna zdawać sobie sprawę z tego, że dawanie upustu swoim politycznym preferencjom nie zawsze jest właściwe.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE