Silne burze nie są niczym dziwnym w Tatrach. Turyści są narażeni na szczególne niebezpieczeństwo zwłaszcza na Giewoncie, ponieważ ogromny metalowy krzyż na jego szczycie od wielu dziesięcioleci przyciąga pioruny. Ta popularna góra, na którą ciągną w sezonie letnim tysiące ceprów dziennie, pochłonęła już wiele ofiar i dlatego zaleca się natychmiastowe zejście z niej, kiedy tylko nadciąga burza i pojawiają się pierwsze błyskawice.
Nigdy nie zdarzyło się jednak do ubiegłej niedzieli, aby piorun unieruchomił kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Uderzył on w czasie popołudniowej burzy w podporę między Myślenickimi Turniami a górną stacją, uszkadzając elementy systemu sterującego, co spowodowało zatrzymanie wagonu z kilkunastoma osobami w środku w połowie trasy.
Było trochę strachu, ale już po około10 minutach pracownicy Polskich Kolei Linowych uruchomili awaryjne zasilanie: napęd hydrauliczny. Nikt nie ucierpiał, nie doszło też do wybuchu paniki. Wszystkich turystów bezpiecznie zwieziono do stacji dolnej w Kuźnicach.
Górale od razu zażartowali, że jest to kara Boska za decyzję Polskich Kolei Państwowych o sprzedaży PKL, w tym kolejki na Kasprowy, prywatnym inwestorom ze Słowacji. Przeciw temu zamiarowi zaprotestowała już Rada Miasta Zakopanego, uważając że wybudowaną w rekordowym tempie trzy lata przed wybuchem II wojny światowej kolej linowa na "świętą górę" polskiego narciarstwa należy traktować jako dobro narodowe, które nie może być oddane w obce ręce.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE