Czy powinno się odsłaniać pomnik, który nie ma nazwy?
Zdrowy rozsądek każe negatywnie odpowiedzieć na to pytanie, ale widać zabrakło go tym, którzy zdecydowali się zorganizować taką uroczystość we Lwowie, gdzie 3 lipca odsłonięto i poświęcono monument ku czci polskich profesorów, zamordowanych przez Niemców z początkiem lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich.
Na pomniku nie ma napisu informującego o pochodzeniu ofiar. Władzom Ukrainy nie podoba się bowiem podkreślenie, że byli to Polacy, a nasza Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie zaakceptowała wersji bez określenia narodowości zgładzonych profesorów, zaproponowaną wspólnie przez mera Lwowa Andrija Sadowego i prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza.
Zaskakuje mnie uległość polskiego samorządowca, który przystał na wypaczającą oczywistą prawdę historyczną inskrypcję. Rozumiem, że dla jego lwowskiego odpowiednika jest ona idealna, ale dlaczego wyraził na nią zgodę Dutkiewicz? Czyżby i jemu - jak wielu przedstawicielom polskich władz w ostatnich czasach - pomyliła się polska racja stanu z uległością wobec wszystkich sąsiadów? Dobrze, że tym razem ROPWiM zdecydowanie wkroczyła do akcji.
Jak powiedział Sadowyj, tablica z napisem wkrótce się pojawi, ale nie chciał ujawniać jej treści.
Skoro nie została ona ostatecznie uzgodniona, może lepiej było jednak wstrzymać się z odsłanianiem „kalekiego” pomnika?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE