Aby pojednanie między narodami, które dzieli trudna historia wzajemnych stosunków było autentyczne, a nie tylko na pokaz i dla satysfakcji władz obu państw, które je deklarują, nie powinno się ono opierać na usilnym zrównywaniu tylko z pozoru podobnych czynów z przeszłości.
Dlatego też pomysł jednoczesnego uczczenia latem tego roku przez prezydentów Polski i Ukrainy polskich ofiar zbrodni UPA w Ostrówkach na Wołyniu oraz Ukraińców, którzy zginęli we wsi Sahryń na Lubelszczyźnie z rąk żołnierzy Armii Krajowej, wywołały sporą konsternację wśród Kresowiaków.
Jak napisał Jacek Dytkowski w "Naszym Dzienniku", wskazują oni, "że trudno traktować jedną miarą oba wydarzenia: zbrodnię dokonaną na bezbronnej ludności cywilnej w pierwszym przypadku, a w drugim uderzenie polskiej partyzantki na bazę wypadową banderowców pustoszących polskie wsie".
Trudno nie przyznać Kresowiakom racji, ponieważ w ten sposób dokona się fałszywego historycznie zrównania zbrodni ludobójstwa popełnionego przez oddziały UPA na ludności polskiej z akcjami polskiego podziemia wymierzonymi przeciw zbrojnym formacjom ukraińskich nacjonalistów.
"- Zamienia się bandytów na ofiary, a ofiary na bandytów. Niestety, takie mamy czasy. Przecież nie można było siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż wymordują Polaków co do jednego" - powiedział "ND" Sulimir Żuk, świadek zbrodni dokonanej przez banderowców i oddziały SS Galizien na ludności polskiej w Hucie Pieniackie podkreślając, że Sahryń był bazą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Także pułkownik Jan Niewiński, przewodniczący Kresowego Ruchu Patriotycznego, potwierdził w rozmowie z gazetą, że Sahryń był siedzibą tzw. kuszczu - wyższej jednostki w podziale administracyjnym OUN, składającej się z 4-7 wsi, czyli stanic.
"Według niego, nasilenie napadów dokonywanych przez formacje zbrojne ukraińskich nacjonalistów, napływ oddziałów UPA i uciekinierów zza Buga, a także ustalenie Wywiadu Komendy Obwodu Hrubieszowskiego AK, iż oddziały UPA - Ukraińskiej Samoobrony Narodowej, przygotowują na 16 marca 1944 r. generalne uderzenie przeciwko polskiej ludności cywilnej i oddziałom partyzanckim, było podstawą podjęcia przez dowództwo AK decyzji zaatakowania kuszczów, w tym sahryńskiego" - czytamy w "ND".
Podobnego zdania jest profesor Czesław Partacz, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Koszalińskiej, którego zdaniem nie można zestawiać Sahrynia z wydarzeniami w Ostrówkach z 30 sierpnia 1943 roku.
"- W Ostrówkach w powiecie lubomelskim nacjonaliści ukraińscy w ramach planowej akcji wymordowali doszczętnie całą wieś, łącznie z księdzem. Część ludzi spalono. Była to jedna z większych zbrodni w 1943 roku. Akcję tę zaplanowano i przeprowadzono z pełną premedytacją. Natomiast Sahryń to jest coś zupełnie innego. Jeżeli Armia Krajowa czy Bataliony Chłopskie miały swoje oddziały zbrojne, to one kwaterowały w lesie, z dala od wsi, siedzib ludzkich, by nie dawać Niemcom pretekstu do pacyfikacji. Ukraińcy robili odwrotnie. Większość bojówkarzy UPA mieszkała normalnie we wsi. Paśli krowy, orali pole, a wieczorem dostawali rozkaz. Wyciągali więc ukryty karabin, nóż czy siekierę i szli mordować Polaków. Sahryń był tego typowym przykładem" - powiedział "Naszemu Dziennikowi".
Nie dziwię się prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi, że z punktu widzenia uprawianej przez niego polityki historycznej jednoczesne oddanie hołdu ofiarom Ostrówek i Sahrynia byłoby znakomitym posunięciem. Nie sądzę jednak, aby prezydent Bronisław Komorowski powinien przystać na taką propozycję, uwłacza ona bowiem pamięci wymordowanych przez ukraińskich nacjonalistów Polaków i pozostaje w niezgodzie z prawdą dziejową.
Pojednanie między zwaśnionymi niegdyś narodami należy budować z pełnym poszanowaniem ustalonych przez historyków faktów. Jeśli przemilcza się je lub przeinacza w imię źle pojętej chęci zasypywania dawnych podziałów, zawsze odbywa się to kosztem jednej ze stron. Prezydent RP ma zaś obowiązek stać na straży dobrego imienia Polski i Polaków.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE