Te określenia najlepiej - według mnie - pasują do zwięzłego, ale sugestywnego określenia postaw dwóch zwartych od kilku lat w politycznym klinczu czołowych polskich partii.
W Prawie i Sprawiedliwości zgromadzili się ludzi owładnięci górnolotnymi ideami naprawy Rzeczypospolitej, Platforma Obywatelska skupia zaś tych, którym obojętne są jakiekolwiek wartości, byle wieść łatwe i wygodne życie na koszt państwa.
Pierwsi usiłują porwać za sobą Polaków i przekonać ich, że warto sporo zaryzykować, aby osiągnąć wymarzony cel, drugim wszystko jest obojętne, liczy się tylko władza, kasa, poklask mediów i dobre notowania w sondażach. Do pierwszych ciągną ambicjonerzy, do drugich konformiści.
PiS cierpi na chroniczny brak sprawnych PR-owców, PO brakuje jakiejkolwiek przewodniej myśli w uprawianiu polityki. Kaczyński i jego podwładni nie umieją przełożyć wzniosłych haseł na atrakcyjny język debaty publicznej, Tuskowej kompanii nie zbywa na potoczystości języka oraz gładkości stylu, ale poza banałami i wytartymi frazesami nie mają społeczeństwu nic konkretnego do zaoferowania.
Ani jedni, ani drudzy nie przyznają się oczywiście do swoich braków i wad, z tym że „platformersom” nawet ogromne wpadki uchodzą na sucho, podczas gdy „pisiorom” wypomina się i wytyka najmniejsze potknięcia. PO jest bowiem pieszczochem mediów, a PiS ustawiły sobie one jako chłopca do bicia.
Do Platformy może wstąpić praktycznie każdy i z lewa, i z prawa, jeśli tylko daje choćby lichą nadzieję na poszerzenie jej elektoratu, do konkurencyjnego ugrupowania przyjmuje się z namysłem i bez pochopności. W PO dominują więc ludzie o miedzianych czołach, typowe chorągiewki na politycznym wietrze, w PiS swego miejsca szukają osoby o mocno zakorzenionych poglądach.
W pierwszej partii nie przywiązuje się nadmiernej wagi do wierności fundamentalnym wartościom i radykalnym poglądom, które można w każdej chwili przehandlować za lepsze stanowisko, w drugiej wszelkie odstępstwo od ortodoksyjnej linii jest surowo karane i można zostać z niej usuniętym za samą myśl o zdradzie. Drużyna Tuska z dystansem odnosi się do ideałów patriotycznych i religijnych, z trudem ukrywając lekceważenie dla nich, ekipa Kaczyńskiego głosi je na każdym kroku, niekiedy nawet z widoczną przesadą.
Misjonarze chcą zbudować wspaniałą IV Rzeczpospolitą, pieczeniarzom idzie tylko o to, żeby w kranach była ciepła woda i żeby nikt od nich niczego nie wymagał, a zwłaszcza nie przeszkadzał im grać w piłkę. Pierwsi odważnie zstępują do głębi polskiej świadomości zbiorowej, wydobywając z niej narodowe imponderabilia, drudzy beztrosko ślizgają się po powierzchni polityki i zamieniają życie publiczne w infantylną, postpolityczną zabawę.
Kaczyński konsekwentnie zadaje sobie, swej partii i wszystkim Polakom trudne pytanie: „dokąd i po co zmierzamy?” Tusk zastanawia się przed podjęciem każdej decyzji wyłącznie nad jednym: „jak wypadniemy dzięki niej w sondażach?”.
PiS domaga się od społeczeństwa gotowości do wyrzeczeń, obiecując świetlaną przyszłość, ale za cenę „potu, krwi i łez”, PO przekonuje rodaków, że wystarczy żyć „lekko, łatwo i przyjemnie”, nie pytając o zbyt wiele i nie zastanawiając się nad dalszą niż ta wyznaczona najbliższymi wyborami przyszłością.
Pytanie o to, która z tych dwóch partii podoba się bardziej zgnuśniałej, marzącej jedynie o wygodnym i bezproblemowym życiu oraz unikającej wszelkiego wysiłku moralnego i intelektualnego większości Polaków (zwłaszcza średniego i młodego pokolenia) jest w tej sytuacji czysto retoryczne.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE