19 czerwca pisałem o niesamowitym pomyśle zbudowania przez chicagowską firmę Eagle Rail TransEnergy napowietrznej kolei, dzięki której podróż z Krakowa do Zakopanego trwałaby zaledwie około pół godziny. Mimo że brzmi on dosyć fantastycznie i - mówiąc oględnie - mało wiarygodnie - wiele mediów zachwyciło się nim, zwłaszcza że firma powoływała się na swoje liczne doświadczenia w tej materii w kilku krajach.
Nie trzeba było zbyt długo czekać, aby dziennikarz krakowskiej redakcji "Gazety Wyborczej" Bartosz Piłat przyjrzał się bliżej tej propozycji i sprowadził na na ziemię wszystkich, którzy dosyć naiwnie uwierzyli, że oto nagle znalazło się cudowne rozwiązanie problemu nazbyt długiego czasu podróży spod Wawelu pod Giewont.
Okazuje się że Eagle Rail powstała dopiero w tym roku, a z jej strony internetowej nie wynika, aby gdziekolwiek zrealizowała tak rewolucyjne rozwiązanie w zakresie transportu.
Co więcej, prezentowana przez nią technologia w ogóle nie istnieje. Najszybsze wagoniki tego typu na świecie (w Japonii) nie przekraczają prędkości 60 kilometrów na godzinę, a żadna taka sieć kolei nie przekracza długości kilkunastu kilometrów.
"Nikt też nie zadał sobie banalnego pytania, co stanie się na <zakopiance>, gdy kolej się zepsuje. Jej naprawa będzie wymagała zamknięcia jednego, a może dwóch pasów drogi. A co gdy w wypadku ciężki samochód uderzy w słup kolejki? Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (zarządca drogi) nie miała ochoty komentować wczoraj sprawy. Eagle Rail zapowiadało, że czeka na spotkanie z GDDKiA" - napisał Piłat.
Co więcej, nikogo z zachwyconych pomysłem Eagle Rail samorządowców nie zastanowiło, że niebagatelne pieniądze (do 3 miliardów złotych) nie są dla chicagowskich przedsiębiorców problemem.
Dziennikarz chciał dowiedzieć się czegoś konkretnego, ale na stronie internetowej firmy nie ma jej numeru telefonu ani adresu, a jedynie formularz do kontaktu e-mailowego. Prośbę o kontakt "GW" przesłała więc drogą elektroniczną i czeka na odpowiedź.
"Z szybkich ustaleń - które zresztą zrobiły już dziesiątki internautów, dzieląc się wątpliwościami na forum i w listach do redakcji - wynika, że szef Eagle Rail Michael Meissner jest architektem z Chicago. Był związany z firmą Hytran Transportation Co. - z danych pochodzących z internetu wynika, że amerykańska administracja nakazała ją rozwiązać w 2009 r. Pod adresem Hytran mieści się również biuro projektowe Meissnera. To dom na przedmieściach Chicago. Siedziba samej Eagle Rail nie jest bardziej imponująca - to najprawdopodobniej kilkupiętrowy budynek z ceglaną elewacją, również na przedmieściach. Dość skromne adresy jak na siedzibę człowieka obracającego miliardami" - czytamy w artykule.
Czyżbyśmy mieli więc do czynienia z klasycznym humbugiem, na który dali się nabrać spragnieni rozwiązania problemu "zakopianki" poważni skądinąd ludzie? Dawniej to Europejczycy oferowali bogatym Amerykanom sprzedaż za niewielkie pieniądze paryskiej wieży Eiffla lub warszawskiej kolumny Zygmunta, teraz nadszedł widać czas rewanżu i biznesmeni zza Atlantyku usiłują omamić nas wizją księżycowych (a w tym przypadku raczej podniebnych) inwestycji.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE