Podziwiam odwagę premiera Donalda Tuska i jego skłonność do podjęcia nie byle jakiego ryzyka na oczach całej Unii Europejskiej.
Tak rozumiem bowiem powierzenie przez szefa polskiego rządu zaszczytnego obowiązku przygotowania warszawskiego koncertu inaugurującego 1 lipca naszą prezydencję w UE dwóm satyrykom: Krzysztofowi Maternie i Kubie Wojewódzkiemu. Zwłaszcza wybór drugiego z nich budzi wielkie emocje, jeśli przypomnimy sobie, że to właśnie w jego programie telewizyjnym erupcję dowcipu stanowiło wtykanie miniaturowych polskich flag w imitacje psich odchodów.
Rozumiem, że takie potraktowanie jednego z symboli Rzeczypospolitej - oprotestowane przez wiele środowisk mających nieco inny stosunek do narodowych imponderabiliów - nie wywołało żadnych negatywnych reakcji premiera rządu RP, skoro w ważnym i prestiżowym momencie stawia na Wojewódzkiego. Czy nie obawia się jednak, że ten kloaczny showman może równie beztrosko znieważyć flagę Unii Europejskiej?
A nie jestem wcale pewien, czy przywódcy jej krajów członkowskich mają równie wysublimowane poczucie humoru jak premier Donald Tusk i jego nadworny błazen.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE