Nie podoba mi się używanie nazbyt ostrych słów, a zwłaszcza wulgaryzmów, w debacie publicznej. Oburza mnie jednak, jeśli członkowie rządu, wobec których są one stosowane, zaprzęgają policję i prokuraturę do ścigania wypowiadających je osób.
Politycy powinni być uodpornieni na tego typu zaczepki i traktować ja jako coś normalnego, chociaż niewątpliwie niezbyt dla nich przyjemnego. Skoro dobrowolnie wybrali taką profesję, muszą zachować zimną krew i zacisnąwszy zęby przechodzić do porządku dziennego nawet nad inwektywami, szczególnie jeśli rzucają nimi w nich nie polityczni przeciwnicy, ale kibice piłkarscy.
Takiego opanowania najwidoczniej zabrakło premierowi Donaldowi Tuskowi, który rozpętał irracjonalną wojnę z fanami futbolu. Nie bronię ich, kiedy demolują stadiony i wywołują rozróby na ulicach, ale ogarnia mnie zdumienie, kiedy bez podstaw represjonuje się osoby wywieszające antyrządowe transparenty podczas meczów piłkarskich lub demonstracji pod urzędami państwowymi.
"Donald, matole, twój rząd obalą kibole" - to nie jest miłe hasło dla premiera Tuska, który był w młodości szalikowcem Lechii Gdańsk. Ale czy usprawiedliwia tak gwałtowną reakcję policji i prokuratury, jaką obserwujemy w ostatnich dniach? Premier jest chyba przemęczony bądź przewrażliwiony, skoro na nie pozwala, a może nawet do nich zachęca. Ani jedno, ani drugie nie wróży dobrze państwu, którym rządzi tak słaby psychicznie człowiek.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE