KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   04:31:40 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Złoto z Auschwitz

11 maja, 2011

Czy na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau zakopano w ostatnich dniach jego funkcjonowania zrabowane ofiarom kosztowności?

Tak twierdzi syn więźnia obozu Józefa Pilcha, który chce wskazać miejsce zakopania tych przedmiotów.

"Przedstawiciele Muzeum Auschwitz-Birkenau mówią jednak stanowczo: poszukiwań nie będzie. Jeżeli w ziemi jest nawet jakaś biżuteria, niech zostanie tam na zawsze" - czytamy w "Polsce-Gazecie Krakowskiej".

A oto przytoczona przez Zbigniewa Pilcha na łamach tego dziennika opowieść:

"Środek nocy, 26 stycznia 1945 roku. (...) W Auschwitz od kilku dni jest nerwowo - już wiadomo, że wojska radzieckie są blisko. Esesmani w pośpiechu pakują cenniejsze rzeczy, palą akta i się ewakuują. (...) W obozie znajduje się około 9 tys. więźniów. Jeden z nich, Józef Pilch, wraz z kolegą ukrywa się na poddaszu jednego z baraków. Przez szparę obserwuje Niemców. Ci biorą dwóch więźniów i każą im pakować kosztowności. Dóbr jest jednak tyle, że nie mieszczą się w aucie. Nie ma czasu, żeby czekać na dodatkowy transport. Pilch widzi, jak esesman każe więźniom rozebrać drewniane schody do wartowni, a następnie kopać dół. Potem więźniowie wsypują do niego kosztowności, dziewięć wiader. Gdy zawartość ostatniego ląduje w dole, esesman każe stanąć przerażonym więźniom przy dole. Potem strzela do nich. Ukryte przedmioty i zabitych esesmani zalewają betonem. Nazajutrz Józef Pilch z kolegą zeszli ostrożnie na dół. Nie byli pewni, czy jacyś esesmani nie zostali jeszcze w obozie. Nie było jednak nikogo."

Kilka godzin później do opuszczonego przez Niemców obozu wjechały wojska sowieckie.

"- O tym złocie ojciec powiedział mi dopiero kilka dni przed śmiercią. (...) Odwiedzałem go w szpitalu codziennie. Jednego razu wyszliśmy z sali, żeby spokojnie porozmawiać. Staliśmy oparci o parapet, było ciepło. I nagle on zaczął mi opowiadać o tym zakopanym złocie. Byłem zaskoczony. Pytam go, dlaczego dopiero teraz o tym mówi? A on na to, że czekał na lepsze czasy (...) <Pamiętaj, to w tym miejscu, gdzie teraz są betonowe schody. Kiedyś były drewniane, ale je rozebrali>. (...) Wtedy mi się przypomniało, jak mój syn opowiadał, że dziadek podczas wycieczki do Auschwitz pokazywał mu, gdzie Niemcy zakopali kosztowności. Ale kto by wtedy zwracał na to uwagę. Myślałem, że to tylko bajki opowiadane dziecku" - czytamy w "P-GK".

Józef Pilch wkrótce po tej rozmowie zmarł, a syn zapomniał o opowiedzianej mu historii. Do czasu.

"- O tym co mówił ojciec przypomniałem sobie w złości. Okazało się, że moja matka nie dostanie ani grosza odszkodowania za to, że ojciec był w obozie. Zebraliśmy wszystkie dokumenty, ale okazało się, że wypłacają pieniądze tylko żyjącym więźniom. A były nam wtedy bardzo potrzebne" - powiedział dziennikarzom "P-GK".

W 2009 roku Zbigniew Pilch wysłał w tej sprawie list do dyrekcji Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Opisał w nim dość ogólnie zasłyszaną historię. Szczegóły chciał przedstawić osobiście.

"- Po roku zdawkowych odpowiedzi postanowiłem zgłosić sprawę policji. Pojechałem do komendy wojewódzkiej w Krakowie i wszystko opowiedziałem. Spisali raport, ale powiedzieli, że sprawę przekazują do Instytutu Pamięci Narodowej" - dodał.

Kiedy odezwali się do niego pracownicy Krakowskiego Oddziału IPN i poprosili o uściślenie lokalizacji, opisał im, gdzie jest to złoto.

"- Byli zdziwieni, że tak dobrze jestem w stanie to określić, choć nigdy nie byłem w Auschwitz" - powiedział Pilch.

W połowie 2010 roku kontakt z Instytutem urwał się.

"- Od tego czasu próbuję się dodzwonić do dyrekcji muzeum i do IPN. Za każdym razem mnie zwodzą" - stwierdził.

Podejrzewa nawet, że jesienią ubiegłego roku kosztowności zostały wykopane, czemu stanowczo zaprzeczają jednak przedstawiciele muzeum.

" - Żadne kosztowności nie zostały wykopane. To jest miejsce pamięci. Nie zamierzamy szukać żadnych kosztowności. Poza tym informacje pana Pilcha wydają się nam niewiarygodne" - powiedział dziennikarzom Bartosz Bartyzel z biura prasowego muzeum.

Także IPN twierdzi, że nie będzie szukać przedmiotów rzekomo ukrytych na terenie obozu.

"- Zajmujemy się badaniem zbrodni, wydobywanie kosztowności z ziemi nie leży w naszej gestii. Poza tym pan Pilch domaga się 10 proc. ze znalezionych skarbów. To chyba wystarczy za komentarz w tej sprawie" - wyjaśnił prokurator Piotr Piątek z Krakowskiego Oddziału Instytutu.

Zbigniew Pilch nie widzi nic niestosownego w swoich żądaniach.

" - O całej sytuacji powiedziałem kiedyś zaufanemu prawnikowi. Stwierdził, że nawet w tak specyficznej sprawie należy mi się 10 procent za wskazanie miejsca zakopania tych pamiątek. I to z urzędu" - podkreślił.

Gdyby dostał znaleźne, wydałby je na leczenie. Ma bowiem astmę i cukrzycę, czeka go też operacja stawu biodrowego.

Co więc stanie się ze przedmiotami zakopanymi w obozie Auschwitz?

Zapytany przez "Polskę-Gazetę Krakowską" o opinię w tej sprawie profesor Szewach Weiss, były przewodniczący Knesetu i były ambasador Izraela w Polsce, zdaje się w tej sprawie na muzeum i na IPN:

"- To instytucje, które wiedzą, co robić w takich sytuacjach. Jeśli podjęto taką decyzję, to znaczy, że jest słuszna."

Jerzy Bukowski
\"\"