Wprawdzie jedno z polskich przysłów poucza nas, że „od smrodu nikt jeszcze nie umarł, a od nadmiaru świeżego powietrza niejeden”, Ministerstwo Środowiska postanowiło wydać wojnę zbyt intensywnym (także przyjemnym) zapachom. Nawet wdychanie aromatów może być bowiem bardzo uciążliwe i szkodliwe dla zdrowia, jeśli przedłuża się w czasie. Wiem coś o tym, bo chodziłem do szkoły podstawowej w pobliżu zakładów cukierniczych „Wawel”.
Dzisiaj jesteśmy zewsząd atakowani przeróżnymi zapachami, co może doprowadzić do szału, nie mówiąc już o ubytku na zdrowiu fizycznym. I właśnie dlatego MŚ przygotowuje nowe regulacje prawne, zgodnie z którymi wystarczy skarga grupy osób, aby gmina musiała skorzystać z usług firmy, badającej uciążliwe aromaty przy pomocy urządzenia zwanego olfaktometrem.
„Jeżeli zbyt wysokie stężenie cząstek zapachowych zostanie potwierdzone, gmina nakaże smrodzącej firmie ograniczenie emisji (np. restauracja będzie musiała uszczelnić pomieszczenia, fabryka zainstalować dodatkowe filtry)” - poinformował dziennik „Metro”.
W przypadku niezastosowania się do tych wymagań, na trujące okolicę firmy nakładane będą kary od pięćdziesięciu do tysiąca złotych za każdy dzień dalszego „trucia” środowiska i ludzi.
„- Istnieje ryzyko, że nowe prawo może być wykorzystywane do załatwiania międzysąsiedzkich porachunków. Dlatego pozostaje m.in. ustalenie, jak liczna powinna być grupa osób, która mogłaby wystąpić do gminy z wnioskiem o przeprowadzenie kontroli. Wydaje się, ze wystarczy ok. 10 proc. mieszkańców bloku czy osiedla” – powiedział „Metru” Roman Głaz, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska w MŚ.
Pozyskane z nałożonych kar pieniądze trafią do gminnych i wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz do samorządów, na terenie których funkcjonują uciążliwe zapachowo firmy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE