KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   02:52:52 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Stambuł do podziału, nazwa do zmiany

26 kwietnia, 2011

Premier już wie, jak rozwiązać problemy Stambułu. Zamierza stworzyć z niego dwa miasta, po dwóch stronach cieśniny Bosfor

„Z powodu zbyt wielkiej populacji stworzymy w Stambule dwa nowe miasta" – ogłosił szef tureckiego rządu Recep Tayip Erdogan, przedstawiając program rządzącej islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) przed czerwcowymi wyborami do parlamentu. Stworzenie dwóch miast miałoby ułatwić zarządzanie największą metropolią Europy, w której mieszka już 17 milionów ludzi.

Z terenów wschodniej Turcji ciągle napływają do miasta nowi mieszkańcy. Zarządzanie miastem jest utrudnione także dlatego, że przedziela je cieśnina Bosfor i żadna ze stron nie ma pełnej infrastruktury koniecznej do samodzielnego istnienia. Odrębne miasta miałyby powstać właśnie po europejskiej i azjatyckiej stronie cieśniny.

Erdogan doskonale zdaje sobie sprawę z bolączek dawnej stolicy imperium ottomańskiego, bo zanim został premierem, był burmistrzem Stambułu. Szef rządu zapewnia, że oba miasta będą ze sobą świetnie skomunikowane. W tej chwili oba brzegi Bosforu łączą dwa mosty i częste połączenia promowe. Partia rządząca obiecuje zbudowanie trzeciego mostu, a także dwóch tuneli pod Bosforem, dla samochodów i pociągów.

– Pomysł nie jest nowy. Występowała z nim już opozycja. Miasto się rozrasta ponad wszelkie normy z powodu niekontrolowanej migracji ze wschodniej Turcji. Na razie jednak mamy bardzo ogólnikowe pomysły. Nie wiadomo nawet, jak miałyby się te nowe miasta nazywać – mówi „Rz" Fadi Hakura, turecki ekspert brytyjskiego instytutu Chatham House.

Niewykluczone, że zachodnia część miasta zostałaby przy nazwie Stambuł, a wschodnia przejęłaby nazwę Anatolia – od regionu, w którym się znajduje. Ale nazwa to najmniejsze zmartwienie. Stworzenie nowego miasta, mimo że w oparciu o już istniejące, byłoby sporym wyzwaniem. Tureckie władze mają jednak doświadczenie w wielkich urbanistycznych projektach.

Po upadku imperium ottomańskiego i stworzeniu republiki w 1923 roku zdecydowano o przeniesieniu stolicy ze Stambułu. Władze uznały, że nowe świeckie państwo lepiej będzie reprezentować zupełnie nowa stolica w Ankarze. Była to głównie decyzja polityczna, ale już wtedy liczono, że przy okazji uda się rozwiązać problem przeludnienia stolicy.

Podobnie myślały władze Brazylii, które w latach 50. XX wieku zaczęły od podstaw budować nową stolicę Brasilię. Zlokalizowano ją w słabo zaludnionym centrum kraju, aby powstrzymać niekontrolowany rozrost dotychczasowej stolicy Rio de Janeiro. Nowe miasto powstało w niecałe cztery lata, a planiści zapewniali, że będzie to jedno z najbardziej przyjaznych miejsc do życia. Szerokie drogi i bezkolizyjne skrzyżowania miały zagwarantować, że nie będzie ulicznych korków. Życie potoczyło się jednak swoim torem, wbrew planom przygotowywanym w gabinetach planistów. Błyskawiczny napływ mieszkańców i niekontrolowana rozbudowa przedmieść spowodowały, że dzisiejsza stolica jest równie zakorkowana jak inne brazylijskie metropolie.

Rozwiązaniem problemów demograficznych i politycznych miało być też przeniesienie w 1991 roku stolicy Nigerii z Lagos do Abudży. Podobnie jak w przypadku Stambułu i Rio de Janeiro, Lagos było nie tylko stolicą, ale także ważnym miastem portowym. W efekcie niekontrolowanej migracji warunki życia mieszkańców szybko się pogarszały. Jednak nikt nie ukrywał, że głównym powodem przeniesienia stolicy jest polityka. Po uzyskaniu niepodległości władze uznały, że główny ośrodek administracyjny musi się znaleźć w mieście, gdzie nie dochodzi do napięć na tle religijnym i etnicznym. I w takim właśnie neutralnym miejscu wybudowano Abudżę.

– W przypadku Stambułu główną rolę też może odgrywać polityka. Niektórzy uważają, że przy okazji podziału miasta dojdzie do wyznaczenia nowych granic okręgów wyborczych, które będą korzystne dla rządzącej partii. Dlatego opozycja, która kiedyś sama zgłaszała ten pomysł, teraz się denerwuje – mówi Fadi Hakura.

Wojciech Lorenz
Rzeczpospolita, rp.pl