Platforma tworzy system zmian prawa, by walczyć z biurokracją. Będzie nowy minister, a w Sejmie nowa komisja
Mimo klapy sztandarowego jednego okienka, które miało ułatwić zakładanie firm, mimo nikłych efektów komisji „Przyjazne państwo" – partia Donalda Tuska wraca do postulatów programowych z poprzednich wyborów.
Jak ustaliła „Rz", na zapleczu Platformy powstaje projekt gruntownej zmiany w systemie tworzenia polskiego prawa.
Ma zostać przedstawiony po jesiennych wyborach, jeśli PO je wygra. Pracuje nad nim wiceszef Klubu PO Jarosław Gowin z grupą prawników i ekonomistów spoza partii.
Chodzi o przebudowanie zasad tworzenia prawa. Politycy nazywają to „autoregulacją prawa". Zmiany mają ułatwić załatwianie spraw obywatelom we wszystkich dziedzinach życia, szczególnie przedsiębiorcom. Główne założenia są dwa: rozprawić się z mnożeniem nowych paragrafów i sprawdzać, jak działają stare.
Platforma chce, by rząd, jeśli zaproponuje wprowadzenie jakiejś nowej regulacji, musiał zlikwidować co najmniej jeden inny przepis związany z daną dziedziną. Druga sprawa to wprowadzenie ram czasowych obowiązywania każdego przepisu.
Na przykład uchwalanie koncesji na wyrób jakiegoś produktu obowiązywałoby tylko na ściśle określony czas. Przed jego upływem rząd będzie zobowiązany do badania skutków tej regulacji. Jeśli okaże się, że taka regulacja np. prowadzi do wzrostu cen, to automatycznie po upływie okresu jej obowiązywania wygasa.
Oceniać skutki przepisów mieliby urzędnicy w ministerstwach. A czuwać nad tym miałby specjalnie powołany minister przy premierze odpowiedzialny za deregulację. Dziś pełnomocnikiem rządu ds. walki z biurokracją jest Adam Jasser, jednak politycy PO uważają, że osoba czuwająca nad oceną przepisów powinna mieć silniejszą pozycje w rządzie niż Jasser w Kancelarii Premiera.
Oceną przepisów miałaby się też zajmować nowa powołana do tego w Sejmie Komisja do spraw Wolności Gospodarczej.
– Rozmawiałem z panem premierem, któremu inicjatywa się spodobała i dał zielone światło do przygotowywania takiego projektu – potwierdza „Rz" Jarosław Gowin. – Inspiracją są pomysły brytyjskich konserwatystów, którzy właśnie wprowadzają taką deregulację. Oczywiście nie da się tego dokładnie przełożyć na polskie realia, ale chodzi o ideę.
Poseł podkreśla, że takie zmiany w prawie nie wymagają dodatkowych kosztów ze strony rządu.
– Do tej pory próbowano niejako ręcznie eliminować z poszczególnych ustaw zbędne przepisy. To jak przelewanie morza łyżeczką. Trzeba wprowadzić w system prawny takiego wirusa, który będzie jakby z automatu eliminował szkodliwe zapisy – tłumaczy Gowin.
Eksperci uważają, że powodzenie tego projektu mogłoby pomóc Platformie odzyskać przychylność przedsiębiorców, środowiska, z którego PO wyrosła. A jak pokazał ostatni sondaż „Rz", spotkanie premiera twarzą w twarz z rozżalonymi artystami poprawiło notowania PO.
– Można podejrzewać, że to działanie pod publiczkę, gdy na koniec czterech lat rządów liberalna partia wraca do swoich pomysłów – ocenia dr Jacek Kloczkowski z Ośrodka Myśli Politycznej.
Dr Jarosław Flis z UJ uważa, że PO powinna mówić o swoich planach. – Jeśli PO przyznaje, że jej dotychczasowe próby naprawiania przepisów się nie powiodły, a teraz sądzi, że znalazła rozwiązanie, to dobrze, że o tym mówi, bo inaczej spotkałaby się z zarzutami, że nic nie robi.
Mimo to również zdaniem Flisa pomysły PO mogą być próbą zrehabilitowania się w oczach przedsiębiorców. – Ostatnie działania Platformy, np. w sprawie reformy emerytur, daleko odbiegają od liberalnych środowisk – uważa. Jednak przestrzega: – Na pewno prawo w Polsce jest w wielu dziedzinach przeregulowane, ale nie należy zbytnio wierzyć w znalezienie na to panaceum, bo urzędnicy potrafią we wszystkim znaleźć wyjątek, z którego potem uczynią regułę.
Dorota Kołakowska
Rzeczpospolita, rp.pl
KATALOG FIRM W INTERNECIE