Wojsko chce się ostatecznie pozbyć setek osobistych przedmiotów, części garderoby, a nawet całych ubrań ofiar smoleńskiej katastrofy, przechowywanych od prawie 10 miesięcy w workach w magazynie spalarni odpadów w Rzeszowie - dowiedzieli się reporterzy śledczy Radia RMF FM.
W ciągu najbliższych kilku tygodnie zapadną decyzję w tej sprawie.
"Początkowo prokuratura ze względów zagrożenia epidemiologicznego zdecydowała o ich spaleniu, jednak wykonanie decyzji zablokował sąd. Do ubiegłego miesiąca nie wiedziono co dalej z nimi robić. W połowie lutego Żandarmeria Wojskowa zdecydowała o sporządzeniu kolejnej opinii w tej sprawie" - czytamy na stronie internetowej RMF.
Wcześniej specjaliści z zespołu powołanego przez Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego mają sprawdzić, czy na tych przedmiotach są substancje chemiczne, promieniotwórcze lub biologiczne, mogące stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia osób, które będą miały z nimi kontakt oraz czy jest możliwe oczyszczenie ich z takich substancji. Pada też pytanie o koszty.
"To już kolejne próba pozbycia się tych przedmiotów, najpierw prokuratorzy uznali, że wszystkie te rzeczy nie będą istotne dla śledztwa. Stwierdzono, że zagrażają życiu i zdrowiu i podjęto decyzję o ich spaleniu. Wszystko przewieziono do spalarni w Rzeszowie. Ostro zaprotestowały wtedy rodziny ofiar i sąd wstrzymał spalenie. Do teraz nie rozstrzygnięto co zrobić z tymi rzeczami. Zwracano się do różnych instytucji, ale nikt nie chciał podjąć decyzji w tej sprawie. Postanowienie o sporządzeniu kolejnej opinii wydano dokładnie 18 lutego z adnotacją, by wykonać ją niezwłocznie. Opinia może być podstawą do spalenie przedmiotów" - napisano na stronie Radia RMF FM.
Kolejną ogólnospołeczną dyskusję o wysokiej temperaturze uczuciowej i z politycznymi wstawkami mamy jak w banku.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE