KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   12:40:20 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Radio musi pokochać to, co polskie

20 marca, 2011

Według nowej ustawy jedna trzecia utworów w stacjach ma być polska. Radiowcy: – Ten pomysł to bubel

– Będziemy zmuszeni do grania piosenek, których nikt nie lubi, byle tylko spełnić wymogi ustawy – mówi Adam Czerwiński, dyrektor muzyczny RMF FM. Z badań prowadzonych przez stację od ponad dziesięciu lat wynika, że polskich piosenek akceptowanych przez słuchaczy nad Wisłą jest niewiele.

– Oczekują pewnego poziomu, ale niestety go nie dostają – podkreśla Czerwiński. I prognozuje, że po ustawowych ograniczeniach część słuchaczy przeniesie się do Internetu, gdzie będą mogli bez ograniczeń słuchać tego, co chcą.

Na początku marca Sejm przegłosował nowelizację przepisów ustawy o radiofonii i telewizji przygotowaną przez Ministerstwo Kultury. W czwartek zajmowali się nią senatorzy.

Od 1992 r. w ustawie obowiązywał już zapis, że 33 proc. czasu antenowego przeznaczonego w kwartale na piosenki muszą zajmować te śpiewane w języku polskim. Ustawa nie precyzowała jednak pory emisji.

Rozgłośnie nadawały więc mniej popularne polskie piosenki głównie w nocy, za dnia grając zagraniczne hity. Nowelizacja precyzuje jednak porę emisji. Teraz 60 proc. z wymaganej puli będzie musiało być nadane między godz. 5 a 24.

Stacje komercyjne uważają, że nowelizacja to bubel. Politycy twierdzą, że nowe przepisy mają wzmocnić pozycję polskiej muzyki w eterze, a także zagwarantować, że znajdzie się w nim miejsce dla debiutantów.

– Czy rzeczywiście tak będzie, przekonamy się za jakiś czas. Zmiany nie są dramatyczne, zmieścimy się w wymaganych proporcjach, wolałbym jednak, żeby decydowała o nich jakość polskiej muzyki, a nie ustawodawca – komentuje Wojciech Jagielski, dyrektor muzyczny Radia Zet.

Zwraca też uwagę, że ustawa nie zostawia żadnej furtki dla takich rozgłośni jak Chilli ZET, w których można posłuchać tylko muzyki z gatunków chillout i jazz. – Z jazzem jeszcze jakoś sobie poradzimy, ale nie ma zbyt wielu polskich wykonawców grających chillout. Sądzę, że KRRiT będzie musiała jeszcze przemyśleć zmiany, by mieściły się w nich także stacje sprofilowane – uważa Jagielski.

Na znowelizowanej ustawie nie skorzystają polscy twórcy śpiewający np. w języku angielskim lub komponujący muzykę instrumentalną.

– Osiecka, Ciechowski czy Nosowska nie rodzą się codziennie, więc dlaczego odrzucać śpiewających w obcym języku? – pyta dziennikarz muzyczny Trójki Piotr Stelmach. Sprzeciwia się też dozowaniu polskiej muzyki w radiu za pomocą ustawy. Jego zdaniem jest wystarczająco wartościowa, by promować ją bez dodatkowych regulacji.

Uznawana za damę polskiego jazzu Aga Zaryan śpiewa prawie wyłącznie po angielsku. Jej albumy mają statusy złotych i platynowych. A z polskimi słowami jest tylko jeden upamiętniający powstanie warszawskie – „Umiera piękno".

– Nie ma podstaw do wartościowania muzyki ze względu na język – mówi Katarzyna Nowicka „Novika". – Od kiedy pamiętam, ci piszący słowa w języku angielskim byli krytykowani, teraz dochodzi kopniak od państwa. A co będzie, jeśli w piosence pojawi się tylko zdanie „Jest fajnie". Zostanie uznana za polską?

Teksty najbardziej znanego w kraju duetu Mosquito są także angielskie. – Komponuję muzykę electropop i przez rozłożenie sylab język polski nie pasuje do tych melodii, to byłaby grafomania – mówi Rafał Malicki z Mosquito. Obawia się, że nowe przepisy mogą oznaczać dla niego straty finansowe. – Nie żyjemy ze sprzedaży płyt, lecz z tantiem, nic nie zarobimy, jeśli rozgłośnie przestaną nas grać – podkreśla Malicki.

Wiele osób zmianę przepisów popiera. Do profilu na Facebooku, promującego akcję „Tak dla polskiej muzyki" zainicjowaną przez organizacje zarządzające prawami autorskimi i kilku artystów, dołączyło ponad 5 tys. osób. „W naszej muzyce są wspaniali artyści i im się to po prostu należy" – napisał Walter Chełstowski, współtwórca festiwalu w Jarocinie.

Nie wszyscy są do tego przekonani. – Jeśli to posłowie, a nie rynek, decydują o muzyce w radiu, to niebawem zastosowanie znajdzie stalinowska zasada „Kto dziś gra jazz, jutro zdradzi ojczyznę!" – ocenia prof. Karol Piasecki z Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Szczecińskiego.

Grzegorz Kaźmierczak
Rzeczpospolita, rp.pl