Czy lepiej jest dostać dotację na usuwanie popowodziowych szkód wcześniej, ale w mniejszej wysokości, czy też później w większej kwocie?
Odpowiedzi na to pytanie musieli udzielić ostatnio burmistrzowie dwóch małopolskich gmin: Szczucina i Wietrzychowic.
Wojewoda Stanisław Kracik cofnął im promesy powodziowe w wysokości odpowiednio: pięciu i dwóch milionów złotych - poinformowała Kronika TVP Kraków.
W zamian mają szansę dostać większe środki z Unii Europejskiej, co spowoduje jednak opóźnienie planowanych prac.
Burmistrz Szczucina aplikował o dofinansowanie z różnych źródeł (m.in. z rezerwy celowej budżetu państwa oraz z funduszy unijnych) odbudowy zniszczonej w czasie powodzi infrastruktury.
"W efekcie mogłoby dojść do sytuacji, w której ten sam odcinek drogi byłby podwójnie finansowany. Tak zdaniem rządowych urzędników być nie może. Podobnie było w przypadku Wietrzychowic. Źródło kłopotu tkwi w tym, że gminy widząc, jak niepewna jest pomoc państwa chciały się maksymalnie zabezpieczyć przed ryzykiem pozostania bez jakiegokolwiek zewnętrznego wsparcia" - czytamy na stronie internetowej Telewizji Kraków.
Być może Unia będzie bardziej szczodra niż budżet państwa. Jak dowiedzieli się dziennikarze Kroniki, gmina Szczucin ma szanse otrzymać od niej kilkanaście milionów złotych, a nie pięć, które miała dostać od polskiego rządu, Wietrzychowice będą zaś miały do dyspozycji siedem, a nie dwa miliony.
Co będzie jednak, jeśli z jakichś przyczyn (choćby biurokratycznych) unijni urzędnicy nie wypłacą im obiecanej dotacji?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE