KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   09:13:31 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Miłość jest zwycięska

10 lutego, 2011

Christan Boltanski, wybitny francuski artysta, o walce z Bogiem, pamięci, trwaniu i śmierci - opowiada Bogusławowi Deptule

Rz: Moim zdaniem pański projekt Archiwum Serc celebruje życie.

Christian Boltanski: Zupełnie się z tym nie zgadzam, ponieważ w moim zamierzeniu japońska wyspa, na której gromadzę nagrania, stanie się wyspą umarłych, dokładnie jak na sławnym obrazie Böcklina. Codziennie rodzi się 200 tysięcy dzieci i tyle samo ludzi umiera. Niemożliwością jest zatrzymać życie. Te próby jeszcze bardziej uwydatniają jego zniknięcie. Tak samo jak zdjęcie zmarłej osoby pokazuje, że ona już nie istnieje. Nagranie czyjegoś serca tym bardziej uwidacznia fakt, że tej osoby kiedyś nie będzie.

W wierszu "O śmierci bez przesady" Wisława Szymborska napisała: "Nie ma takiego życia, które by choć przez chwilę nie było nieśmiertelne".

Nikt nie jest w stanie walczyć z czasem. Bóg nim włada. Można mieć przyjemność walczyć z Bogiem, co próbuję robić, ale nie można podjąć walki z czasem, który wciąż płynie. Pozostanie jedynym, zawsze wygranym. Im bardziej się starzeję, tym częściej to do mnie dociera. Moi przyjaciele i bliscy wokół mnie umierają, tak jakby droga była usłana minami, a ja w dalszym ciągu idę. Lecz jutro może paść na mnie, to czysty przypadek. Śmierć wybiera na chybił trafił.

Trudno się nie zgodzić.

Chciałbym, żeby to kolekcjonowanie serc było jak początek książkowej opowieści zaczynającej się od słów, że są na dalekiej wyspie koło Japonii miliony serc, które biją. Czas zatrzymuje się w literaturze.

To chyba wspaniale słyszeć bicie czyjegoś serca po śmierci.

To pokazuje śmierć. To jest przerażające słyszeć bicie serca kogoś, kto umarł. To okropne.

Tak tego nie odczuwam. Sądzę, że wszystko co zostało, to są ślady osoby, która żyła, a nie osoby, która jest martwa. Wszystkiego, co zrobiła, co powiedziała, nawet czego dotknęła.

Czytam listy sprzed 200 lat, zachowane w rodzinie mojej matki. Nikt ich dotąd nie czytał. Jestem świadom tego, że dokonuję procesu powrotu. Bardzo mocno wierzę w siłę nazwania rzeczy. Nazwanie pociąga za sobą fakt, że coś miało miejsce. Istniał człowiek, który nosił dane imię. Niezwykle ważne jest to pojęcie "było". Mormoni notują imiona wszystkich ludzi na swoich komputerach. Wierzą, że w obliczu śmierci Bóg musi wezwać wszystkich po imieniu. Zatem mormoni, mają miliard imion. Uważam, że to niesamowite.

Boimy się stracić wszystko, co mamy w sobie, nawet marzenia.

Jak mówiłem wcześniej, te serca są zachowane, aczkolwiek jest prawdopodobne, że ludzie o nich zapomną. Będą serca ludzi, o których się jeszcze pamięta. Reszta serc pozostanie jedynie ciekawostką. Jest teraz 40 tysięcy serc, chociaż mam nadzieję, że za 20 lat będzie ich 500 tysięcy. Kto pojedzie szukać serca? To nasze angażowanie, nasza miłość do kogoś, kto już nie istnieje, ożywia go. Oczywiście w sensie przenośnym tego słowa. To miłość jest zwycięska.

rozmawiał Bogusław Deptuła
Rzeczpospolita, rp.pl