Krakowski obwarzanek (nie mylić z wiedeńskim preclem, tak zwaną \"ósemką\"!) jest jednym z symboli podwawelskiego grodu. Ma być wpisany na listę europejskich produktów regionalnych chronionych prawem. Nic więc dziwnego, że trwa ostra walka piekarzy o to, czy może on być wytwarzany maszynowo i sprzedawany taniej niż ten kształtowany ludzkimi rękami.
Jak ustalili reporterzy Kroniki TVP Kraków, w ciągu godziny można sposobem maszynowym zrobić dwa i pół tysiąca obwarzanków, podczas gdy człowiek skręciłby w tym czasie zaledwie 200 lub 300. Obwarzanek wyprodukowany automatycznie kosztuje złoty dwadzieścia, czyli o trzydzieści groszy taniej niż zrobiony tradycyjną metodą.
"Wydaje się jednak, że sekret obwarzanka tkwi w cieście, a nie w tym, czy skręca go ludzka ręka, czy robot. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wszyscy producenci obwarzanków dodają do nich ulepszaczy, ciasto rośnie po nich szybciej i nie potrzebuje odpoczynku" - czytamy na stronie Telewizji Kraków.
Potwierdzam tę opinię. Od wielu lat krakowski obwarzanek przypomina w smaku zwykłą bułkę. Ma "gumiastą" konsystencję, rzadko chrupiącą skórkę. Doskonale pamiętam obwarzanki z lat 60. ubiegłego wieku i nie widzę zbytniego podobieństwa między nimi, a gnieciuchami, które sprzedawane są dzisiaj pod tą nazwą.
Może wpisanie krakowskiego obwarzanka na europejską listę coś zmieni na lepsze? I wtedy nie będziemy się zastanawiać nad sposobem jego produkcji, ale delektować się smakiem "jak za dawnych lat".
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE