KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   07:25:40 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

PO paraliżuje strach przed przegraną

23 stycznia, 2011

Andrzej Olechowski uważa, że partia rządząca nie ma żadnych planów poza wygraniem wyborów

W poniedziałek przypada dziesięciolecie Platformy Obywatelskiej (uroczystych obchodów na razie nie będzie). Jako stowarzyszenie została zarejestrowana 24 stycznia 2001 r.

Jej ojcami chrzestnymi byli Andrzej Olechowski, wtedy niezależny, Maciej Płażyński z AWS (zginął w katastrofie smoleńskiej) i Donald Tusk, który kilka tygodni wcześniej odszedł z Unii Wolności. Przez media zostali okrzyknięci trzema tenorami.

Wyobrażał pan sobie dziesięć lat temu, że zakłada partię, która jako pierwsza może rządzić dwie kadencje?

Andrzej Olechowski: Nie. To jest nadzwyczajne wydarzenie i wielka sposobność, żeby zrobić coś pożytecznego.

A więc jest pan przekonany o jesiennej wygranej Platformy?

Nie widzę dzisiaj innego wyniku.

Nie ma szansy, że pojawią się nowe podmioty polityczne, które stworzą alternatywę dla wyborców?

W ubiegłym roku był wysyp nowych inicjatyw, w tym mojej, i wszystkie spaliły na panewce. Trudno więc oczekiwać, że formacja Joanny Kluzik-Rostkowskiej czy Janusza Palikota odniesie sukces.

Jak pan ocenia te dziesięć lat Platformy Obywatelskiej?

Moja ocenę najlepiej oddają dwa słowa: "uznanie" i "rozczarowanie". Platforma po mistrzowsku zarządza kryzysami politycznymi. To sprawia, że opozycja w sposób bezradny odbija się ze wszystkimi swoimi projektami. Wybitne rzemiosło polityczne PO zasługuje na uznanie.

Ale wielkim minusem rządów PO jest brak odpowiedzialności za rozwój Polski. Zaniedbania widać na każdym kroku, bo Platforma woli przedkładać spokój polityczny nad realne potrzeby. Ale i tak dziękuję Bogu, że rządzi PO, a nie PiS, bo po tamtej stronie widzę chaos oraz cyniczne wykorzystywanie fobii i resentymentów pewnych grup Polaków. Dlatego powrót PiS do władzy byłby katastrofą. Dla Platformy to bardzo wygodna sytuacja, bo nieustająco jej główną zaletą jest fakt, iż nie jest PiS.

Jednak premier stracił na tym, że zbyt późno zareagował na raport MAK, który obciążył wyłącznie polskich pilotów za tragedię pod Smoleńskiem.

Do tej katastrofy by nie doszło, gdyby ludzie odpowiedzialni za lot przestrzegali procedur. Z punktu widzenia wniosków dla państwa cała reszta, wszystkie inne okoliczności, jest nieistotna i sprawa jest zamknięta. Spór o wszystkie okoliczności tej katastrofy będzie trwał bardzo długo. Mam nadzieję, że nie w dotychczasowym stylu: cios za cios. Ale powtarzam – gdyby Polacy przestrzegali procedur, tej katastrofy by nie było. I z tego musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość.

A czy zaniedbanie rozwoju Polski nie jest poważniejszym zarzutem niż chaos polityczny?

Nie. Człowiek żyje tu i teraz. Niezależnie od tego, jak byśmy argumentowali, że rozwój i dłuższa perspektywa są ważne, pierwszym zadaniem polityki jest zapewnienie warunków dla godnego życia obywateli. Dobra polityka dba o to, aby te warunki były trwałe. Swoją drogą, chaos polityczny nie może przynieść nic dobrego, więc nie jest alternatywą nawet dla marnej polityki.

Tak właśnie premier uzasadnia swoje decyzje o niepodejmowaniu reform. Ale słyszy z tego powodu wiele wyrzutów.

Również ode mnie. Jednak obawiam się, że PO nie podejmie reform dopóty, dopóki nie zostanie do tego zmuszona groźbą utraty władzy. Na razie nie ma takiego zagrożenia. Tusk w pewnym momencie politycznym trafnie uznał, że nadszedł czas dominacji dwóch partii prawicowych, bo socjaldemokracja w Polsce długo się nie odrodzi. Dlatego zrezygnował z projektu PO-PiS i ustawił się w opozycji do PiS jako "biała armia", "dobrzy ludzie". Po pięciu latach tej "narracji" pewna część Polaków już nawet nie spojrzy na PiS, bo ma je zaklasyfikowane jako "czarnego luda". A lewica nadal jest w rozsypce, więc nic PO nie zagraża.

Czy grudniowy chaos na kolei, podwyżka VAT, szalejące ceny benzyny to nie są sygnały dla ludzi, że źle się dzieje?

Ludzie i tak wolą tę "białą armię". Pokazuje to każde badanie opinii społecznej. Trochę to przypomina okres rządów Edwarda Gierka, kiedy mieliśmy do czynienia z małą stabilizacją. Gierka powalił dług publiczny i kto wie, czy rządy PO nie skończą się tak samo.

Co zostało najbardziej zaniedbane?

Całe sektory są w złym stanie, ale dziś największe emocje wywołuje wojsko. Jak to się dzieje, że w najbardziej elitarnej służbie – lotnictwie, nie są przestrzegane procedury? Mieliśmy już dramat CASY i co?

Szef MON Bogdan Klich powinien zostać zdymisjonowany?

Wojsko wymaga skrupulatnego przeglądu i poważnych zmian. Czy może tego dokonać minister, który już czwarty rok kieruje MON? To co robił dotychczas?

Gdzie jeszcze źle się dzieje?

W finansach państwa. Jestem poruszony i oburzony, że rząd łata dziurę w budżecie "moimi" pieniędzmi w OFE. Decyzja o okrojeniu składki emerytalnej przesyłanej do OFE to odejście od podstawowych wartości Platformy, która miała działać na rzecz powiększania obszaru indywidualnej wolności. Gdybym ja miał rozstrzygać problem finansów państwa, wolałbym podwyższyć podatki, niż okulawiać reformę emerytalną.

Inni ministrowie również zasługują na krytykę?

Tak. Mam niedobre zdanie o pracy Ministerstwa Skarbu, które nie zlikwidowało nomenklatury, wpływów politycznych w przedsiębiorstwach z udziałem Skarbu Państwa. Z kolei Ministerstwo Infrastruktury z bólem wyprowadziło na prostą budowę dróg i autostrad, za to skandalicznie zaniedbało koleje.

W ewentualnym nowym rządzie PO nie chciałby pan więc widzieć zbyt wielu ministrów z obecnego gabinetu?

Nie. I myślę, że wielu nie utrzyma posad. Mam nadzieję, że druga kadencja da Donaldowi Tuskowi dodatkową dozę pewności siebie. Dzięki temu mniej się będzie koncentrował na rozładowywaniu kryzysów politycznych, a bardziej skupi na reformach. Na jego miejscu pomyślałbym: co po mnie zostanie? Sam fakt rządzenia przez dwie kadencje to za mało. Liczę więc, że następne cztery lata rządów Tuska mile mnie zaskoczą.

Maciej Płażyński twierdził, że PO nigdy nie zrobi żadnych reform, bo zawsze będą jakieś wybory do wygrania. Jak już zdobędą władzę na drugą kadencję, to zaczną marzyć o trzeciej i znowu nici z reform.

Sądzę, że PO nie poprzestanie na marzeniach o rządzeniu trzecią kadencję, tylko będzie się starała to osiągnąć. Nie wiadomo tylko, czy Tusk będzie chciał być premierem trzecią kadencję. Jeżeli tak, to pewnie mało z tego, o czym marzę, się wydarzy. Ale gdyby miał na siebie inny pomysł, to może chcieć pokazać pazur.

Dlaczego miałby nie chcieć stać na czele rządu przez trzy kadencje? Margaret Thatcher rządziła prawie 12 lat.

Bo to jest straszna harówka, więc może będzie tak, jak mówię. Pytanie, jaki pazur pokaże Tusk, bo z całą pewnością nie liberalny. Nie wiem, jaki projekt jest najbliższy sercu premiera, poza niedopuszczeniem PiS do władzy. Sądzę, że chciałby poprawić stosunki z Rosją, co byłoby dużym osiągnięciem, ale sprawa bardzo się komplikuje. Co gorsza, nie wiem, o co chodzi całej PO, bo ona nic nie mówi o swoich marzeniach i planach. I chyba ich nie ma. No, poza wygraną w następnych wyborach, co sprawia, że paraliżuje ją strach przed przegraną.

Czy środowisko przedsiębiorców, które na początku wspierało PO, dziś się od niej odwraca? Taką tezę postawił w "Rzeczpospolitej" Marek Goliszewski, prezes BCC.


Przedsiębiorcy są gotowi odwrócić się od Platformy, ale nie mają do kogo się zwrócić. A jest to środowisko świadome, które uczestniczy w wyborach i staje przed klasycznym przymusem wyboru mniejszego zła.

A jak pan ocenia pierwsze miesiące działalności prezydenta?

Prezydent dopiero „uciera” swoją rolę w polityce zagranicznej. I uważam, że nie powinien się spieszyć. Musi znaleźć taki model współpracy z rządem, żeby być pożytecznym, a nie namieszać. A o jego aktywności w sprawach wewnętrznych na razie nic nie można powiedzieć. Dobrze byłoby, gdyby uznał, że powinien zająć się fundamentalnymi problemami Polski, których jest wiele i które wymagają ponadpartyjnego podejścia. Zobaczymy, czy podejmie takie zadanie, czy też zajmie się bieżącymi sprawami.

Sądzi pan, że prezydent zechce zaznaczyć swoją podmiotowość?

Życzę mu jak najlepiej, więc chciałbym, żeby tak było.

A czy odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego ustawy o zwolnieniach w administracji nie jest sygnałem, że prezydent zaczyna dystansować się od rządu?

Nie sądzę. Sprawa nie wydawała się ważna dla rządu, wszyscy od razu powiedzieli, że to nie jest żadna kontrowersja. Byłoby trochę głupie, żeby pokazywać dystans w takiej sprawie. Zobaczymy, jak się prezydent zachowa w sprawie OFE.

Postawi się rządowi?

Obawiam się, że nie. Tym bardziej że pan Komorowski nie miał nigdy liberalnych ciągot. Więc dlaczego miałby bronić rozwiązania, które jest w tym duchu.

-rozmawiały Eliza Olczyk i Dorota Kołakowska
Rzeczpospolita, rp.pl