KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   07:49:09 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Bunt pod Verdun

22 stycznia, 2011

Grzegorz Schetyna powiedział nie tylko o błędzie, jakim było spóźnienie rządu z reakcją na raport MAK. Połączył ten błąd personalnie z osobą premiera

I to kilkakrotnie („premierowi zabrakło refleksu”, „to, że premier był na wakacjach, nie pomogło… ”). To znaczące – bo marszałek Sejmu znany jest m.in.z tego, że działa precyzyjnie i nie nerwowo.

I choć teoretycznie zrównoważył krytykę rytualnymi atakami na opozycję, to wyraźnie widać, że jego wypowiedź boleśnie ugodziła tych, których ugodzić miała. I zmieniła sytuację wewnątrz Platformy Obywatelskiej. Świadczy o tym choćby ton Stefana Niesiołowskiego („marszałek uległ histerii… ”; zauważmy przy okazji, że kiedy środowe obrady prowadził Schetyna, zachowywał się wobec opozycji – odwrotnie niż Niesiołowski – spokojnie).

Świadczy o tym też nerwowa reakcja Pawła Grasia.

Po objęciu laski marszałkowskiej Schetyna już kilkakrotnie wysyłał sygnały mające świadczyć, że jest bytem politycznym wobec Tuska wprawdzie sojuszniczym, ale osobnym i niezależnym. Warto przypomnieć choćbydemonstrację dystansu wobec zapowiedzi podwyżki podatków. Ale wysłany obecnie sygnał jest jakościowo nowy. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że teraz krytyką został personalnie objęty premier. A to w partii wodzowskiej, jaką jest PO, oznacza nową jakość.

Po drugie dlatego, że niezwykle istotna jest tematyka, w której kontekście Schetyna wypowiedział krytykę. Wspomniana wyżej sprawa podatków nie była kluczową dla życia politycznego Polski. Natomiast sprawa smoleńska stała się – można nad tym ubolewać, ale taka jest rzeczywistość – podstawowym polem bitwy. Segmentem rzeczywistości najbardziej kluczowym dla tożsamości obu zwalczających się obozów politycznych. Można porównać ją do roli, odegranej przez Verdun w czasie I wojny światowej – czyli do miejsca, w którym obie walczące strony postanowiły odnieść zwycięstwo, i niejako umówiły się, że to tu, a nie gdzie indziej któraś z nich przegryzie drugiej gardło.

Jeśli więc Schetyna decyduje się zamanifestować dystans wobec Tuska na tym akurat polu, to oznacza to rzucenie rękawicy premierowi. Rzucenie otwarte i manifestacyjne.

Niezwykle ciekawe będzie, jak zostanie to przyjęte w partii. Schetyna jest jej współtwórcą, szefem bardzo znaczącej frakcji, twórcą wielkiej liczby wewnątrzpartyjnych, samorządowych i państwowych karier. Powinien „czuć” nastroje aktywu i aparatu. Pytanie (od odpowiedzi na nie wiele zależy), czy dobrze je wyczuwa? Czy fakt, że kontrowersją została objęta właśnie tematyka kluczowa, tematyka, w kontekście której oba obozy definiują – a przynajmniej chcą definiować – siebie i przeciwnika (w wypadku PO brzmi to tak: przeciwnik to wariaci od sztucznej mgły, a my, ludzie normalni, bronimy przed nimi Polski), nie wpłynie odstraszająco na potencjalnych sojuszników marszałka?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale odpowiedź na nie jest ważna nie tylko dla Schetyny, i nie tylko dla partii rządzącej. Jeśli bowiem okaże się, że Platforma Obywatelska nie zamyka się na krytykę postawy Tuska w sprawie smoleńskiej, to może oznaczać to optymistyczną konkluzję – że w Polsce istnieje pole do racjonalnej dyskusji. Jeśli natomiast okaże się odwrotnie, znaczyć to będzie, że smoleńska mgła oczadziła Polaków nie tylko efektownie, ale też bardzo głęboko.

Piotr Skwieciński
Rzeczpospolita, rp.pl