KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   05:47:24 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Prezes PiS: Tusk i Komorowski winni katastrofy

11 grudnia, 2010

Gdyby przestrzegano procedur albo gdyby Unia Europejska była zdolna do interwencji, nie doszłoby do katastrofy - mówił Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla amerykańskiego \"Newsweeka\"

W wywiadzie dla amerykańskiego wydania "Newsweeka" Jarosław Kaczyński mówił, dlaczego poprosił Amerykę o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej.

- Gdyby między Polską i Rosją przestrzegano normalnych procedur albo gdyby Unia Europejska była zdolna do interwencji, nie doszłoby do tego. Jesteśmy zainteresowani dotarciem do prawdy - powiedział.

Na pytanie o sposób, w jaki obecny prezydent i rząd zajął się wyjaśnieniem tej tragedii, prezes PiS odpowiedział, że jego zdaniem kancelaria prezydenta w ogóle się tą sprawą nie zajmowała, a premier Tusk i prezydent Komorowski powinni ustąpić ze stanowisk.

- Ich moralna i polityczna odpowiedzialność za tę katastrofę jest oczywista. Nie mówię o zarzutach prawnych czy kryminalnych, te rządzą się innymi kryteriami. Oni prowadzili ostrą polityczną kampanię przeciwko zmarłemu prezydentowi Polski, która naruszyła jego bezpieczeństwo - mówił Kaczyński.

Jego zdaniem wizytę w Smoleńsku zaplanowano i przeprowadzono w sposób, który ogromnie zagrażał bezpieczeństwu jego brata.

- Gdyby nie ich działania, do katastrofy by nie doszło - niezależnie czy był to naprawdę wypadek, czy zamieszana była weń strona trzecia. Niedawno słyszałem, jak na forum Parlamentu Europejskiego przemawiały córki i żony ofiar. Mówiły, że kiedy wzywają do interwencji w sprawie Smoleńska, są traktowane jak wrogowie państwa - powiedział.

Dodał także, że - jego zdaniem - Rosjanie "zręcznie rozegrali" to, co działo sie zaraz po katastrofie.

- Znaleźli słaby punkt - premiera Tuska. On natychmiast przyjął kondolencje i publicznie uścisnął się z Władymirem Putinem. Ustawił się w pozycji, w której będzie musiał wziąć na własne barki wszelkie winy Rosjan. Byłem tego dnia na lotnisku w Smoleńsku i zaproponowano mi to samo, ale odmówiłem. Brytyjski premier David Cameron później gratulował mi tej decyzji - mówił prezes PiS.

Skomentował również wizytę Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie. Jak powiedział, spotkanie przywódców nie jest niczym nadzwyczajnym, nie wróży też żadnych rewolucji we wzajemnych stosunkach obu państw.

- Spotkanie polskiego prezydenta z amerykańskim odpowiednikiem jest przyjętą praktyką. Tak samo było z moim świętej pamięci bratem. Ważne jest, by zadać sobie pytanie, jaki kurs wytycza ta wizyta - powiedział.

(Rzeczpospolita, rp.pl)