Polskie organizacje ekologiczne zamierzają wystąpić do ministra środowiska z prośbą o interwencję w sprawie odstrzału niedźwiedzi na Słowacji, ponieważ jego tamtejszy odpowiednik wydał pozwolenie na zabicie 90 przedstawicieli tego gatunku, wobec czego zachodzi obawa, że myśliwi zza naszej południowej granicy mogą ustrzelić jednego z naszych misiów - poinformowała Kronika TVP Kraków.
"Po polskiej stronie Tatr żyje zaledwie kilkanaście niedźwiedzi, po stronie słowackiej aż osiemset. Taka liczba misiów na Słowacji powoduje, że wchodzą w drogę człowiekowi. Gdy miś zacznie zagrażać ludziom, zabijać krowy lub dewastować ule pszczelarzy - na Słowacji może go za to spotkać najwyższy wymiar kary. Co roku wydaje się w tym kraju około 90 zezwoleń na odstrzał niedźwiedzi" - czytamy na stronie internetowej www.kra.tvp.pl.
W Polsce niesforne niedźwiedzie próbuje się wychowywać przy pomocy elektrycznych pastuchów, a w ostateczności strzela się do nich gumowymi kulami. Po słowackiej stronie Tatr, gdzie często migrują zwierzęta, nie stosuje się jednak taryfy ulgowej.
"Znawca potrafi odróżnić misia słowackiego od polskiego, przypadkowy myśliwy - nie. Dlatego też zanim niesforny niedźwiedź zostanie zabity, powinien być poddany obserwacji. Miś powinien zostać schwytany i specjalnie oznakowany, aby z daleka dało się poznać, że to niedźwiedź sprawiający kłopoty. A potem zrobić wszystko, co się tylko da, aby sprowadzić go na dziką drogę, nie krzyżującą się z ludzkimi traktami" - napisano na stronie internetowej TVP Kraków.
Kiedy nasi górale dowiedzieli się o tych problemach, zaproponowali inne rozwiązanie: nadać królowi polskich Tatr barwy narodowe, czyli pomalować nasze niedźwiedzie na biało-czerwono dla odróżnienia od słowackich.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE