Oskarżony o nakłanianie do kradzieży napisu \"Arbeit macht frei\" znad bramy byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwit-Birkemau w grudniu ubiegłego roku Anders Hoegstroem narzeka - za pośrednictwem swojego przyjaciela - w szwedzkiej telewizji SVT na złe warunki w krakowskim areszcie, w którym przebywa od siedmiu miesięcy - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
W imieniu oskarżonego Szweda wypowiedział się w tej stacji będący z nim w kontakcie jego przyjaciel Bjoern Fries - polityk Partii Socjaldemokratycznej i były członek władz Karlskrony. Stwierdził, że "Hoegstroem z powodu braku opieki lekarskiej sam musiał leczyć kontuzję stopy przy pomocy żyletki", schudł 15 kilogramów, a ponadto płaci za wodę oraz środki higieny.
Według Friesa sprawą powinny zająć się szwedzkie władze, aby sprawdzić, "czy takie traktowanie mieści się w europejskim systemie prawnym".
Wszystkim tym informacjom kategorycznie zaprzeczył rzecznik krakowskiego aresztu.
Śledztwo w sprawie kradzieży napisu zostało przedłużone do grudnia, podobnie jak areszt dla Andersa Hoegstroema, podejrzanego o zlecenie kradzieży i współdziałających z nim dwóch Polaków: Marcina A. i Andrzeja S.
Bez względu na to, ile jest przesady w skardze Szweda, warunki w polskich aresztach z pewnością daleko odbiegają od tych w Skandynawii, a niejeden nasz rodak chętnie odsiedziałby swój wyrok w dowolnym z tamtejszych luksusowych więzień.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE