KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   01:54:34 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Smoleńska wdowa bez renty

30 października, 2010

Krystyna Łuczak-Surówka, wdowa po funkcjonariuszu Biura Ochrony Rządu chorążym Jacku Surówce, nie dostała renty po śmierci swojego męża, który zginął w katastrofie smoleńskiej - poinformowała Telewizja TVN 24.

 - Jako argument otrzymałam informację, że nie spełniam warunków, to znaczy nie mam 50 lat. Powiedziano mi też, że gdybym miała dzieci, to zostałaby mi przyznana renta na dzieci, ale dzieci nie mam i ja, jako ja renty nie dostanę, ponieważ mam zaledwie 36 lat, no i mam stałą pracę - tłumaczyła w rozmowie z tą stacją, przypominając że jeszcze w kwietniu rzecznik rządu Paweł Graś zapewniał, iż wszystkie ofiary katastrofy zostaną objęte specjalnymi rentami.
   
W sierpniu minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller obiecał, że zajmie się jej sprawą, ale do tej pory nic w niej nie zrobił.
   
Surówka powołuje się na artykuł 8. ustawy o BOR, w którym znajduje się m.in. taki zapis:
   
"Funkcjonariuszom oraz członkom rodzin pozostałym po zmarłych funkcjonariuszach, jeżeli osoby te wskutek szczególnych okoliczności nie nabyły prawa do zaopatrzenia emerytalnego przewidzianego w ustawie, odpowiednio Ministrowie: właściwy do spraw wewnętrznych, Obrony Narodowej oraz Sprawiedliwości, każdy w zakresie swojego działania, mogą przyznać w drodze wyjątku zaopatrzenie emerytalne w wysokości nieprzekraczającej odpowiednich świadczeń przewidzianych w ustawie."     
   
W jej przypadku o takiej rencie powinien zdecydować szef MSWiA, który wprawdzie spotkał się z nią, ale efektów jego zapewnień nie widać.
   
Podczas posiedzenia sejmowego zespołu do spraw badania katastrofy smoleńskiej, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz, wdowa po funkcjonariuszu BOR-u poinformowała, że dysponuje billingami z telefonu swojego męża i stanowczo zaprzeczyła, jakoby dzwonił on do niej po katastrofie (co sugerowała "Gazeta Polska").
   
- Ja jestem osobą w pełni władz umysłowych, nie biorącą ani pół tabletki uspokajającej po katastrofie w kwietniu. Nikt mi nie wmówi, że mąż do mnie dzwonił, a ja tego nie pamiętam - mówiła wzburzona Krystyna Łuczak-Surówka podczas obrad zespołu.
   
Jak informowałem wcześniej w Polonusie, "Gazeta Polska" napisała, że 10 kwietnia już po rozbiciu się tupolewa, lecący nim chorąży Jacek Surówka miał powiedzieć żonie przez telefon, że jest ciężko ranny w nogi i że "dzieją się tu rzeczy straszne". Następnie połączenie miało zostać przerwane.

Jerzy Bukowski
\"\"